Następny do raju…
Tytuł książki Marka Hłaski przyszedł mi na myśl, kiedy na drodze z Cross Pass, gdzie znowu byliśmy, spotkaliśmy wielkie ciężarówki mozolnie pnące się serpentynami. Cholernie to niebezpieczna praca – szczególnie
Tytuł książki Marka Hłaski przyszedł mi na myśl, kiedy na drodze z Cross Pass, gdzie znowu byliśmy, spotkaliśmy wielkie ciężarówki mozolnie pnące się serpentynami. Cholernie to niebezpieczna praca – szczególnie
Tomek Kurdziel relacjonuje z Gruzji freeride’owy wypad grupy przyjaciół. Poszczególne relacje coraz bardziej zachęcają do wyjazdu na off-piste w Kaukaz… W oczekiwaniu na kolejne teksty prezentujemy kolejną dawkę zdjęć przysłaną przez redaktora
Cokolwiek bym nie napisał i tak nie odda to nawet w najmniejszym stopniu naszych dzisiejszych doznań w górach Kaukazu. Wielki Czarownik Waka-Waka zafundował nam dwa gigantyczne zjazdy. Z samej góry wyciągu numer 4 (3300
To był prawdziwy „big day”. Dziś był dzień, kiedy po raz pierwszy wspomnienia z Alaski nieco przybladły. Zaczęło się słabo od rozgrzewkowego zjazdu w cholernej szreni, a potem… Potem mieliśmy umówione
Siedzę sobie spokojnie pod stołem i odszczekuję każdą złą rzecz jaką powiedziałem lub napisałem dotąd na temat Gudauri. Dzisiejszy dzień zrekompensował wszystko: popychanie samochodu pod górę na odcinku trzech kilometrów,
Śnieg, zawierucha, mróz i mgła. Chłopaki idą na narty – jak dobrze, że to nie ja! Ta parafraza znanego żarciku oddaje dzisiejszą sytuację. Moim zdaniem nie dało się wyjść. Opad śniegu i całkowity
Tym razem przypomniały mi się Czerwone Gitary (taki zespół był). W ciągu dwóch dób spadło około 80 cm śniegu i nie przestaje. Dziś uprawialiśmy narciarstwo przytrasowe w głębokim śniegu, gdyż z powodu
Wczoraj, za jedyne 170 lari mogliśmy sobie wepchnąć naszą taksówkę pod górę do ośrodka. Nasz dzielny kierowca nie zabrał łańcuchów… Teraz już drugi dzień jesteśmy w Gudauri. Dziś po raz pierwszy
Tytuł tego wpisu to puenta jednego z dowcipów o radiu Erewań. Starsi może pamiętają, młodsi niech spytają starszych. W każdym razie wylądowaliśmy w Gruzji. Tbilisi o 6.00 rano podziwiane z okien naładowanego nartami