Obejrzyjcie te trzy przejazdy. Pierwszy to gigant na nartach o promieniu ok. 35 m z roku 1996 w wykonaniu Michaela von Gruenigena. Drugi to ten sam zawodnik na nartach o promieniu poniżej 21 m w roku 2003, trzeci to Warner Nickerson (wschodząca gwiazda amerykańskiej kadry) testujący prototyp o promieniu 40 m.
Na pewno zwróciliście uwagę na zdjęcie nad tekstem. To kompilacja Warnera Nickersona, który niedawno testował narty gigantowe o promieniu 40 m (film trzeci). Ten jegomość z prawej strony z kolei, to sam Kjetil Andre Aamodt w 1993 roku. Zdjęcie pochodzi z mistrzostw świata, które odbyły się w Japonii (Morioka-Shizukuishi). Promień nart: 32-33 m. Dodajmy, że Norweg jechał wówczas po złoty medal!
Która jazda podoba się Wam najbardziej? Tak z ręką na sercu! Pod filmami znajdziecie sondę. Możecie oddać swoje głosy, na czym zależy nam szczególnie. Chcemy się przekonać, czy tylko my podchodzimy sceptycznie do planowanych zmian…
3 komentarze do “Wolta w ewolucji nart”
Witam,
czy dało by się zrobić jakiś pełny przekrojowy przegląd historii ewolucji taliowania?
Po prostu tabelę – typu: rok / radius + do tego ew. inne parametry jak płyta, min. talia itp.
Oczywiście wg przepisów FIS, i oczywiście kiedy one w ogóle narzucały jakieś ograniczenia.
Ot, z ciekawości – np. byłoby łatwiej oglądać i oceniać starsze filmy, zawodników, technikę itp.
dobra, wyjątkowo (chociaż z daleka poznałbym że Twoja;-) przentacja. najlepiej wiesz zresztą, że do czasu „wymarcia” dinozaurów nic się w filozofii nie zmieni ale… może dożyjemy? ;-))) hej
Najlepiej jechał Micheal w drugim filmie. Perfekcyjny balans, gładka jazda. Ale po prostu rozstaw bramek był idealny dla promienia nart. Młody Yankes kaleczył bo bramki były ustawione ciasno jak na zawodach amatorów w Polsce. Dowcip polega na tym, że dłuższy promień skrętu ( te nowe 40 m) aby jazda była czysta (na krawędzi) wymaga szerszego ustawienia bramek a to przyspieszy konkurencję i spowoduje więcej kontuzji. Jeżeli zaś bramki będą ustawiane jak dzisiaj to zawodnicy będą ślizgać się w części skrętu. To z kolei przy dzisiejszej sztywności sprzętu i twardości tras będzie jeszcze bardziej kontuzjogenne. To rozumie każdy odrobinę „przejeżdżony” amator. Od czasu jak jeżdżę na nartach taliowanych (ponad 10 lat) mimo zaawansowanego wieku (50+) przestały boleć mnie kolana od „szurania” i nawet po długim jeżdżeniu uda mi nie „dygają”. Techniką odciążeniową jeżdżę tylko po miękkim śniegu i w puchu i staram się to robić tylko w fazie zmiany kierunku, resztę jadąc na krawędziach. Efekt- nawet wiosenna chlapa nie powoduje zmęczenia i niekontrolowanych „zacięć”. Większość narciarzy „urlopowych” nie zauważy zmian . „Cruisując” w kurorcie jedzie się tak czy inaczej techniką „szuraną” więc jeżeli producenci idąc w kierunku obranym przez FIS zaczną wydłużać promień nie spotka się to z oporem „mas”. Nauczenie się carvingu wymaga pewnego wysiłku a szuranie jest stosunkowo proste. Efektem będzie wprawdzie większa kontuzjogennoęć bo dłuższe narty będą stawiały większy opór a narty mocno taliowane łatwiej wprowadzić nawet w skręt „szurany” niż mniej taliowane ale „masy” kupią wytłumaczenia bandy dziadków z FIS i zależnego od nich przemysłu o bezpieczeństwie. Jedyna nadzieja w tym, że powstanie jakaś liga na rzecz rozwoju narciarstwa, że producenci zobaczą swój interes w propagowaniu carvingu i pojawi się cykl zawodów podobnych do tych w narciarstwie new school, które zastąpią Puchar Świata FIS. I może wreszcie slalom carvingowy zostanie jedną z konkurencji zjazdowych, może nawet elementem kombinacji alpejskiej, co już dawno powinno się stać. A jeżeli nie to do jazdy po trasach będę zamawiał w RTC narty z modeli 2007- 2011 i zostanę carvingowym oldschoolowcem.