Wszystko było jasne, dopóki nie wystartował Aksel Lund Svindal. Didier Cuche wykręcił czas, który przesądzał o drugim zwycięstwie z rzędu w Lake Louise. W sobotę triumfował w zjeździe. Supergigant pojechał tak, że nikt by się nie zdziwił, dlaczego ten 37-letni Szwajcar wykręca najlepsze młynki swoimi headami. Tym razem jednak ostudził szwajcarskie zapędy dominacyjne Norweg. Aksel pojechał po mistrzowsku. Po mistrzostwsku natomiast nie spisali się serwisanci mistrza świata w tej konkurencji. Christof Innerhofer przy pełnej prędkości w lewym skręcie na dziurach stracił nartę i wyrżnął w siatki. Bezpiecznie na szczęście.
Świetną dyspozycję potwierdził w końcu Adrien Theaux. Już można się było obawiać, że jest mistrzem treningów (drugi i pierwszy w czwartek i piątek). Tak jak niegdyś Małysz Adam. Jednak po tym, jak został zepchnięty ze zjazdowego podium przez dwóch szwajcarów i czterech Austriaków, powetował sobie te straty w niedzielę stając na trzecim stopniu podium. Bode Miller ponownie dziewiąty.

Dziś w czołówce w wynikach widać już większe zróżnicowanie narodów. Lecz nawet na samym końcu Polaków nie widać. Nie startowali po prostu.

Za tydzień mężczyźni przenoszą się do Beaver Creek. Tam też się będzie działo!