Dziś Christof Innerhofer obchodzi urodziny. Nie sprawił sobie jednak prezentu. Mimo że zawody zostały przerwane i skasowane, jego przejazd również nie gwarantował mu miejsca na podium. To sezon między mistrzostwami świata. Nie ma w nim także igrzysk olimpijskich, więc wiele ekip zwalnia nieco obroty. Daje to szansę na pokazanie się z dobrej strony młodszym albo narciarzom, którzy dotąd nie mogli przebić się do ścisłej czołówki. Szczególnie podczas takich zawodów jak dziś w Val Gardenie/Groeden, kiedy karty rozdaje fortuna. Wiatr przekraczający w porywach 80 km/h sprawiał zawodnikom wiele kłopotów. Momentami naprawdę robiło się gorąco! Kiedy przyszedł ten silny wiatr akurat na trasie znajdował się Didier Cuche, którego wielu (w tym zwycięzca piątkowego supergiganta Beat Feuz) upatrywało w roli stuprocentowego faworyta. Niestety, podmuch wzbudził z drzew chmurę pyłu śnieżnego jak po zejściu lawiny, który mógł napędził sporego stracha doświadczonemu Szwajcarowi.
Poniżej zdjęcie, które Michał Szypliński wykonał na ostatnim skoku. Chomik zastrzega, że warunki naświetlenia były identyczne, więc to żaden szwindel… Porównajcie sobie widoczność w jakiej finiszował Cuche. Nawiasem mówiąc/pisząc na ostatniej prostej prędkość przekraczała 100 km/h. Nas to kompletnie zmroziło. W momencie lądowania słychać było dźwięk uderzających o śnieg nart. Mocne! Trudno oczywiście powiedzieć, czy to akurat przesądziło o słabszym przejeździe Cuche’a…