Kiedy wczoraj patrzyłem z okna na ludzi wracających z nart w strugach deszczu, marzyłem by w górach sypało. Nawet w samym Zell am See wieczorem zaczęło prószyć. Temperatura nie pozwoliła jednak na utrzymanie się śniegu w miasteczku. A w górach na szczęście śnieżyło, aż miło. No, ale trochę wątpliwości było. Bo jak już wjechaliśmy na Lodowiec Kitzsteinhorn na początku widoczność nie przekraczała kilku metrów. Zbawienne okazywały się bąble na wyciągach, bo przynajmniej można się było było na chwilę osłonić od zacinającego śniegiem wiatru. Wyglądało to mniej więcej tak:
Zwiedzanie w rachubę nie wchodziło, bo wszędzie wokół panowała nieskazitelna biel. A chciało mi się porozglądać bardzo, bo tu właśnie mają odbyć się zwody kwalifikacyjne do Freeride World Touru… Przyjemność z jazdy mimo wszelkich niedogodności ogromna, choć wszystko się działo na czuja. Warunki były miękkie i choć tworzyły się muldy, mocno dociskając jechało się jak po szynach. Dziś Kung Fujasy odżyły i miały jak w raju! Nie stanowi dla nich problem wyjazd w puch, na mocno przejeżdżonych muldach cięły idealnie. Warunki bajkowe, brakowało tylko… wizurki i ewentualnie psychy, bo jak się tylko trochę zacząłem wahać, od razu jakaś taka niepewność w ruchu się wdawała. Do zapamiętania:
jak się nic nie widzi, trzeba mieć twardą psychę i wybałuszone oczy wyobraźni.
;)
Dlatego też zdecydowaliśmy się jeździć nieco niżej, bo tam nie wiało tak mocno i w końcu chmurwa ustępowała i można było dostrzec co nieco.
Trudno byłoby uwierzyć naszemu szczęściu, kiedy okazało się, że w końcu słońce zaczęło się przebijać. Pozwoliłem sobie na to by podejść do tablicy informacyjnej z dokładną mapą tras (sic!) freeride’owych. A jest ich tu kilka – pięć – dokładnie sprawę ujmując. Zagrożenie lawinowe błyskało czerwoną czwórką, więc zbytnio się rozwinąć nie dało, choć niektórzy dawali radę. Z wyciągu widziałem gościa (solo) walczącego o przetrwanie na bigfeetach w śniegu do kolan. Twardziel?
Każda z pięciu tras została dokładnie opisana. W obrazowy sposób opisano skalę trudności, tak aby nie przerazić, ale ewentualnie coś uświadomić. Podana ponadto nazwa, długość i różnica poziomów.
O tym co tu się wyprawia, niech Was przekona poniższy filmik:
Po powrocie do hotelu, patrząc na Kaprun z oddali, nie pozostało nic innego jak…
…wymierzyć sobie odpowiednią nagrodę.
Dobranoc mój dzienniczku.