Wygrała Tina Maze – czy jest wagi ciężkiej? Raczej nie, ale jest na pewno jedną z najlepiej (o ile nie najlepiej) przygotowanych fizycznie zawodniczek. Po prostu Tina wjeździła się już w nowe narty i bardzo jej pasują. Widać było wyraźnie, że jej fazy „stivotingu” były najkrótsze, najwcześniej „zapinała” krawędzie i wyjeżdżała z wirażu śladem ciętym.
Niestety jazda Maze i Tessy Worley w pierwszym oraz Kathrin Zettel, Stefanie Koehle i Maze w drugim przejeździe to raczej ewenementy na tle innych. W pozostałych, niezwykle licznych przypadkach miałem wrażenie, że oglądam Vreni Schneider, Petrę Kronberger czy Anitę Wachter z ich najlepszych lat. Wrażenie podróży w czasie. Panie stoją znacznie bardziej nad nartami, fazy ześlizgów są dłuższe, a odległość od mijanych bramek większa. Mnie się nie podoba, jeśli ktoś ma inne zdanie – jego wola, gdyż trudno dyskutować o gustach.
Wydaje mi się jednak, że przy tak skomercjalizowanym świecie to „archaiczne” narciarstwo ma jeszcze mniejsze szanse na podbicie serc młodych ludzi, a sam FIS „strzela sobie w stopę”. Bardzo bym chciał, żeby jutro zawody panów się odbyły. Po prostu chce zobaczyć jak pojadą i czy wrażenie nostalgicznych gigantów pozostanie. Więcej na temat gigantów, przepisów, statystyk wypadków i nowej techniki w drugim numerze NTN Snow & More 1 grudnia 2012.