„Jak ci kot przebiegnie, nie myśl, że to pech. Wyrwij kotu z dupy nogę. Niech lata na trzech”. Taką oto dedykację zapamiętałem, z jednej z książek, którą dostałem za bycie największym pechowcem obozu jeździeckiego w Łącku. Brzmi to źle. Wiem, ale po prostu wlazłem na szkło gołą stopą. Tyle tłumaczeń. Co mają wspólnego zabobony w postaci tych kotów przebiegających albo jeleni ze sportem narciarskim? Wydawałoby się niewiele. Może trochę jednak nie tak mało, gdyż wiele/u bałwanów jednak jeździ na nartach (a one mają wiele wspólnego z jeleniami – vide foto; wprawne oko wypatrzy również jakieś ptaszysko, co obsiadło owego bałwana). Po drugie, jak się okazało w Kanadzie, podczas treningu w miejscowości Nakiska omal nie doszło do zderzenia pierwszego stopnia.
O wielkim szczęściu może mówić Marc Gisin, który o mało co uniknął zderzenia z jeleniem, który z zupełnego nienacka wparował na trasę treningu.
Wystarczy spojrzeć na ten pierwszy krótki filmik poniżej.
Jak się to mogło skończyć? Na przykład tak, jak na filmie nr 2. Mam wrażenie, że mimo wszystko narciarz przemieszczał się znacznie szybciej niż ów kolarz (który zresztą z daleka widział antylopę, czy co go tam staranowało). Domniemywać mogę również, iż kolarz waży mniej znacznie od zawodnika narciarstwa alpejskiego (Gisin waży ponad setkę, a mierzy coś pod dwie setki).
1 komentarz do “Uwaga! Jeleń na trasie”
bałwan z ptakiem. jest moc.