Ja to mam pecha!!! Kolejne dobre i złe wieści… dobre to takie ze zajęłam jedenaste miejsce w Pucharze Świata, no i to tym samym jest złą wieścią, że nie dostałam się znowu do półfinału… Zawody rozegrano we francuskiej miejscowości Alpe d’Huez. Wymarzona miejscówka, wymarzona pogoda, wymarzona „czwórka”, heh, ale niestety się nie udało.
Kwalifikacje jak zwykle odbyły się w przeddzień finałów. Z miażdżącą przewagą wygrała je Fanny Smith przed Ashlegh McIvor, ja uplasowałam się na dziewiątej pozycji. Trasa na początku budziła we mnie respekt – kilka naprawdę dużych skoczni, sekcje rollerów i ostre zakręty czyniły tę trasę bardzo trudną.
Na finały jednak miałam zupełnie inne nastawienie – lepsze :)!!! Już na treningu przed jechałam super. Przyszedł czas na start. W bramkach obok mnie stanęły: najlepsza w kwalifikacjach Szwajcarka Fanny Smith, Jenny Owens z Australii i Austriaczka Katrin Ofner. Ze startu wyszłam trzecia, ale zaraz za pierwszą skocznią wyprzedziłam Ofner i już jechałam za Fanny całą trasę. Wjechałyśmy na ostatni skok do mety i przed nami była jeszcze długa prosta. Niestety Ofner, która jechała za mną zaczęła mnie wyprzedzać tuż przed linią mety. Ostatecznie na foto finiszu była przede mną 1 cm!
Następnym razem na pewno się odegram, seria niepowodzeń musi zakończyć sie serią sukcesów :).
Pozdrawionka z Les Contamines, gdzie będzie następny Puchar Świata.
Jutro trening na trasie.
Kala