blauth

Musimy walczyć tym, co mamy – Marcin Blauth przed sezonem

Tradycyjna rozmowa z Marcinem Blauthem o stanie polskiego narciarstwa. Marcin został wybrany na drugą kadencję i ponownie pełni funkcję wiceprezesa PZN odpowiedzialnego właśnie za sprawy sportu alpejskiego. Tym razem już przez telefon zapowiadał zmiany, które wydarzą się w tym sezonie. Bardzo nas zainteresował. Nie mogliśmy doczekać się spotkania.

Słyszeliśmy, że masz wiele nowości do „sprzedania”. Słuchamy…
Może nie jest ich wiele, ale w moim mniemaniu są bardzo istotne. Jak zapewne wszyscy już wiedzą, nastąpił – w mojej ocenie wreszcie – rozdział zawodów instruktora i trenera narciarstwa. Opracowaliśmy i wdrażamy w życie regulamin licencjonowania trenerów i tym samym klubów. To wielka zmiana i, jak zapewne pamiętacie, był to jeden z punktów na mojej liście do zrobienia już przed pięciu laty.

Należy mniemać, że takie licencjonowanie nie wszystkim się spodoba. Jakie są konsekwencje tego kroku?
Oczywiście, że będzie spore zamieszanie. Widać to już dziś w środowisku instruktorskim. Jednak – co zawsze podkreślam – nikt nie chce zlikwidować zawodu instruktora czy trenera narciarstwa. Przez lata nie było żadnych wytycznych i często w klubach, szczególnie z dziećmi, pracowali przypadkowi ludzie, nieznający przepisów lub niemający kwalifikacji do nauczania techniki jazdy. Chcemy to zmienić, wprowadzając ogólnokrajowy system. W praktyce, jeśli klub będzie chciał na zawody takiej czy innej ligi organizowanej z logo PZN wystawić swoich zawodników, to będzie musiał zatrudniać człowieka z licencją odpowiedzialnego za szkolenia. Nie ma znaczenia, czy delikwent szedł drogą AWF-ów, czy też SITN-owską. Jednak w przypadku tej drugiej będzie musiał uzupełnić swoją wiedzę o zagadnienia stricte związane z pracą trenerską. Na początek wystarczy ktoś aspirujący, to znaczy będący jeszcze na etapie kształcenia się. Z czasem będziemy uznawać jedynie trenerów licencjonowanych.

To dość logiczne. Nie chcemy przecież, żeby narciarskie dzieci i młodzież były trenowane przez – cóż, nie bójmy się tego słowa – laików. Taki system, o ile wiem, działa w całej narciarskiej Europie. Skoro już przy temacie dzieci i młodzieży jesteśmy – jak rozwija się Twój plan aktywowania juniorów?
Na tym polu nie jest najlepiej i muszę uderzyć w pierś, najlepiej własną. Zupełnie naiwnie, to najlepsze słowo, sądziłem, że jeśli stworzymy infrastrukturę do treningów, zaoferujemy cykl zawodów i trochę pomożemy finansowo klubom, to pojawią się i juniorzy. Niestety tak się nie stało i aktywnie jeżdżących juniorów jest nadal bardzo mało. Wynika to po części ze specyfiki polskiego narciarstwa. Mamy bardzo wiele doskonale jeżdżących dzieci, a potem pustka. Te dzieci lub ich rodzice wybierają inną drogę. Wynika to z faktu, że przez całe lata narciarstwo dziecięce opierało się głównie na osobach pochodzących raczej z zamożnych rodzin mieszkających w dużych ośrodkach miejskich. Rodzice takich dzieci często mają zupełnie inne wyobrażenia na temat przyszłości swoich pociech. Uprawianie bardzo trudnego i kontuzjogennego sportu bez gwarancji światowego sukcesu jest postrzegane jako strata czasu. Sama wielkomiejska młodzież też nie jest gotowa na pasmo trudów i wyrzeczeń. Jest wiele łatwiejszych ścieżek kariery i sposobów zarabiania pieniędzy niewspółmiernie większych niż w przypadku narciarstwa zawodniczego. Jedyny budujący przykład, jaki znam, to Magda Łuczak, która konsekwentnie i teraz już bez pomocy rodziców, twardo realizuje swoje marzenia. W przeszłości miała bolesne momenty, gdyż nie wszyscy rozumieli, że można chcieć połączyć karierę narciarską z nauką, ale mam nadzieję, że to historia.

