Tak się składa, że nie tylko narciarstwem człowiek żyje. A ponieważ żyć trzeba, wszelkich uciech potrzebuje, gdyż życie marnym jest i krótkim zjawiskiem. A do tego przemijającym niezwykle szybko. Są tacy, co to onanizują się śmiercią Ryśka z Klanu. Inni zaś parówkami Lisa (nie „z lisa”), a jeszcze inni niczym się nie ekscytują, bo mają generalny fqrf na rzeczywistość. Na szczęście populacja odsącza jeszcze z siebie coraz znaczniejszą grupę jarającą się sportami outdoorowymi. Do tychże zaliczam oczywiście narciarstwo, ale też wiele innych. Tak się składa, iż współorganizuję rajdy przygodowe. Raz, dwa czy trzy razy w roku zbieramy się i urządzamy amatorom przedłużonych orgazmów ściganie na dystansach. Ostatnią taką zabawą był Zimowy Rajd 360 Stopni. Odbył się na Roztoczu z bazą główną (i to jaką!!!) w Zamościu. Dla zaawansowanych lub nieświadomych przygotowaliśmy trasę, która mierzyła coś pod 400 km. Dla świadomych i nienapinających się zbytnio trasa krótka – 135 km. Oczywiście wśród napiętych zawsze znajdzie się ktoś wyluzowany i na odwrót. Ta to już bywa. W nocy temperatury miejscami spadały do -34,4 stopnia Celsjusza – taką zmierzyliśmy sami. Trudno to uznać za rekord oficjalny, ale fakt, że tyle wskazywał termometr elektroniczny. Może zwariował od mrozu? Długą trasę najszybciej pokonały zespół inov-8, a pokonanie jej zajęło dzielnej czwórce ledwie 44 godziny. Dodam tylko, że co do zasady w rajdach przygodowych środkiem napędowym jest własny organizm.
Zachęcam do obejrzenie filmików. Pierwszy skrojony na szybko i efektownie. Bez zbędnych słów.
Drugi zaś, oparty na niemal identycznym materiale przebitkowym, zaopatrzony został w komentarze orgów i zwycięzców z trasy długiej – przedstawicieli teamu inov-8. Tak coby bardziej unaocznić, o co w tym wszystkim chodziło.
A do tego jeszcze galeryjka zdjęciowa autorstwa ExMedio w postaci Wojtka Urbasia i Łukasza Utko.