Zapewne co bardziej wnikliwi obserwatorzy wydarzeń na pucharowych stokach spostrzegli, że w Lake Louise brakuje Bode Millera. Amerykanin ujawnił się za to w Chicago, gdzie spędza Święto Dziękczynienia z rodziną swojej żony Morgan. W sieci furorę robi film, w którym Bode przyznaje się, że jest poważniej kontuzjowany, niżby można było wnioskować po jego wypowiedziach choćby w Sölden. Tam już nie startował i miało to być kontrolowane opóźnienie wejścia w sezon. Lake Louise także wypada z kalendarza jednego z najpopularniejszych narciarzy ostatnich lat. Bode przyznał się, że także Beaver Creek i kultowe wyścigi na trasie Birds of Prey nie będzie momentem powrotu do ścigania. Nie jest na to gotowy, a Puchar Świata wymaga czegoś więcej niż tylko przygotowania fizycznego. A co do formy… Miller oznajmił z brutalną szczerością, że obecnie nie trenuje. Jego celem jest Soczi 2014, a bieżący sezon będzie podporządkowany wypracowaniu wysokiej formy na igrzyska w Rosji. Twierdzi, że jest już zbyt doświadczonym zawodnikiem, by nie działać według precyzyjnego planu.
Niedawno państwo Millerowie otrzymali bardzo przyjemny prezent od… konia. Wierzchowiec o narciarskim imieniu Carving jest własnością narciarza, jak sama nazwa wskazuje. Co prawda nie zwykł bywać w domu u Morgan i Bode, zrzućmy to na karb faktu, iż młoda para kupiła jacht motorowy i na nim mieszka cumując w San Diego, pakować prezentów i wręczać ich przy popołudniowej herbatce. Wystarczy jednak, że rączym krokiem wygrał na kalifornijskich wyścigach gonitwę o sto tysięcy dolarów…
1 komentarz do “Bode Miller: kontuzja i prezent od konia”
Da sie wiecej fotek Pani Miller ????!