goggia

Dwie Włoszki: Sofia Goggia i Gran Risa

Niesamowita jest ta Sofia Goggia. W Val d’Isère, przy pięknej pogodzie na trasie o nazwie O.K. Piste, Włoszka wygrała siódmy zjazd z rzędu (nie licząc tych, w których startować nie mogła ze względu na kontuzję).

Co więcej, Sofia nie wygrała w Val d’Isère po idealnej jeździe, ale po drodze popełniała błędy (jak większość pań). Pomimo to, zawsze utrzymuje bardzo dobrą prędkość. Pomaga jej w tym nieprawdopodobne czucie śniegu oraz udane próby przyspieszania bez względu na to, czy jest na idealnej linii, czy nie. No po prostu fenomen. Na miejscu drugim ze stratą 0,21 sekundy finiszowała Breezy Johnson, a na trzecim uplasowała się wolniejsza już o prawie sekundę Miriam Puchner. Zarówno Breezy, jak i Miriam w tym sezonie rozkręciły się na dobre i stale goszczą w czołówce zjazdów. Błędy o których pisałem wcześniej były często efektem skoku w górnej części trasy, którego lądowanie wypadało już prawie na płaskim jej odcinku. Wiele zawodniczek zostało tam lekko „sprasowanych” i zanim odzyskały kontrolę było już bardzo późno na obranie idealnej linii w następującym skręcie w prawo (vide Corinne Suter).

Niedzielny supergigant rozegrany na tej samej trasie padł łupem – a jakże – Sofii Goggii, która w konkurencjach szybkościowych nie zwalnia tempa. Na miejscu drugim – można powiedzieć wreszcie (2,5 roku temu po raz ostatni) – zameldowała się Ranghild Mowinckel, a na trzecim Elena Curtoni. Ponieważ miejsce czwarte również należało do Włoszki w osobie Federiki Brignone, łatwo wyciągnąć wniosek, że to właśnie przedstawicielki tak zwanej „słonecznej Italii” prym wiodą w tym sezonie w jeździe na nartach długich. Odnotowujemy również kolejny start w supergigancie Maryny Gąsienicy Daniel, która zajęła 37. miejsce. Jak jechała? Niestety nie wiem, gdyż Szwajcarzy przerwali transmisję zanim pojawiła się na trasie. Trudno spekulować… Trzeba mieć nadzieję, że będzie lepiej, gdyż przed nami dwa giganty pań w Courchevel (we wtorek i w środę).

Panowie ogrzewali się słońcem Południowego Tyrolu, a przy okazji stratowali w supergigancie i zjeździe na słynnej trasie Saslong w Val Gardenie oraz w gigancie na jeszcze bardziej słynnej Gran Risie w Alta Badia.

W supergigancie ponownie znakomicie pojechał Aleksander Aamodt Kilde, zgarniając trofeum dla siebie. Norweg wyprzedził dwóch Austriaków Matthiasa Mayera i Vincenta Kriechmayra na miejscach drugim i trzecim oraz dwóch Szwajcarów Beat Feuza oraz Stefana Rogentina. Kilde jechał fantastycznie i śmiało można powiedzieć, że po jego kontuzji nie ma już najmniejszego śladu. W sobotnim zjeździe Norweg był w drodze po, wydawało się, pewne zwycięstwo (0,86 sekundy przewagi), ale los chciał inaczej… Po jednym ze skoków, których na Saslongu nie brakuje, Aleksandrowi przytrzymało prawą nartę i nie zmieścił się do kolejnej bramki. Ironicznie był jedynym prominentnym narciarzem wśród zaledwie trzech, którzy zaliczyli DNF. Tym samym podium zjazdu w Val Gardenie wyglądało zgoła ciekawie. Miejsce pierwsze: Bryce Bennett – ponad dwumetrowy olbrzym z USA, któremu idealnie udało się „wyprasować” wszelkie nierówności trasy (długie nogi się przydały). Na miejscu drugim Otmar Striedinger z Austrii, a na trzecim Niels Hintermann ze Szwajcarii. Dla wszystkich panów było to pierwsze podium w tym sezonie, a dla Bryce’a Bennetta pierwsze w karierze. Brawo!

