Ted Ligety nie pozostawił złudzeń, że w Beaver Creek to on rządzi. W niedzielę nieznacznie przegrał z Marcelem Hirscherem przed tłumnie zgromadzoną publicznością w Beaver Creek. Dziś kibiców pod stokiem Birds of Prey było znacznie mniej, ale za to styl, jaki pokazał Ligety w drugim przejeździe, przekonuje. Cieszy także świetna postawa Austriaka, który nie zamierza tanio skóry sprzedać w tym sezonie. Tym razem role się odwróciły i Hirscher zajął drugie miejsce. Trzeci był Kjetil Jansrud. Norweg omal się nie przewrócił w pierwszym przejeździe, ale utrzymał linię i dojechał do mety. W drugim mógłby być pewny swego, bo wyszedł na prowadzenie, gdyby nie młokos (rocznik ’91) Alexis Pinturault. Do 20-letniego Francuza bowiem należało ostatnie słowo w przedostatnim tej jesieni Pucharze Świata w USA. To on bowiem wygrał pierwszy przejazd. Być może właśnie na tym polegała taktyka starego wyjadacza Teda Ligety, by pierwszą próbę zaliczyć bez wchodzenia na pełne obroty? Ligety zaatakował z czwartego miejsca i wygrał. Chociaż trener kadry Sash Rearick przyznał, że nerw trochę przycisnął Teda po pierwszym przejeździe, który chorobliwie nie lubi przegrywać. Co uzasadnił mistrz świata w wypowiedzi po zawodach:

Jechałem na krawędzi ryzyka. Wiem jedno, że gdybym jeździł w ten sposób, większość razy nie dojeżdżałbym do mety.

A Pinturault (drugi w Soelden!) zapłacił frycowe, choć ma papiery na wygrywanie, jak mało kto! Czwarta lokata ujmy nie przynosi, ale już był w ogródku… Na pewno z zazdrością patrzą na niego trenerzy amerykańskiej ekipy, choć dziś mogli być zadowoleni z występów Tima Jitloffa (’85) i Tommy’ego Forda (’89), bo na pewno nie z zachowawczej jazdy Bode Millera. No, chyba że założeniem było ukończenie zawodów na punktowanym miejscu. To mu się udało, w odróżnieniu od niedzieli, kiedy nie zmieścił się do finału.

Dodamy jeszcze trochę statystyk. Ted Ligety po raz drugi triumfował w tym sezonie i po raz dziesiąty w karierze. Wszystkie te zwycięstwa odniósł w gigancie, dzięki czemu wyszedł na prowadzenie w klasyfikacji najlepszych gigancistów ze Stanów Zjednoczonych. Wyprzedził Phila Mahre i Bode Millera. W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata prowadzi Aksel Lund Svindal (dziś szósty), przed Ligety i Diderem Cuchem

Juro historyczny start kobiet na trasie Birds of Prey – supergigant – pierwszy w historii. Dotąd ten stok był zarezerwowany tylko dla Pucharów Świata mężczyzn. Ponoć cieszą się, że będzie szybko. My też się cieszymy.