Oh, biedny, biedny pan Hujara. Wymyślona przez niego i również przez niego bardzo faworyzowana konkurencja drużynowa – ku uciesze większości zawodników – rozwiana została przez nocny sztorm i jeszcze przysypana świeżym śniegiem. Zmartwili się tylko trenerzy austriaccy, którzy liczyli na łatwe złoto. Tak na marginesie: to trochę nie fair, że najgorszy w zwycięskiej drużynie otrzymuje dokładnie taki sam medal, z taką samą inskrypcją jak John Kucera za pierwsze miejsce w zjeździe. Dla mnie to lipa, panie Hujara.
Większość indagowanych zawodników i tak w tych zawodach nie chce brać udziału. Po co to ciągnąć? Problem w tym, że pan Hujara nigdy zawodnikiem nie był, nawet np. akademickim. Po prostu jest urzędnikiem i administratorem, który wykonuje lukratywne zadania. Nie bardzo rozumie, o co w tym wszystkim chodzi.
Dziś podsłuchałem rozmowę przedstawiciela firmy Fischer, o tym żeby dopuścić krótsze narty gigantowe dla pań. Inżynier tej firmy (słusznie) argumentował, że nie można porównać warunków fizycznych Lindsey Vonn i Denise Karbon na przykład.
Do Val d’Isere przyjechała Niki Hosp, która bronić będzie tytułu mistrzowskiego w gigancie. Z Val d’Isere wyjechała Linsey Vonn, która przecięła sobie ścięgno kciuka butelką szampana. Prywatny samolot właściciela Red Bulla zabrał ją do Insbrucka, gdzie została operowana. Prawdopodobnie wróci dopiero na slalom. Ivica Kostelić prawdopodobnie wystartuje w slalomie, ale klasyfikacja generalna Pucharu Świata jest dla niego priorytetem.
Co jakiś czas funkcjonariusze FIS i trenerzy różnych nacji pozwalają sobie na alkoholowe ekscesy. Jeden z najbardziej wpływowych ludzi tej uroczej organizacji i jej szef marketingu Christian Knauth szalał po wiosce swoim Audi delikatnie mówiąc w stanie niezwykle wskazującym. No cóż, oni zawsze byli dość aroganccy…
Jurto gigant pań. Po opadach śniegu, trasa na Bellevarde jest znacznie mniej zalodzona niż wcześniej. Będzie fajnie, ale myślę, że Austriaczki dadzą radę. Stawiam na Lisi Goergl lub Kathrin Zettel.