Trudno go nie uwielbiać, ale w karierze każdego sportowca przychodzi moment, w którym trzeba podjąć męską decyzję. Didier Cuche oznajmił w Kitzbuehel, że aktualny sezon jest jego ostatnim w karierze. Wielu zawodników chciałoby móc trenować tak długo i osiągać takie sukcesy. Szwajcar to rocznik 1974. Czapki z głów! Obwieszczenie Cuche’a odbyło się podczas specjalnie zwołanej konferencji prasowej, w której uczestniczyło ponad dwustu dziennikarzy.
Jestem przekonany, że wybrałem właściwy moment na odejście z profesjonalnego sportu. Jestem sprawny, czuję się dobrze, wciąż jestem w czołówce i wciąż stać mnie na zwycięstwa. Chciałbym odejść z Pucharu Świata będąc na topie. Zakończę karierę tej wiosny.
Trochę dziwić może fakt, że Didier nie oznajmił urbi et orbi o planach przejścia na zawodniczą emeryturę choćby podczas zjazdowego Pucharu Świata w Wengen. Taka informacja to również dodatkowe zainteresowanie konkretnym wydarzeniem. Cuche jednak wyjaśnił sprawę prosto:
To tutaj w Kitzbuehel świętowałem swoje pierwsze zwycięstwo pucharowe. Właściwie to był początek mojej kariery. Jest kilka takich wyścigów, które wywołują u mnie bardzo pozytywne emocje. Podobnie jak Adelboden w 2002 roku, ale to zawsze najbardziej czułem w Kitz. To downhillowa Mekka w narciarstwie alpejskim. Być może to właśnie jest wytłumaczenie, dlaczego tutaj ogłosiłem swoje odejście w miejscu, które tyle dla mnie znaczy.
Legendarny fachowiec od konkurencji szybkościowych podkreśla, że ta decyzja wynika z przeczucia, instynktu. Czas na smutek jeszcze przyjdzie, bez wątpienia, jak stwierdził. Wciąż wiążą go kontrakty z Audi i Corum. Zdobywca Kryształowej Kulki za zjazd chce kontynuować współpracę. Negocjuje także z Headem. Planuje bowiem pracę na rzecz rozwoju młodych talentów narciarskich z regionu, w którym żyje.