Każda potwora znajdzie swego amatora – jak mówi stare przysłowie, które zostało wyśpiewane przez artystę Rosiewicza. Nie to abym go poważał, bo jakoś tak nie szanuję zbytnio artystów co robili (a choćby i na wesoło) dobrze PRL-owskiemu reżymowi, milicji i radzieckim władcom jednocześnie.
No, ale mniejsza z nim, bo przysłowia są mądrością narodu, nawet te wyśpiewane przez Rosiewicza. Teraz jednak przystąpię. Przystąpię do złożenia powinszowań pannie Anji Paerson, która objawiła wszem i wobec, o czym głosiły prawie wszystkie serwisy sportowe w kraju, w którym narciarstwo alpejskie bez piwa na stoku nie istnieje w świadomości, że wchodzi na nowa drogę życia. Nową, bo oficjalną.
Zatem wiemy już, że po dziesięciu latach spędzonych w Monako Anja wraca do rodzinnej Szwecji. Będzie tam wieść przykładne życie rodzinne. Jej wybranką jest niejaka Filippa. Panie poznały się bodaj po MŚ w Bormio, zaczęło się od przyjaźni, a potem nastąpił nawrót na drugą stronę tęczy. Anja ogłosiła, że marzy by być mamą. Teraz cytat z PAP: „Narciarka nie wyjaśniła kto będzie biologiczną matką”. Ode mnie: nie wyjaśniła też, kto będzie biologicznym ojcem.
ps 1
Nie wiem czy to kogo pocieszy, skoczkini wzwyż szwedzkiej narodowości Kajsa Bergqvist przyznała się niedawno do związków biseksualnych.
ps 2
Ponieważ nie łudzę się, aby Anja Paerson regularnie czytywała naszą stronkę, a do tego by skumała tekst (jak podejrzewam dla Szwedów język polski, brzmi równie barbarzyńsko jak dla nas szwedzki), jednak może kiedyś wysłucha tego utworu, jakże optymistycznego…