Za kulisami PŚ: ceremonie dwie

Są dwie ceremonie po zakończeniu rywalizacji w Pucharze Świata. Jesteśmy w Południowym Tyrolu w Groeden/Val Gardenie, a właściwie w St. Cristinie. Jedna kwiatowa. Druga oficjalna. Kwiatowa odbywa się zaraz po dojechaniu ostatniego zawodnika do mety. W supergigancie ostatni to Mołdawianin. Wcześniej finiszował Białorusin. Zawodnicy, wydawałoby się, egzotyczni. Ostudzę jednak śmiechy. Polacy nie startowali wcale. To dopiero egzotyka!
Stoimy w wydzielonej strefie dla dziennikarzy. Fotografujemy, nagrywamy i przede wszystkim obserwujemy największe gwiazdy sportu narciarskiego. Dzięki nim pół świata kupuje narty i buty. Dzięki nim ekscytujemy się, bawimy się w Ligę Typerów NTN, gramy w Ski Challenge, stawiamy pierwsze kroki na stoku i zostajemy maniakami na całe życie. Są wielcy i to słychać, widać i czuć. Choćby po kibicach. Fankluby szaleją. Ochroniarze mają pełne ręce roboty, aby nikt nie wdarł się do nieodpowiedniego sektora. Koło mnie stoi brytyjski dziennikarz. Pracuje dla heada, ale ma też swoją prywatną stronkę poświęconą racingowi. Co chwilę woła po imieniu. Przychodzi Jansrud, Svindal, Olsson, Cuche… Muszą czy chcą?
Kiedy do mety dojeżdża zamykający listę Mirko Deflorian (rocznik 1980) strażacy w oka mgnieniu rozstawiają podium. Z trasy zjeżdżają się fotoreporterzy, a przede wszystkim członkowie ekip. Trenerzy z krótkofalówkami, którzy meldują oczekującym na start zawodnikom o przygodach na trasie ich poprzedników. Fotografowie przenoszą się przed podium, by uwiecznić moment wręczenia kwiatów pierwszej trójce. Beat Feuz poważnieje. Hymn Szwajcarii. Amerykanin Bode Miller zdejmuje czapkę. Podobnie Kjetil Jansrud patrzy gdzieś w dal. Chwila powagi. Po co im bukiety? Nawet fankluby się rozeszły. Wodzirej przy południowotyrolskim igloo nawołuje do tańców. Szwajcarzy z wielkimi krowimi dzwonami na koromysłach skusili się. Jeszcze nie tańczą, ale piją. W końcu to wielki dzień Szwajcarii. Mimo że to nie Didier Cuche ani Carlo Janka dali odpór atakowi ekip z krajów niealpejskich. Niewiele brakowało, a Amerykanin i dwóch Norwegów zajęłoby podium. Lokalnym Włochom chyba wszystko jedno, bo ich pupil Werner Heel daleko. Również potrójny medalista ostatnich mistrzostw świata Christof Innerhofer furory nie zrobił. Rozczarowanie?
Po ceremonii kwiatowej Bode Miller wchodzi do autobusu w amerykańskim stylu Greyhoundów. Oldschool. Niemieckie blachy. Podjeżdża Audi i zawozi go w błyskach fleszy do centrum prasowego, bo tam odbywa się konferencja prasowa. Kilka pytań i choć odpowiada pełnymi zdaniami, obszernie, wyczerpująco, w końcu pyta: Good? I wychodzi. Potem pod ostrzałem Jansrud, w końcu Feuz. Tłumaczenia podjęła się Helen. Doskonała znajoma Tomka Kurdziela, Marcina Szafrańskiego i Witolda Domańskiego – komentatorów Eurosportu. To im dedykowana jest treść tworzona przez Helen. To ona zaopatruje ich w „koliberki”, czyli informacje z ostatniej chwili z obozów poszczególnych ekip. Czy to narodowych, czy to teamów sprzętowych. Tak aby telewidzowie usłyszeli plotki i żelazne fakty.
Wieczorem zainteresowanie przenosi się do sąsiedniego miasteczka. Ortisei/St. Ulrich ma coś, czego brakuje w Santa Christina – coś na kształt starówki, a przynajmniej centralny plac – plac św. Antoniego. Tam pod ciężarem zapowiadanej od kilku dni śnieżycy odbywa się oficjalne wręczenie nagród. Czołowa szóstka dostaje pamiątkowe trofea. Niby to puchar, ale nie taki, z którego chciałoby się napić szampana, czy czegoś tam. To takie „gie”. Litera na drucie. Gie jak zapewne Groeden – Val Gardena, w wolnym tłumaczeniu Dolina Ogrodów. Feuz otrzymuje jeszcze obraz, grafikę taką pędzlem maźniętą żółto-niebieską.
Zmiana warty. Jupitery przenoszą wiązkę na nowych bohaterów wieczoru. Z supergigancistów na zjazdowców. W końcu w sobotę ma się odbyć długo wyczekiwany wyścig Saslong Classic. Zjazd co się zowie, na jednej z klasycznych tras. Kawał historii. Organizatorzy przypomnieli ją w pigułce pokazując fragmenty dawnych zawodów, upadków, zwycięstw… Bode Miller patrzy jak zaczarowany. Za chwilę będzie losował numer startowy. Szkrab w ogromnym koszu na plecach ma styropianowe kulki – niczym śnieżki idealnie lepiące się z odwilżowego śniegu. Autograf na kulce i daleki rzut w tłum. Styropian daleko nie lata, więc niektórzy z czołowej piętnastki klasyfikacji downhillu wręczają je sierotkom w plastronach startowych. Scenariusz dopracowany. Konferansjer stosuje języki świata. Pyta po niemiecku, francusku i włosku, tłumaczy na angielski, zagaduje widzów po laudyńsku. Przedstawiciele lokalnych szkółek narciarskich tworzą szpalery z pochodniami. Zupełnie jak pod Pałacem Namiestnikowskim. Jedni na żółto, drudzy ubrani na czerwono. Szaleństwo. Autografy. Okrzyki. Zdjęcia… Klausa Kroela tak osaczyli, że nie możemy przecisnąć się, by wyjść poza zomoskie zapory przeciw gapiom i kibolom. Tak. W narciarstwie też są kibole i nikt ich nie tępi. W Alpach to sport na pełnych prawach. Sport, którym ktoś się interesuje. Jak u nas futbolem.
Wieczór wieńczy wystawna kolacja dla dziennikarzy. Teraz dopiero przekonałem się ilu nas pracuje przy Pucharze Świata w Val Gardenie. Tłumy. Krząta się też kelnerka. Polka spod Słupska. Pyta i sama sobie odpowiada:

Przyjechaliście na te zawody, co oni jeżdżą z takimi krzywymi kijkami? Ja na nartach się boję, ale za to na sankach jeżdżę.

Znaczniki

Podobało się? Doceń proszę atrakcyjne treści i kliknij:

Dodaj komentarz

Zobacz także

Inne artykuły

volkl

100 lat firmy Völkl

Firma Völkl… Niemiecka precyzja. Narty, które odegrały wielką rolę w moim życiu. Prawdopodobnie nie tylko moim. Już ich bardzo specyficzna i utrzymywana od lat w tym samym stylu szata graficzna robi

schwarz

Sölden – dzień drugi

Niestety, niestety. Pogoda w drugi dzień zmagań w Sölden nie była już tak łaskawa, jak w sobotę. Nad doliną od czwartku wisiała groźba Fohnu, czyli wiatru halnego. Wreszcie w nocy z soboty na niedzielę masy

gut-behrami

Inauguracja – pojedynek weteranek

Lepszej inauguracji alpejskiego Pucharu Świata nie mogliśmy sobie wyobrazić. Piękna, słoneczna pogoda, stoki delikatnie przyprószone świeżym śniegiem, a na starcie cała światowa czołówka gigancistek. Wśród startujących pań, dwie

stalkant

Wróżenie z kuli – przed nadchodzącym sezonem PŚ

Możemy tu wypisać kilka banałów o upływie czasu. Przedstawimy jednak fakty. Alpejczycy trenują już na południowej półkuli w Nowej Zelandii czy Ameryce Południowej. A u nas w kraju Stalkant FM, samozwańcze medium narciarskie

Newsletter

Dołącz do nas – warto

Jeśli chcesz dostawać informacje o nowościach na stronie, nowych odcinkach podcastu, transmisjach live na facebooku, organizowanych przez nas szkoleniach i ważnych wydarzeniach oraz mieć dostęp do niektórych cennych materiałów na stronie (np. wersji online Magazynu NTN Snow & More) wcześniej niż inni, zapisz się na newsletter. Nie ujawnimy nikomu tego adresu e-mail, nie przesyłamy spamu, a wypisać możesz się w każdej chwili.