Przez wiele wieków odnoga doliny, w której umiejscowiło się Sulden (1900 m n. p. m.) nie była zamieszkana. Ludzie żyjący dużo poniżej, w żyznej i ciepłej dolinie Vinschgau wychodzili w góry tylko by zapolować na kozice i niedźwiedzie. Burzliwe dzieje Południowego Tyrolu: wojny, epidemie, powstania chłopskie zmusiły część mieszkańców Górnej Adygi do szukania schronienia w bardziej odludnych miejscach. W ten sposób dotarli do terenów dzisiejszego Sulden a dalej już iść nie mogli, gdyż drogę zastąpiły im naprawdę potężne góry. Dziś te same góry i wspaniały mikroklimat należą do największych „bogactw naturalnych” miasteczka i ściągają turystów ze wszystkich stron świata.
Sulden am Ortler trudno jest porównać do słynnych alpejskich kurortów, choć jeszcze jakieś 80 lat temu liczba turystów odwiedzających Sulden i np. St. Moritz czy St. Anton była porównywalna.
Dzisiaj samo miasto ma do zaproponowania znacznie mniej typowych turystycznych atrakcji niż inne stacje narciarskie. Ot, trochę dobrych hoteli z doskonałymi restauracjami, kilka barów, basen, centrum sportowe i na tym można zakończyć wyliczankę. Godne polecenia jest też muzeum Górskie Reinholda Messnera. Jednak region Sulden oferuje coś naprawdę niezwykłego – święty spokój i brak tłoku na trasach (a także poza nimi).
Okoliczne szczyty, które niegdyś zatrzymały „emigrantów” z dolin są doprawdy imponujące. Nad miastem góruje potężny masyw Ortlera (3902 m n.p.m.), Gran Zebru (3859 m n.p.m.) i Zebru (3740 m n.p.m.). Dokładnie po przeciwnej stronie doliny w ogromnym kotle u stóp Schöntaufspitze (3324 m n.p.m.) umiejscowiono jeden z trzech terenów narciarskich Sulden. Amatorów białego szaleństwa do góry wywozi bardzo wielka i nowoczesna, dwuetapowa kolej linowa. Powyżej górnej stacji kolei system kilku wyciągów krzesełkowych obsługuje kilkanaście tras o różnym stopniu trudności. Wszystkie są bardzo szerokie i doskonale przygotowane, a co najważniejsze prawie wcale nie ma na nich narciarzy. Nie to jednak jest główną atrakcją Sulden. Górski kocioł daje niewiarygodną możliwość jazdy poza trasowej. Z samej góry do dolnej stacji kolei linowej biegnie oznaczona, ale nie przygotowywana trasa – słynna „czarna piątka”. Zjazd nią dostarczy sporo adrenaliny wszystkim amatorom freeride. Zresztą po każdym większym opadzie śniegu Sulden zaludnia się na kilka dni narciarzami poza trasowymi. Wtedy, każdego wieczora głośno jest w barze obok dolnej stacji kolejki i w nieskończoność słuchać można opowieści o „przewagach”. My niestety szczęścia nie mamy, gdyż zapowiadane opady nie nadeszły i musimy ograniczyć się do tras. Próbujemy dwa inne połączone ze sobą niemal w centrum miasteczka tereny narciarskie (Kanzel i Langenstein). Oba oferują fantastyczne i zróżnicowane trasy. Najlepszą rekomendacją niech będzie fakt, że kadra Kanady trenowała supergiganty i giganty na stokach Kanzel przed zawodami w Val Gardena i Alta Badia.
Langenstein, choć ma również doskonałą trasę (nr 10) zachwyca dodatkowo niesamowitymi widokami. Podczas jazdy górnym wyciągiem krzesełkowym podziwiać można jak przed nami powoli, zza garbu wyłania się Ortler w pełnej krasie ze swoją ponad 100-metrową lodowcową czapą. Doprawdy niezwykłe wrażenie. Dolne stacje obu wyciągów usytuowane są dosłownie o kilkanaście kroków od znanego ze wspaniałej kuchni i bardzo serdecznej atmosfery Parc Hotelu, w którym i my się zatrzymaliśmy. To bardzo wygodne rozwiązanie (do dolnej stacji kolei jest tylko 5 min. samochodem lub skibusem).
Do Sulden na pewno wrócimy jeszcze nie raz. Tym razem poczekamy na pewną w 100% prognozę obfitych opadów śniegu, gdyż chcemy wypróbować to, co w tym regionie jest najlepsze. Wrócimy wyszaleć się na nartach i „zatankować” trochę spokoju emanującego od tego niezwykłego miejsca w Południowym Tyrolu.
1 komentarz do “Sulden am Ortler”
:) moze dlatego brak komenatrzy, ze kazdy kto tam byl chce miec te wiedze tylko dla siebie … Ja jezdze tam od dobrych kilku lat i zima i latem … I nie zamienie tego miejsca na zadne inne :) … Sila ciszy i spokoju :)