dainese

Podróż, która zmieniła niejedno życie

„Podróże kształcą wykształconych” – to stare powiedzenie trafia dosłownie w punkt, gdyż ludzie bez wyobraźni zawiezieni w nie wiadomo jak piękne, urokliwe czy wartościowe miejsce i tak z takiej wycieczki nic nie wyniosą. Co najwyżej zakupy lub sweet focię… Podróże potrafią jednak otworzyć horyzonty, umożliwić realizację marzeń, spojrzeć na świat trochę inaczej.

Dokładnie tak było w przypadku Lino Dainese’a, który wraz z paroma kolegami latem 1968 roku wyruszył z Vicenzy we Włoszech w podróż do Londynu. Środkiem lokomocji były niewielkie, napędzane dwusuwowymi silnikami skutery marki Vespa. Podczas brytyjskiego etapu podróży Lino się zakochał. Nie byłoby w tym nic bardzo dziwnego, gdyby nie fakt, że młody człowiek za obiekt westchnień wybrał wielkie brytyjskie motocykle, które we Włoszech były w tym czasie prawie zupełnie nieznane. Triumphy, BSA, Nortony… Wraz ze swoimi odzianymi w skóry jeźdźcami robiły wrażenie. Młody Dainese zdecydował, że będzie pracował w branży motocyklowej. Marzyła mu się wytwórnia motocykli, w najgorszym razie warsztat. Rzeczywistość płata jednak figle i dość szybko okazało się, że na taką inwestycję zabraknie mu po prostu gotówki. Firma jednak ruszyła w 1971 roku, a jej pierwszym zadaniem było stworzenie logo marki… Został nim demon prędkości, którego głowa po kilku modyfikacjach zdobi produkty firmy do dziś. Zaledwie rok później zrealizowano pierwsze zamówienie: były to spodnie motocrossowe. Ponieważ Lino uszył je z głową i były wygodne, szybko znalazł nabywców na następne. Już w roku 1974 Dainese zaczął szyć ubrania ze skóry, także kombinezony wyścigowe. Pierwszym światowej klasy zawodnikiem, który jeździł w kombinezonie z Molveny, był Dieter Braun, a następnie legenda motocyklizmu Giacomo Agostini. Przełomowy dla firmy i świata sportu był rok 1979, kiedy to światło dzienne ujrzał pierwszy, wygodny ochraniacz pleców skonstruowany na wzór pancerza langusty. Ówcześni zawodnicy motocyklowi nie wyobrażali sobie bez niego startów. Jego sława szybko przeniosła się na inne dyscypliny, w tym i narciarstwo, choć dopiero w 1994 roku zrealizowano linię ochraniaczy specjalnie dedykowanych do sportów śnieżnych. Kolejny światowy hit firmy to produkowane od 1981 roku motocyklowe skórzane kombinezony, skrojone na siedzącym na jednośladzie manekinie, z wszytymi elastycznymi wstawkami. Dzięki temu podczas jazdy nigdzie nie ciągnęły i nie utrudniały prowadzenia. Można więc było wyposażyć je w różne ochraniacze, jak slidery na kolanach, ochraniacze na plecach i łokciach.

Wnikliwy czytelnik zapewne zada w tym momencie pytanie: czemu poruszamy się cały czas w obrębie sportów motorowych? Ano właśnie! Przez te wszystkie lata firma Dainese zdobywała doświadczenie w produkcji kombinezonów i ochraniaczy w sporcie, który jest daleko bardziej niebezpieczny niż narciarstwo. Przecież kombinezon motocyklowy uszyty jest z ponad dwustu części! Kiedy więc w roku 2003 światło dzienne ujrzała pierwsza kolekcja ubiorów narciarskich, była ona bardzo dojrzała i przemyślana.

Czas na kolejną podróż. Teraz to my jedziemy do głównej siedziby firmy Dainese w Molvenie niedaleko Vicenzy. Mamy spotkać się z osobami odpowiedzialnymi za powstawanie kolekcji i rozwój produktów. Ekscytująco! Dodatkowo podróżująca ze mną Dominika jest wielką fanką Valentino Rossiego, który jest jeźdźcem firmy. Może akurat będzie w siedzibie?

