Włoch Christof Innerhoffer został mistrzem świata w supergigancie w Garmisch Partenkirchen. Srebro dla Austriaka Hannesa Reichelta, a brąz dla Ivicy Kostelića. Michał Kłusak zajął 37. miejsce, a Maciej Bydliński nie ukończył przejazdu.

Tobias Grünenfelder, Georg Streitberger, Michael Walchhofer, Ivica Kostelić i Hannes Reichelt byli obstawiani jako faworyci dzisiejszego supergiganta na mistrzostwach świata, które od wtorku trwają w Garmisch Partenkirchen. Żadna z poważnych prognoz nie brała pod uwagę do złotego medalu kandydatury Christofa Innerhoffera. Streitberger złamał nogę w ostatnich zawodach…

Włoch zrobił niesamowitą niespodziankę. Jednak to co działo się na Kandaharze, w pełni wyjaśnia fakt, że ledwie połowa zawodników w ogóle dojechała do mety. Mimo dodatniej temperatury (8 stopni C) śnieg był twardy jak skała. Jednak w środkowej części trasy tylko nielicznym zawodnikom udało się nie wpaść w poważne tarapaty. Trasę ustawiał Szwajar Hans Flatscher i na pewno wiele osób będzie go przeklinało jeszcze długo. Kluczowe momenty były naprawdę ekstremalnie trudne. Najszybsi zawodnicy najeżdżali na nie z prędkością około 70 km/h i mimo że bywają szybsze supergiganty, w tym miejscu trzeba było pojechać naprawdę uważnie i umiejętnie. Obsunięcie kilkumetrowe nart kończyło się natychmiastowym wypadnięciem z trasy, a wyrzucający profil nachylenia stoku w miejscach skrętu utrudniał jazdę blisko bramek.

Świetnie jechał Bode Miller. Podczas wyścigu zyskiwał nad dotychczasowym liderem Romedem Baumanem, ale na feralnym odcinku nie zmieścił ręki przed tyczkę i wyrwało mu kijek. Mimo wszystko Amerykanin pozbierał się i niewiele sobie robiąc z faktu, że jedzie tylko z jednym kijkiem cały czas powiększał przewagę nad Austriakiem. Poniżej tego „OS-a” był długi łuk w lewo z potężną kompresją. Tam poważnie zachwiało Millerem, wyprostował się i dojechał do mety na prostych nogach nie walcząc już o prędkość. A szkoda, bo miał szansę zmniejszyć stratę. Ostatecznie sklasyfikowano go na dwunastym miejscu. Dla Millera, jeśli jest poza podium, nie ma większego znaczenia czy jest dwunasty czy ósmy.

Najbardziej szczęśliwy na mecie był zdecydowanie Ivica Kostelić, który w tym sezonie bije wszelkie rekordy i efektownie zapisuje się w statystykach światowego narciarstwa.

Nie udał się przejazd Maćkowi Bydlińskiemu. Jechał co prawda w ładnej pozycji i agresywnie, lecz w pewnym momencie trudno było się oprzeć wrażeniu, że trochę zabrakło mu sił. Przed jedną ze ścianek (Kandahar w miejscu, gdzie jest najstromiej ma 92 procent nachylenia) po prostu nie wyrobił się na kolejną bramkę. Michał Kłys ukończył przejazd z blisko dziesięciosekundową stratą do Innerhoffera.

WYNIKI
MŚ 2011, Garmisch Partenkirchen – supergigant mężczyzn: