Tytuł książki Marka Hłaski przyszedł mi na myśl, kiedy na drodze z Cross Pass, gdzie znowu byliśmy, spotkaliśmy wielkie ciężarówki mozolnie pnące się serpentynami. Cholernie to niebezpieczna praca – szczególnie przy zjazdach.
Dziś po raz pierwszy spotkaliśmy na stoku Polaków. Kilku snowboardzistów i narciarzy. Oni trafili do raju, a my niestety musimy wracać do roboty.
Narciarsko dzień piękny. Zjazd z Sadzele – podobnie jak wczoraj – do drogi do wioski Kazbegi, tyle tylko, że innymi stokami. Widzieliśmy z daleka jedynie nasze ślady z wczoraj, znaczy – nikt inny tędy wczoraj nie zjeżdżał. Do Gudauri powrót taksówką. Chłopaki poszli jeszcze raz na grań do lądowiska helikoptera na kolejny piękny widokowo zjazd. Dla mnie półgodzinne podejście na wysokości 3000 m n.p.m. po siedmiu dniach intensywnego jeżdżenia to było za dużo.
Szkoda nam, że już wracamy, ale nosimy się z postanowieniem rychłego powrotu do narciarskiego raju w Gruzji.
1 komentarz do “Następny do raju…”
Pozazdrościć tych puchów-brzmi super :)
*teraz ktoś skomentował :)