Wita nas trzech młodych mężczyzn, którzy stanowią trzon ośrodka rozwoju produktów. Idziemy do showroomu zobaczyć, czym Dainese mogłoby nas zaskoczyć.

„Nasza kolekcja ubiorów narciarskich podzielona jest na kilka linii” – mówi Davide Brugnoli. „Najbardziej dumni jesteśmy obecnie z linii AWA (All Weather Activity) i HP1 (High Performance). Pierwsza dedykowana jest dla narciarek oraz narciarzy amatorów jeżdżących dla przyjemności, ale w każdych warunkach pogodowych i ambitnie. Druga jest przeznaczona dla narciarzy sportowców, którzy potrzebują stroju do bardzo ambitnej jazdy lub nawet treningów jako okrycie wierzchnie. Obie linie zbudowane są na bazie konstrukcji warstwowej. To znaczy, że kurtki nie zawierają ociepliny, a stanowią jedynie osłonę przed wiatrem, śniegiem czy ewentualnym deszczem. Kiedy jest zimno, pod spód zakładamy drugą kurtkę wykonaną przy użyciu ociepliny Primaloft Silver (linia AWA) lub Polartecu Alpha (linia HP1). W przypadku HP1 to samo dotyczy spodni. Nasze ubiory wykonujemy przy użyciu własnej rozciągliwej membrany D-Dry+ lub Dermizax NX (produkty trochę niższych linii). W nadchodzącym sezonie w kurtkach AWA M1 i HP1 RC zaprezentujemy absolutną światową nowość, czyli materiał Trailknit. To nasz własny patent. Jest nim tkanina wykonana w ten sam sposób, w jaki babcie robią swetry na drutach, tyle tylko, że na trójwymiarowym modelu. Tkaninę tę zastosowaliśmy w formie bardzo rozciągliwych paneli w strategicznych miejscach. Dla przykładu w modelu AWA M1 są to zewnętrzne części rękawów i ramiona. Taka konstrukcja zapewnia niesamowitą ruchomość bez potrzeby dodawania luźnego materiału. Oczywiście pomysł zaczerpnęliśmy ze sportu motocyklowego. Największą ciekawostką jest fakt, że Trailknit jest tak samo wodoodporny i oddychający jak D-Dry+, czyli wytrzymuje 30 tys. mm słupa wody i przepuszcza 30 tys. g pary wodnej na metr kwadratowy w 24 godziny. To naprawdę sporo. Nie pytaj, jak to osiągnęliśmy – to nasza tajemnica firmowa. Kolejny światowy hit to linia bielizny kompresyjnej HP1 BL. Jest ona – podobnie jak oznaczona tym symbolem odzież wierzchnia – przeznaczona dla ambitnych narciarzy. W latach 40. ubiegłego stulecia amerykański fizyk Arthur Iberall odkrył w ludzkim organizmie punkty, które nigdy się nie poruszają bez względu na intensywność aktywności fizycznej. Jeśli przez te punkty poprowadzimy linie, otrzymamy tak zwane lines of non-extension, czyli linie nierozciągliwe. To odkrycie umożliwiło skonstruowanie skafandrów do lotów w kosmos, gdzie nie występuje grawitacja, a ludzkie mięśnie szybko ulegają degradacji. Jak wiecie, firma Dainese przygotowuje specjalny kombinezon dla NASA, który ma być użyty podczas załogowej misji na Marsa. Doświadczenia z programu kosmicznego postanowiliśmy wykorzystać do stworzenia bielizny kompresyjnej. W naszych produktach po prostu pojeździsz dłużej bez zmęczenia” – opowiada Davide.

