Jak on to zrobił? Czyby Hans Olsson miał wyjść z cienia? W Val Gardenie/Groeden wygrał drugi trening przed piątkowo-sobotnią rywalizacją w ramach Pucharu Świata. A może faworyci nie odkrywają wszystkich i po te najcenniejsze lewe sięgną jutro przebijając stawkę asami z rękawa? W piątek ma odbyć się supergigant, a w sobotę zjazd mężczyzn. W tym sezonie Olsson w downhillu zajmował miejsca w trzeciej dziesiątce (Lake Louise – 22., Beaver Creek – 21.). Na Saslongu Szwed finiszował już raz na siódmym miejscu, ale o takiej dominacji jak tu na treningach nie było mowy. Wczoraj na mierzącej 3446 metrów trasie wypracował 0.35 sekundy przewagi (drugi był Bode Miller). Dziś jego przewaga urosła do 1.22 sekundy! To sporo. Drugi czas osiągnął Klaus Kroell, a trzeci był Niemiec Tobias Stechert. Wielkie oczekiwania towarzyszyły startowi lokalnego bohatera Wernera Heela. Ten jednak wykręcił dopiero 14. czas. Wspomniany Miller stracił dziś do lidera 2.76 sekundy i nie był zbyt rozmowny w mix-zonie. Nawet widoczna na zdjęciu z lewej Ana Jelusić nie kwapiła się do rozmowy z Amerykaninem, jakby wiedziała, że on również się nie kwapi i skończy się to niechybną odmową. Dwóch amerykańskich dziennikarzy łaskawie mogło dreptać przy Millerze i ewentualnie zadawać pytania. Jak najęty gadał za to Klaus Kroell i kilku innych Austriaków. Szybko zawinął się także zwycięzca ubiegłorocznej klasyfikacji generalnej Pucharu Świata – Ivica Kostelić. Kilka zdań zamienił z siostrą Janicą, kilka z ojcem Ante, przywdział płaszcz i szybko się oddalił. Przywilej gwiazdy?

Pogoda teoretycznie miała być lepsza niż wczoraj. Faktycznie wiatr nie torpedował już poczynań zawodników, a mgła przerwała trening tylko na kwadrans. Śnieg zrobił się znacznie szybszy. Już otwierający dzisiejszą listę startową Guillermo Fayed poprawił najlepszy wynik z wczoraj. Dla porównania sam Olsson wczoraj trasę przejechał w 2:02.42, a dziś w 1:57.48. Zwycięzca sprzed roku Silvan Zurbriggen uzyskał tylko trochę lepszy czas – 1:57.21.
Kłopoty miał Mario Scheiber, który nie utrzymał się na nogach po jednym ze skoków i wpadł w siatki. Scheiber miał przerwę po kontuzji i wiele osób wpatrując się w ogromny telebim zrobiło głośny wdech. Na szczęście chwilę później zjechał o własnych siłach na dół. Ponieważ zawodnicy jadą w określonym z góry interwale, w połowie trasy zatrzymano Didiera Defago, który musiał powtórzyć przejazd. Dziś wielu zawodników miało kłopoty na „Wielbłądzich Garbach”, dwóch garbach które trzeba pokonać niezwykle umiejętnie. Kiedyś były koszmarem zawodników. Nawet Franz Klammer wspomina je jako miejsce, którego się po prostu bał. Co ciekawe, Klammer właśnie tutaj w Groeden debiutował w Pucharze Świata, tu zdobył swoje pierwsze punkty. Po raz pierwszy wygrał tutaj w marcu ’75. Tuż przy linii mety stoi ogromna tablica, na której widnieją ubiegłoroczni zwycięzcy Saslong Classic. W supergigancie triumfował „sportowy emeryt” Michael Walchhofer. Austriak zakończył karierę, więc nie obroni tytułu sprzed roku. Z kolei super-G najlepszy był wspomniany Zurbriggen.