Historia narciarstwa pokazuje, że największe sukcesy w tym sporcie odnosili – z dwoma wyjątkami: Tomby i Seizinger – wyłącznie ludzie pochodzący z gór…
Dokładnie tak, tylko ci ludzie muszą uwierzyć, że ich życie może się odmienić poprzez uprawianie narciarstwa alpejskiego. W przypadku skoków ta wiara na terenach podgórskich już jest. W sport alpejski – jak dotąd – nie wierzy chyba jeszcze nikt. Potrzeba nam postawienia kropki nad „i”. Kilku znaczących międzynarodowych sukcesów. Oczywiście obecnie cała ta presja spoczywa na barkach Maryny. Nadal wierzę w jej spektakularny sukces i życzę jej tego, ale przecież gwarancji nikt dać nie może. Wszyscy wiemy, jak trudny to sport i ile lat zabiera dojście do sukcesu. Wracając jednak do meritum. Prezes Adam Małysz ma pomysł powrotu do idei Szkół Mistrzostwa Sportowego (SMS – przyp. red.) w rejonach podgórskich. PZN da wsparcie na początek w postaci czterech trenerów opłacanych przez związek. Przyznam szczerze, że nigdy nie byłem wielkim zwolennikiem takich rozwiązań jak forma koszarowania itp., gdyż chyba mam zbyt wolnościowe poglądy, ale jeśli ma się sprawdzić, to czemu nie.

Takie szkoły to przecież nie jest nowy pomysł. One zawsze istniały, ze skutkiem umiarkowanym…
To też prawda, ale właśnie SMS-y mają się stać przyczółkiem dla rozwoju sportu alpejskiego blisko gór. Ivan Ilanovsky zgodził się koordynować pracę tych trenerów, o których wspominałem wcześniej. Po raz pierwszy PZN będzie ten projekt miał pod lupą. W jakiś sposób musimy zbudować właściwą piramidę, na podstawie której uda się wyłonić talenty. Tak to funkcjonuje w całym wielkim narciarskim świecie: Austrii, Szwajcarii, Norwegii.

Daleka to droga…
Oczywiście, że daleka, ale przecież kiedyś trzeba zacząć. Na razie musimy walczyć tym, co mamy. Najbliższym celem są igrzyska olimpijskie w Cortina d’Ampezzo już w 2026 r. To mało czasu… Oczywiście naszym asem atutowym jest Maryna Gąsienica Daniel, a drugim Magda Łuczak. Od tego sezonu obie panie trenują razem giganty. Maryna dodatkowo koncentruje się na supergigantach, a Magda na slalomach. Są trenerzy, środki, jest plan. W odróżnieniu od ubiegłego sezonu staram się jednak nie mieć zbyt wielkich oczekiwań, a w zasadzie marzeń. To jest sport alpejski, bardzo trudny i kontuzjogenny. Oczywiście spektakularny wynik wiele by ułatwił w codziennej pracy, ale starajmy się zachować spokój.

Maryna pojechała do Ameryki Południowej, a Magda została w Europie…
Tak, wynikało to z finansów oraz z kładzenia nacisku na inne konkurencje. Z tego, co wiem, zarówno Maryna, jak i Magda odbyły bardzo owocne treningi na śniegu. W Saas-Fee w Szwajcarii warunki śniegowe były tego lata fenomenalne i Łuczak dobrze wykorzystała czas. Nie wszyscy jeżdżą na półkulę południową. Po kłopotach zdrowotnych z ubiegłego sezonu Magda bardzo pilnie trenuje też kondycję i siłę, a to musi przynieść rezultaty.
Pomimo trochę rozbieżnych celów obu zawodniczek klamrą łączącą je jest gigant. Przygotowania startowe będą już robiły razem i wspólnych treningów będzie więcej. Obie zachowują też swoich trenerów, ale atmosfera jest w tej grupie bardzo dobra. Plany Magdy na sezon obejmują starty w slalomach w Pucharze Europy, gdyż musi poprawić punkty w tej konkurencji, żeby rywalizować w Pucharze Świata z rozsądnym numerem startowym. Jechanie slalomów Pucharu Świata z numerem 70. na piersiach trochę mija się z celem i nie przynosi niczego dobrego. Po tych dwóch zawodniczkach niestety jest spora „dziura”. Grupa pościgowa ma też swoje problemy, niestety głównie personalne. Ilanovsky nie jest już ich trenerem, a jego obowiązki przejął Janusz Starzyk. Te dziewczęta muszą zrozumieć, że jadą na tym samym wózku i bez pracy nie ma mowy o wynikach. Po prostu muszą wiedzieć, czego chcą, i mieć klarowne cele.