Gran Risa i gigant w Alta Badia dostarczyły jak zwykle wielu emocji. Zacznijmy od tego, że w końcowej trzydziestce znalazło się dwóch przedstawicieli Rosji. Na miejscu 24. Aleksander Andrienko, a na 28. Ivan Kuznetsov. Mówiąc szczerze nie pamiętam, kiedy reprezentanci tego kraju ostatni raz wchodzili do trzydziestki w gigancie, o ile w ogóle… A tu proszę!

Partick Feuerstein z Austrii zaliczył awans o 23 pozycje i zajął miejsce czwarte. Taki awans – o ile dobrze pamiętam – zaliczył lata temu Marc Berthod w Adelboden, ale w tragicznych warunkach śniegowych, co zadanie ułatwiało. W Alta Badia – patrząc na wyniki – też coś niezbyt dobrego działo się z trasą, gdyż ze ścisłej czołówki pierwszego przejazdu jedynie Marco Odermatt utrzymał drugą pozycję, ale i on dużo stracił po drodze. O przepraszam – Manuel Feller też nie przepadł w klasyfikacji i ostatecznie finiszował trzeci. Siódmy po pierwszym przejeździe był Henrik Kristoffersen, ale Norweg w drugiej próbie na zdemolowanej już nieco trasie pojechał fantastycznie. Nie jestem wielkim fanem akurat tego zawodnika, gdyż wiele razy jego zachowanie wydawało mi się rażące. W niedzielę jednak życzyłem mu zwycięstwa, patrząc jak skręca się z emocji na mecie. Nie miał chłopina lekkiego ostatniego sezonu. W tym jeździ jednak lepiej i fajnie by było, jakby powrócił do czołówki. Henrik zaliczył trzeci czas przejazdu drugiego i to wystarczyło do zwycięstwa. Brawo!

I to tyle. W tym tygodniu panów zobaczymy jeszcze w akcji jutro w drugim gigancie na Gran Risie oraz w nocnym slalomie w Madonnie di Campiglio (w środę).

Znaczniki

Podobało się? Doceń proszę atrakcyjne treści i kliknij:

1 komentarz do “Dwie Włoszki: Sofia Goggia i Gran Risa”

  1. No co fakt to fakt :-) świetne zestawienie i podsumowanie ostatnich zawodów :-) Mnie cieszą niespodzianki, których nie brakuje, a w szczególności (nie wierzę, że to piszę) postawa Henrika. Ale im więcej urozmaiceń, tym sezon ciekawszy i dla nas kibiców lepiej :-) Pozdrawiam Wszystkich!

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Zobacz także

Inne artykuły

magazyn ntn snow & more

Drugi numer NTN Snow & More już w sprzedaży!

Drodzy narciarze i miłośnicy sportów zimowych! Z ogromną przyjemnością prezentujemy Wam drugi numer NTN Snow & More na sezon 2024/2025! Zima tuż za rogiem, stoki w alpach pokryte świeżym śniegiem,

nowe narty

Nowości w świecie nart na 2024/2025

Tradycyjnie na początku sezonu rzucamy garść newsów. Z mnogości mniej lub bardziej udanych innowacji technicznych staramy się wybrać te najbardziej wartościowe. Skitouring, freeride, allmountain czy jazda po przygotowanych trasach –

maxx booldożer

Słodkie życie zwykłego instruktora

Osrodek narciarski X gdzieś we Włoszech, grudzień, godzina 6.35. Budzik przeszywa i ogłusza. Za oknem jest jeszcze ciemno. Buty, kask, bidon, rękawiczki – w plecaku. Wkrętarka z zapasową baterią, wiertarka, klucz

braathen

Cały we łzach – po pierwszym gigancie sezonu

Szast-prast, i ani się obejrzeliśmy, jak rozpoczął się kolejny alpejski sezon. Tradycyjnie pierwsze zawody odbywają się w ostatni weekend października w austriackim Sölden, na wymagającej trasie lodowca Rettenbach. Nigdy

Newsletter

Dołącz do nas – warto

Jeśli chcesz dostawać informacje o nowościach na stronie, nowych odcinkach podcastu, transmisjach live na facebooku, organizowanych przez nas szkoleniach i ważnych wydarzeniach oraz mieć dostęp do niektórych cennych materiałów na stronie (np. wersji online Magazynu NTN Snow & More) wcześniej niż inni, zapisz się na newsletter. Nie ujawnimy nikomu tego adresu e-mail, nie przesyłamy spamu, a wypisać możesz się w każdej chwili.