Niesamowite. My jednak chcielibyśmy wiedzieć, jak powstają takie produkty. Czy są wynikiem tylko i wyłącznie burzy mózgów? „Sprawa jest prosta – ciągnie dalej Davide – oczywiście, że w dziale rozwojowym robimy burze mózgów, zastanawiając się, jakie produkty mogłyby być potrzebne. To jednak nie wszystko. W firmie każdy, kto zajmuje się konkretnymi kolekcjami, jest narciarzem lub motocyklistą, a najczęściej jednym i drugim. Słuchamy też uwag naszych gwiazd sportu, a mamy ich kilka. Valentino Rossi, Sophia Goggia – dla przykładu. Jednak naszym największym atutem jest możliwość wyprodukowania prototypów tu na miejscu, w Molvenie. Mamy do tego wszystkie potrzebne maszyny i specjalistów. I choć produkcja, jak w przypadku ogromnej większości znanych firm, odbywa się na Dalekim Wschodzie, to dzięki temu mamy ogromną przewagę, ponieważ oszczędzamy mnóstwo czasu. Robimy prototypy i idziemy je testować. Na tor lub w góry. Proste i skuteczne. Po próbach poprawiamy to i owo i wysyłamy gotowy prototyp do fabryki. To samo dotyczy oczywiście ochraniaczy”.

dainese

Po zakończonej prezentacji udajemy się jeszcze do muzeum Dainese. Ogromne wrażenie robi las motocyklowych kombinezonów wiszących w wielu rzędach. Każdy z nich ma swoją historię. „Zbieramy kombinezony po wypadkach” – mówi tym razem Nicola. „Na podstawie oględzin uszkodzeń każdy następny możemy wykonać lepiej, aby był bezpieczniejszy dla zawodnika”.

Mijamy „hall of fame”. Widzę, jak Dominika z pietyzmem dotyka wyścigowych strojów Valentino Rossiego. Fajnie, jak ktoś się czymś naprawdę pasjonuje… Przechodzimy do działu poświęconego systemowi D-air. Są to specjalne poduszki napełniające się gazem w razie upadku motocyklisty na torze lub narciarza podczas zjazdu. Ten system uratował już niejedno życie ludzkie…

Naszą podróż kończymy w kosmosie. Założenia kombinezonu dla astronautów długo przebywających w stanie nieważkości są jasno określone: strój ma być skuteczny, lekki i nie krępować ruchów. Wcale niełatwo będzie to osiągnąć.

I tak toczy się podróż, która zaczęła się na skuterze Vespa do Londynu, a kończy w pojeździe kosmicznym lecącym na Marsa. Chociaż ludzie z firmy Dainese nie powiedzieli chyba jeszcze ostatniego słowa.

Znaczniki

Podobało się? Doceń proszę atrakcyjne treści i kliknij:

Dodaj komentarz

Zobacz także

Inne artykuły

maxx booldożer

Słodkie życie zwykłego instruktora

Osrodek narciarski X gdzieś we Włoszech, grudzień, godzina 6.35. Budzik przeszywa i ogłusza. Za oknem jest jeszcze ciemno. Buty, kask, bidon, rękawiczki – w plecaku. Wkrętarka z zapasową baterią, wiertarka, klucz

braathen

Cały we łzach – po pierwszym gigancie sezonu

Szast-prast, i ani się obejrzeliśmy, jak rozpoczął się kolejny alpejski sezon. Tradycyjnie pierwsze zawody odbywają się w ostatni weekend października w austriackim Sölden, na wymagającej trasie lodowca Rettenbach. Nigdy

magazyn ntn snow & more

Pierwszy numer NTN Snow & More już dostępny!

Z dumą prezentujemy okładkę pierwszego numeru NTN Snow & More na sezon 2024/2025! Tegoroczna okładka, w mocnym kolorze pomarańczowym, nawiązuje zarówno do modnych trendów w narciarstwie (powrót Marcela Hirschera, który będzie startować

amp

AMP 2024: Gwiezdny pył z mistrzostw

Maja Chyla (UJ Kraków) oraz Bartłomiej Sanetra (AWF Katowice) obronili tytuły Akademickich Mistrzów Polski w gigancie, a do tego dołożyli zwycięstwa w slalomie, zgarniając komplet złotych medali. Po dwóch dniach eliminacji w wiosennej

Newsletter

Dołącz do nas – warto

Jeśli chcesz dostawać informacje o nowościach na stronie, nowych odcinkach podcastu, transmisjach live na facebooku, organizowanych przez nas szkoleniach i ważnych wydarzeniach oraz mieć dostęp do niektórych cennych materiałów na stronie (np. wersji online Magazynu NTN Snow & More) wcześniej niż inni, zapisz się na newsletter. Nie ujawnimy nikomu tego adresu e-mail, nie przesyłamy spamu, a wypisać możesz się w każdej chwili.