A panowie?
Mamy dwóch fantastycznych zawodników – Piotra Habdasa i Pawła Pyjasa. Obaj są bardzo zmotywowani, no i bardzo ciężko pracują. Wola walki, którą Piotrek pokazał na mistrzostwach świata, to było coś niesamowitego. Był drugi w eliminacjach giganta. Właśnie giganta, którego zbyt dużo nie trenował, a pomimo to pokonał wielu bardziej znanych zawodników. W eliminacjach nieszczęśliwie złapał bolesną kontuzję. Pomimo to w głównych zawodach z numerem 54 zjechał na 37. miejsce w pierwszym przejeździe i poprawił wynik w drugim, zajmując ostatecznie 30. pozycję. Najważniejszy jest jednak fakt, iż udowodnił, że potrafi naprawdę dobrze jeździć na nartach. Technicznie wyglądał świetnie. Pawła trochę zatrzymała kontuzja, ale on także jest bardzo ambitny. To świetni chłopcy. Dobrze wiedzą, czego chcą. Fantastycznie pracuje się z takimi ludźmi.
Kolejna rzecz, która cieszy, to powrót do sportu zawodników, którzy zakończyli karierę. W tym roku stworzyliśmy koncepcję „zawodnika bazowego”. Te osoby będziemy wspierać finansowo – w miarę naszych możliwości – oraz będą mogły brać udział w zgrupowaniach kadry. Pozostałe rzeczy muszą jednak ogarnąć sobie same. „Zawodnicy bazowi” w tym sezonie to: Aniela Sawicka, Bartek Szkoła, Błażej Budz, Bartek Sanetra i Szymon Bębenek. Szczególnie cieszy mnie powrót do sportu Szymona. Kiedy zaczynałem moją przygodę z PZN-em, wielu zawodników kończyło swoje kariery. Kilku z nich było rozgoryczonych, między innymi Szymon. Należy jednak pamiętać, że w tamtym okresie PZN nie miał nawet złotówki na ich finansowanie. Teraz czasy się zmieniły i cieszę się, że możemy wesprzeć finansowo „zawodników bazowych”. Szymon natomiast zdobył mistrzostwo Polski w supergigancie. To super.

No dobra, podsumujmy. Czego oczekujesz w najbliższej przyszłości?
Jak każdy, kto choć trochę interesuje się narciarstwem, życzę jej, sobie i innym sukcesu Maryny. Nie powiem, że jej się ten sukces należy, gdyż tak w sporcie się nie dzieje, ale wiem, że stać ją na światowy wynik. Po drugie, chciałbym, żeby Magda Łuczak pokazała, co potrafi. Dwa ostatnie sezony były trochę stracone, ale ciągle jest jeszcze bardzo młoda i wierzę, że może nadrobić ten czas. Po trzecie, chciałbym, żeby Piotr i Paweł (Habdas i Pyjas – przyp. red.) mieli dobry sezon bez kontuzji. Po czwarte, w dłuższej perspektywie czasu wiążę wielkie nadzieje z licencjonowaniem trenerów i klubów. To posunięcie musi przynieść efekty. Chciałbym, żeby PZN zajmował się wyłącznie sprawami sportu zawodowego. To znaczy, że trenerzy też muszą być zawodowcami. Nikt z nas nie chodzi do pracy, żeby się pobawić, tylko trzeba po prostu zasuwać… Dotyczy to zarówno zawodników, jak i może przede wszystkim trenerów, szczególnie pracujących z młodszymi rocznikami. Życzyłbym sobie, żeby dotychczasowy SITN zaczął budować swoją tożsamość, wykorzystywał swoje własne logo. Przez ostatnie 20 lat mieliśmy z tym spory bałagan. Nie twierdzę, że praca instruktorów nie jest ważna, niemniej nie pracują oni z zawodowcami lub osobami, które zawodowcami chcą zostać. To zupełnie coś innego. Wielu instruktorów to na przykład studenci, którzy w ten sposób zarabiają na życie lub zwiedzanie świata. W którymś momencie po prostu odchodzą do swojej właściwej pracy. Tak jest na całym świecie i to jest OK. Trener to jednak coś zupełnie innego.
Czy są jakieś widoki na pozyskanie na przykład Krzysztofa Mazurka do pracy w Polsce? Został on bowiem trenerem roku w Czechach w plebiscycie obejmującym wszystkie dyscypliny sportowe. Ma wiedzę, kontakty…
Bardzo cenię Krzysia i spotykamy się czasami przy okazji wielkich imprez. Jak sam mówi, potrzebuje jeszcze trzech lat na zdobycie większych doświadczeń i wiedzy. Oczywiście, że bardzo bym chciał, żeby zasilił PZN i pracował dla nas, czy to w roli trenera zawodników, czy też koordynatora. To samo dotyczy Marcina Orłowskiego, którego widziałbym w PZN-ie, jeśli kiedyś skończy karierę trenerską. Ich doświadczenie powinno zostać wykorzystane. Mamy też i innych. Jest Maciek Bydliński, są bracia Białobrzyccy… Musimy jednak zapewniać takim ludziom pensje na europejskim poziomie. To warunek konieczny. Nikt nie będzie chciał pracować z polskimi zawodnikami wyłącznie z powodów patriotycznych czy też romantycznych. Robimy wszystko, aby tych niezbędnych do każdej działalności środków było w związku więcej.

