pinturault

Robi się naprawdę ciekawie

Do końca dziwnego, naznaczonego obostrzeniami, trudnościami w podróżowaniu i organizacją zawodów bez udziału publiczności sezonu alpejskiego 2020/2021 pozostał już tylko ostatni tydzień zmagań.

Od poniedziałku w Lenzerheide, miejscowości, gdzie odbędą się finały sezonu ruszają treningi zjazdów pań i panów. Od środy rozpoczną się zawody. Czy przebiegać będą zgodnie z programem – tego nie wiadomo, gdyż po wielu tygodniach pięknej pogody w Alpy szwajcarskie powraca zima. Dla niektórych wypadnięcie z programu części zmagań może być korzystne. Innym, którzy jeszcze nie stracili nadziei na trofeum końcowe sezonu, może zdecydowanie pokrzyżować szyki. A sytuacja jest (stała się) zaiste ciekawa.

Zgodnie z przewidywaniami, po rozegraniu dwóch slalomów w Åre Petra Vlhová umocniła się na pozycji liderki i aktualnie wyprzedza Larę Gut-Behrami o 96 punktów. To sporo, ale mogło być lepiej. Otóż Petra w pierwszym przejeździe drugiego szwedzkiego slalomu popełniła poważny błąd. Tylko fenomenalny refleks w połączeniu z fantastycznym poczuciem równowagi uratował Słowaczkę przed zaliczeniem DNF. Pomimo to, Petra z 27. czasem ledwo zakwalifikowała się do drugiej próby.

Jednak w przejeździe drugim zanotowała (zgodnie z przewidywaniami) najlepszy czas, awansowała o 19 pozycji i ostatecznie skończyła na miejscu ósmym. Taki obrót sprawy spowodował, iż Vlhová nie zaliczyła wpadki i uratowała sporo punktów (dokładnie 32 za miejsce ósme). Mogą one być na wagę złota w ostatecznej konfrontacji ze Szwajcarką. Slalom ten wygrała Katharina Liensberger wyprzedzając Mikaelę Shiffrin i Wendy Holdener. Zwycięstwo to było pierwszym pucharowym w karierze młodej Austriaczki, która przecież jest mistrzynią świata w tej konkurencji. Z ciekawostek: przed przejazdem drugim gdzieś zawieruszyły się narty treningowe Liensberger i zawodniczka musiała rozgrzewać się na pożyczonych deskach Franziski Gritsch. Jak widać incydent ten nie wpłynął na Katharinę negatywnie, gdyż jej przejazd był ucztą dla oka.

Pierwszy slalom w Åre przebiegał zgodnie z planem, to znaczy pod dyktando Petry Vlhovej. Na miejscu drugim zobaczyliśmy Katharinę Liensberger, a trzecim Mikaelę Shiffrin. Trzeba odnotować też bardzo dobrą dyspozycję Niemki Leny Dürr (miejsca 5. i 4.), Pauli Moltzan oraz generalnie Słowenek w osobach Bucik i Slokar. Pod koniec sezonu gorzej jeździ za to Michelle Gisin, która nie rozsiewa już tak pozytywnej aury. Cóż, startując we wszystkich konkurencjach Szwajcarka może czuć się już bardzo zmęczona sezonem.

W Åre pozytywny test na obecność Covid-19 wyeliminował z walki kolejną zawodniczkę. Tym razem testów nie przeszła Melanie Meillard, która i tak ciężko walczy o powrót do czołówki po dwóch sezonach absencji spowodowanych dwoma kontuzjami kolan. Taki pech…

Podsumowując: Petra Vlhová ma nadal wszystkie asy w rękach, aby rozstrzygnąć walkę o wielką Kryształową Kulę na swoją korzyść. Słowaczka zapewne wystartuje w Lenzerheide we wszystkich konkurencjach, a szanse na zdobycie punktów ma również w zjeździe i supergigancie. Trzeba jednak pamiętać, że konkurencje techniczne obarczone są znacznie większym ryzykiem nieukończenia zawodów, a w takim przypadku szanse Petry trochę zmaleją. Osobiście kibicuję Słowaczce, gdyż wygranie przez nią klasyfikacji generalnej byłoby nie lada historycznym sukcesem, a przy okazji być może zwiększyłoby zainteresowanie narciarstwem w krajach innych niż alpejskie (i inne generalnie górskie). Oprócz tego przez cały sezon pokazywała równą, wysoką formę, no i lubię oglądać, jak jeździ…

