Ręką czy maszyną – część trzecia

No dobrze. Ręczne przygotowanie gwarantuje najlepsze zachowanie się naszych nart na śniegu – to fakt. Problem polega jednak na czymś zupełnie innym. Większość narciarzy-amatorów nie ma czasu, miejsca ani umiejętności, żeby taką pracę wykonać samemu. Nie ma co ukrywać, że przygotowanie nart do wyjazdu to raczej „brudna robota” i nie polecam nikomu wykonywania jej na stole kuchennym, czy krawędzi łóżka (choć widziałem i takie przypadki). Trzeba też być świadomym, że pierwsze ostrzenia, mimo najlepszego nawet opisu mogą zakończyć się fiaskiem, gdyż potrzebna jest choć niewielka wprawa (sugeruję, żeby pierwszej próby dokonać na starych nartach). Tak czy inaczej, większość z narciarzy skazana jest na korzystanie z usług serwisu.

Tu pojawia się kolejny problem: któremu z nich powierzyć swoje, często nie najtańsze przecież deski? Najlepiej jeśli wybierzemy serwis, który posiada autoryzację jednego z wytwórców maszyn do „robienia” nart np.: Wintersteiger, Reichmann albo Montana. Już sam ten fakt sugeruje, że urządzenia, przez które zostaną przepuszczone nasze deski nie pochodzą z muzeum techniki. Polscy przedstawiciele renomowanych firm regularnie przeprowadzają też szkolenia. Wiem, gdyż na zaproszenie Andrzeja Małysy (Wintersteiger) brałem udział w jednym z nich i dowiedziałem się wielu interesujących, ale i niepokojących rzeczy. OK. Mamy już wybrany serwis i zaufanego, dobrze wyszkolonego fachowca.

I co dalej droga Redakcjo? Nie można tak po prostu wejść, zostawić narty i wyjść bez słowa. W takim przypadku serwisant będzie musiał „zrobić” Wasze deski standardowo. Według ludzi z Wintersteigera jest to kąt 88° z boku przy podwieszeniu krawędzi o 1° oraz normalna, średnia struktura. Taki tuning jest wystarczająco dobry dla nart allround, allmountain i popularnych, ale może dramatycznie zmienić właściwości sklepowych slalomek, czy gigantek. Nie dziwcie się potem, że Wasze narty jeżdżą zupełnie inaczej niż kiedy były nowe. Serwisanci z przyjemnością ustawią inne kąty na maszynie, tylko muszą wiedzieć jakie! Od lat usiłuję namówić techników firm narciarskich, aby na deskach obok promienia, długości i wymiarów napisany był także fabryczny tuning.

W tym roku, po raz pierwszy na nartach Elana serii World Cup znajduje się nalepka z taką informacją. Brawo! Ale jest jeszcze jeden problem. Współczesne, nawet najlepsze maszyny ostrzą jedynie proste odcinki krawędzi, kończąc swoją pracę (z boku i od strony ślizgów) ok. 5 cm od krzywizny dziobów i piętek. Najważniejszy odcinek nart carvingowych, czyli dziób pozostaje nietknięty (proszę pamiętać, że postawione na krawędzi narty „jadą” też po śniegu pewnym odcinkiem zagiętego dziobu). Brak podwieszenia krawędzi w miejscu największej szerokości może być niebezpieczny, gdyż deski trudno jest wyrwać z toru jazdy i przełożyć w następny skręt. Austriacki technik Wintersteigera sugeruje, aby serwisy zaokrąglały (pilnikiem!) te części krawędzi, które nie zostały obrobione maszynowo. Tak po prostu jest bezpieczniej, ale… Franz Nemeht (Director World Racing firmy Holmenkol), że zaokrąglanie odcinków krawędzi na dziobach i tyłach (pilnikiem lub kamieniem), to gwałt na współczesnych nartach carvingowych (a ja tylko mogę mu przyklasnąć).

To stwierdzenie powinno chyba raz na zawszę zakończyć dyskusję o tępieniu, która przewinęła się przez polskie fora internetowe w ostatnich latach (kilku „ekspertów” dostanie po łapkach, co nie?). Świadomi narciarze powinni (a nawet muszą) poprosić o ręczne wykończenie tych newralgicznych odcinków, nawet jeśli wiązałoby się to niewielkim, dodatkowym kosztem. Na pocieszenie serwisantów – wiadomość z ostatniej chwili: wiele firm pracuje nad maszynami umożliwiającymi ostrzenie całej długości krawędzi nart carvingowych, a szwajcar Christoph Bolt (Bolt Sportechnology Center) zbudował już nawet działający prototyp i wystąpił o patent.

Życzę udanych zjazdów.

Znaczniki

Podobało się? Doceń proszę atrakcyjne treści i kliknij:

1 komentarz do “Ręką czy maszyną – część trzecia”

  1. Czytałem ten artykuł już bardzo dawno temu choć już wtedy serwisowałem sobie narty sam.
    Sięgnąłem do niego dzisiaj bo chciałem wysłać jego adres znajomemu, którego bardzo zainteresowało samodzielne serwisowanie nart.
    Sięgam po ten właśnie artykuł, bo jest świetnym wprowadzeniem w ten temat choć nie wystarczy by zacząć robić to samodzielnie. Ale nawet jeżeli ktoś pozostanie przy serwisowaniu maszynowym ten artykuł też będzie bardzo pomocny.
    Mój komentarz: świetny artykuł (jak zresztą wszystkie inne tego autora)
    Pozdrawiam
    Maciek

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Zobacz także

Inne artykuły

volkl

100 lat firmy Völkl

Firma Völkl… Niemiecka precyzja. Narty, które odegrały wielką rolę w moim życiu. Prawdopodobnie nie tylko moim. Już ich bardzo specyficzna i utrzymywana od lat w tym samym stylu szata graficzna robi

schwarz

Sölden – dzień drugi

Niestety, niestety. Pogoda w drugi dzień zmagań w Sölden nie była już tak łaskawa, jak w sobotę. Nad doliną od czwartku wisiała groźba Fohnu, czyli wiatru halnego. Wreszcie w nocy z soboty na niedzielę masy

gut-behrami

Inauguracja – pojedynek weteranek

Lepszej inauguracji alpejskiego Pucharu Świata nie mogliśmy sobie wyobrazić. Piękna, słoneczna pogoda, stoki delikatnie przyprószone świeżym śniegiem, a na starcie cała światowa czołówka gigancistek. Wśród startujących pań, dwie

stalkant

Wróżenie z kuli – przed nadchodzącym sezonem PŚ

Możemy tu wypisać kilka banałów o upływie czasu. Przedstawimy jednak fakty. Alpejczycy trenują już na południowej półkuli w Nowej Zelandii czy Ameryce Południowej. A u nas w kraju Stalkant FM, samozwańcze medium narciarskie

Newsletter

Dołącz do nas – warto

Jeśli chcesz dostawać informacje o nowościach na stronie, nowych odcinkach podcastu, transmisjach live na facebooku, organizowanych przez nas szkoleniach i ważnych wydarzeniach oraz mieć dostęp do niektórych cennych materiałów na stronie (np. wersji online Magazynu NTN Snow & More) wcześniej niż inni, zapisz się na newsletter. Nie ujawnimy nikomu tego adresu e-mail, nie przesyłamy spamu, a wypisać możesz się w każdej chwili.