Czy oglądając takie obrazki (tu Michał pokazuje Marcinowi zdjęcia z błotnistych tras ostatnich mistrzostw Polski – przyp. red.), uważasz, że jest to dobra promocja narciarstwa? W dobie mediów społecznościowych taki przekaz szybko idzie w świat.
Oczywiście, że nie. Jestem jedną z tych nielicznych osób, które powtarzają, że mistrzostwa Polski nie muszą odbywać się na koniec sezonu. Mamy wiele tras, na których można przeprowadzić taką imprezę w styczniu lub w lutym, a będzie ich więcej. Ponownie podpisaliśmy umowę z Polskimi Kolejami Linowymi. Z kolei PKL złożył podanie do ministerstwa o dofinansowanie trzech tras przeznaczonych tylko dla sportu i moim zdaniem te pieniądze otrzyma. Będą to: trasa numer 5 w Krynicy, rozbudowa trasy i amfiteatru na Palenicy w Szczawnicy, nowy wyciąg i trasa na Szafranówce, także w Szczawnicy. W planach są trasy w Zawoi i Jurgowie. Powtarzam: są to trasy przeznaczone wyłącznie dla sportu. Będzie gdzie trenować i gdzie się ścigać. To, że na starcie w lutym nie zobaczymy Maryny czy Magdy, to trudno. Ich pozycja jest ciągle niezagrożona. Natomiast mistrzostwa w Szczyrku pod koniec marca to niestety nieporozumienie. To, że warunki będą straszne, jest prawie w stu procentach pewne.

Dwa lata temu rozmawialiśmy o planach wielkiej imprezy w Polsce. Jak to wygląda dziś?
Będzie snowboardowy Puchar Świata w Krynicy. To pewne i wiąże się ze wspaniałymi wynikami naszych snowboardzistów i snowboardzistek na ostatnich mistrzostwach świata. Na razie nie mamy możliwości, by zorganizować zawody alpejskiego Pucharu Świata w Polsce. Można by zawalczyć o imprezę Pucharu Europy, ale jak już wcześniej wspominałem, mamy obecnie problemy z zapleczem juniorskim. Myślę, że na razie z takimi planami musimy poczekać.

Dziękujemy za rozmowę i trzymamy kciuki, aby ten sezon był dobry dla naszego narciarstwa.
Oby tak było. Dziękuję!

Rozmawiali: Tomasz Kurdziel i Michał Szypliński
Artykuł pochodzi z Magazynu NTN Snow & More 2023/2024 nr 1. Chcesz więcej ciekawych treści? Zamów wersję papierową lub e-wydanie w naszym sklepie.

Znaczniki

Podobało się? Doceń proszę atrakcyjne treści i kliknij:

Zobacz także

Inne artykuły

amp

AMP 2024: Gwiezdny pył z mistrzostw

Maja Chyla (UJ Kraków) oraz Bartłomiej Sanetra (AWF Katowice) obronili tytuły Akademickich Mistrzów Polski w gigancie, a do tego dołożyli zwycięstwa w slalomie, zgarniając komplet złotych medali. Po dwóch dniach eliminacji w wiosennej

amp

AMP 2024: Żniwa

Natalia Złoto (PK Kraków) na wschodzie i Zofia Zdort (ŚUM Katowice) na zachodzie zwyciężyły w eliminacjach kobiet do jutrzejszego finału slalomu w ramach Akademickich Mistrzostw Polski. W stawce panów dominowali Juliusz Mitan

azs winter cup

AZS WC: Duża kasa rozdana na Harendzie

Maja Chyla (UJ Kraków) i Wojciech Dulczewski (AGH Kraków) wzbogacili się o 10 tys. złotych, wygrywając slalom równoległy wieńczący sezon AZS Winter Cup. W rywalizacji drużynowej zwyciężyła reprezentacja Uniwersytetu

azs winter cup

Gadające Głowy – finał AZS Winter Cup Zakopane

Aż się łezka w oku kręci, bo to ostatnie Gadające Głowy w tym sezonie. To też ostatni występ w zawodach Akademickiego Pucharu Polski kilku zawodników i po raz ostatni przepytujemy ich na okoliczność. Jest wielka

Newsletter

Dołącz do nas – warto

Jeśli chcesz dostawać informacje o nowościach na stronie, nowych odcinkach podcastu, transmisjach live na facebooku, organizowanych przez nas szkoleniach i ważnych wydarzeniach oraz mieć dostęp do niektórych cennych materiałów na stronie (np. wersji online Magazynu NTN Snow & More) wcześniej niż inni, zapisz się na newsletter. Nie ujawnimy nikomu tego adresu e-mail, nie przesyłamy spamu, a wypisać możesz się w każdej chwili.