Panowie rywalizowali w Kranskiej Gorze. Wszyscy pamiętają (zapewne), jak wyglądało przygotowanie trasy tamże podczas zawodów pań przed kilkoma tygodniami (szary lód od startu do mety). Tym razem pogoda sprawiła organizatorom psikusa, gdyż w sobotę do Kranskiej Gory zawitał föhn, czyli wiatr halny i przyniósł ze sobą temperaturę dochodzącą do 17°C w cieniu. Pomimo to trasa zniosła trudy giganta dość dobrze, ale twardo, jak w przypadku zawodów pań jednak nie było. W tych dość trudnych warunkach popis jazdy w drugim przejeździe dał Szwajcar Marco Odermatt, dystansując swojego kolegę z drużyny Löica Meillarda o 1,06 sekundy, a Stefana Brennsteinera z Austrii o 1,09 sekundy. Doprawdy przejazd ten warto zobaczyć, gdyż Szwajcar pojechał, jak z nut wykazując się fantastycznym czuciem podłoża i wyrafinowaną techniką jazdy. Ponieważ Alexis Pinturault ukończył na miejscu czwartym, Marco Odermatt wysunął się na czoło klasyfikacji gigantowej (25 pkt. przewagi) i skrócił dystans do zaledwie 31 punktów w klasyfikacji generalnej. Nagle Francuzowi zaczął trochę palić się grunt pod nogami.

Po wietrze halnym zwykle przychodzi niepogoda i tak też było w istocie w Kranskiej Gorze. Niedzielny slalom rozegrano w intensywnie padającym ciężkim śniegu z deszczem. Warunki były doprawdy dramatyczne (organizatorzy usunęli z trasy warstwę śniegu o grubości 40 centymetrów) i nie zawsze całkiem fair dla wszystkich, gdyż widoczność zmieniała się wraz z intensywnością opadów. Z trasą i trudnościami najlepiej poradził sobie Clément Noël z Francji, wyprzedzając swojego rodaka Victora Muffat-Jeandet (pierwszy raz na podium w slalomie) i Szwajcara Ramona Zenhäuserna. Dzięki zajęciu siódmego miejsca (pomimo problemów z plecami) Austriak Marco Schwarz zapewnił sobie małą kulkę w klasyfikacji slalomu. A Pinurault? Otóż Alexis nie ukończył drugiego przejazdu i nie zdobył punktów. W ten sposób jego sytuacja naprawdę się skomplikowała. Jeśli bowiem po raz drugi z rzędu nie zdobędzie wielkiej Kuli będąc faworytem przez cały sezon, szansa taka może się więcej nie powtórzyć. Francuz w tej sytuacji liczyć musi na słabszą dyspozycję Odermatta w konkurencjach szybkościowych, lub brak możliwości ich przeprowadzenia. Jednocześnie powinien zdobyć możliwie dużo punktów w ostatnim slalomie, co pod tak ogromną presją nie będzie łatwe…

Podsumowując: to, co jeszcze w połowie sezonu wydawało się oczywiste wcale takie nie jest i właśnie dzięki temu emocjonujemy się sportem. Bardzo lubię Alexisa Pinturault, który przypomina mi nieco postać znanego niegdyś tenisisty Stefana Edberga (uprzejmy, dobrze wychowany, elegancki), ale kibicować będę Marco Odermattowi, gdyż jego pościg w końcówce sezonu jest doprawdy godny podziwu. Namieszać może pogoda, ale pewny jestem, że Szwajcarzy staną na głowie, żeby przeprowadzić konkurencje szybkościowe i dać swojemu zawodnikowi większe szanse. Szykują się doprawdy ogromne emocje.

Znaczniki

Podobało się? Doceń proszę atrakcyjne treści i kliknij:

Dodaj komentarz

Zobacz także

Inne artykuły

nowe narty

Nowości w świecie nart na 2024/2025

Tradycyjnie na początku sezonu rzucamy garść newsów. Z mnogości mniej lub bardziej udanych innowacji technicznych staramy się wybrać te najbardziej wartościowe. Skitouring, freeride, allmountain czy jazda po przygotowanych trasach –

maxx booldożer

Słodkie życie zwykłego instruktora

Osrodek narciarski X gdzieś we Włoszech, grudzień, godzina 6.35. Budzik przeszywa i ogłusza. Za oknem jest jeszcze ciemno. Buty, kask, bidon, rękawiczki – w plecaku. Wkrętarka z zapasową baterią, wiertarka, klucz

braathen

Cały we łzach – po pierwszym gigancie sezonu

Szast-prast, i ani się obejrzeliśmy, jak rozpoczął się kolejny alpejski sezon. Tradycyjnie pierwsze zawody odbywają się w ostatni weekend października w austriackim Sölden, na wymagającej trasie lodowca Rettenbach. Nigdy

Newsletter

Dołącz do nas – warto

Jeśli chcesz dostawać informacje o nowościach na stronie, nowych odcinkach podcastu, transmisjach live na facebooku, organizowanych przez nas szkoleniach i ważnych wydarzeniach oraz mieć dostęp do niektórych cennych materiałów na stronie (np. wersji online Magazynu NTN Snow & More) wcześniej niż inni, zapisz się na newsletter. Nie ujawnimy nikomu tego adresu e-mail, nie przesyłamy spamu, a wypisać możesz się w każdej chwili.