Red. nacz. na końcu świata cz. 3

Dziś jeździliśmy z Davem the Wavem. Wesoły ten gość zmienia się nie do poznania kiedy chodzi o względy bezpieczeństwa. Wtedy staje się skupiony i skoncentrowany. Dave ku zapewne zaskoczeniu moich ulubionych forumowych „znafców” często jeździ freeride bez kijków. Każdego do tego namawia. Twierdzi, że wtedy lepiej czuje się śnieg i jazda bardziej podobna jest do surfowania. I co na to mądrale odżegnujące jazdę bez kijków (w każdych warunkach) od czci i wiary? Pamiętajcie jednak, że Davem dyskutować jest ciężko – on jest legendą.

Dziś też ustanowiliśmy mały rekord. Dave zabrał nas na najbardziej stromą ścianę, po której w życiu zjeżdżaliśmy. 55 stopni (nie procent) nachylenia zmierzone specjalnym przyrządem (każdy z nas już sobie go kupił). Mogło być nawet kilka stopni bardziej stromo, gdyż mierzyć można było tylko na górze, a w środku ściany było najtrudniej. Dodam tylko, że ściana nie była dwudziestometrowa tylko przynajmniej o długości Kotła Goryczkowego – całego. Każdy z nas trzy razy przełknął na sucho zanim ruszył.

Najpierw Dave, potem Witek Serdakowski i nagle bum! Spory sluff (pisałem o nich wcześniej) zdjął Witka w połowie i trochę potarmosił. Chłopak zastanawiał się już, czy nie ciągnąć za rączkę od poduchy przeciwlawinowej, ale na szczęście wytrzymał psychicznie. To był „tylko” sluff. Potem pojechał Mariusz Chyrzyński a na końcu ja. Kiedy tak sobie stałem sam na górze i czekałem aż Mariusz dojedzie do pozostałych ustawionych w bezpiecznym miejscu i maleńkich jak mrówki trochę różnych myśli chodziło mi po głowie. Na szczęście w odległości stu metrów na mój zjazd oczekiwał nasz tail-guide – Badjr (wspaniały snowboardzista). Bez niego za plecami wcale nie byłoby tak fajnie. Śnieg na ścianie był niestety już cały zesluffiony więc praktycznie jechałem po twardym, ale i tak było fajnie. Głównie za sprawą świadomości jazdy w takich warunkach.

Dziś także lataliśmy w rejonie wybrzeża i z wielu szczytów widać było ocean. To fajny widok oglądać morze ze szczytów ośnieżonych gór.

Pomału kończy się nasza alaskańska przygoda. Jeszcze mamy do wylatania 3,5 godziny „jazdy” helikopterem. Powinniśmy się z tym uporać jutro, a w sobotę rozpoczynamy podróż do domu. Mam jednak nadzieję, że jutro przyniesie kilka interesujących zdarzeń.

Znaczniki

Podobało się? Doceń proszę atrakcyjne treści i kliknij:

Dodaj komentarz

Zobacz także

Inne artykuły

volkl

100 lat firmy Völkl

Firma Völkl… Niemiecka precyzja. Narty, które odegrały wielką rolę w moim życiu. Prawdopodobnie nie tylko moim. Już ich bardzo specyficzna i utrzymywana od lat w tym samym stylu szata graficzna robi

schwarz

Sölden – dzień drugi

Niestety, niestety. Pogoda w drugi dzień zmagań w Sölden nie była już tak łaskawa, jak w sobotę. Nad doliną od czwartku wisiała groźba Fohnu, czyli wiatru halnego. Wreszcie w nocy z soboty na niedzielę masy

gut-behrami

Inauguracja – pojedynek weteranek

Lepszej inauguracji alpejskiego Pucharu Świata nie mogliśmy sobie wyobrazić. Piękna, słoneczna pogoda, stoki delikatnie przyprószone świeżym śniegiem, a na starcie cała światowa czołówka gigancistek. Wśród startujących pań, dwie

stalkant

Wróżenie z kuli – przed nadchodzącym sezonem PŚ

Możemy tu wypisać kilka banałów o upływie czasu. Przedstawimy jednak fakty. Alpejczycy trenują już na południowej półkuli w Nowej Zelandii czy Ameryce Południowej. A u nas w kraju Stalkant FM, samozwańcze medium narciarskie

Newsletter

Dołącz do nas – warto

Jeśli chcesz dostawać informacje o nowościach na stronie, nowych odcinkach podcastu, transmisjach live na facebooku, organizowanych przez nas szkoleniach i ważnych wydarzeniach oraz mieć dostęp do niektórych cennych materiałów na stronie (np. wersji online Magazynu NTN Snow & More) wcześniej niż inni, zapisz się na newsletter. Nie ujawnimy nikomu tego adresu e-mail, nie przesyłamy spamu, a wypisać możesz się w każdej chwili.