Z powodu totalnego braku czasu podczas pobytu w Aspen, piszę dopiero teraz wracając do Polski. Na X-Games pojechałam tylko ja, dlatego też wszystkie rzeczy, które za mnie robi normalnie trener trzeba było robić samemu. Teraz dopiero poczułam na własnej skórze jaką monotonną pracą jest przygotowywanie nart na start… Zajmowało mi to cały dzień, więc do pokoju wracałam wyczerpana. Ale to były jedyne negatywne emocje podczas wyjazdu. Jeszcze raz chcę bardzo podziękować moim sponsorom Salomon i Red Bull i wszystkim znajomym, którzy mi pomogli. Bez ich wsparcia wyjazd by się nie odbył.
Co mogę powiedzieć, było niesamowicie!!! X-Games to prawie porównywalna impreza w Ameryce do igrzysk olimpijskich. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Nasza trasa także była po prostu wyrzeźbiona w tonach śniegu. Nie można jej porównać do żadnej innej w Pucharze Świata. Jest szeroka, długa a wszystkie przeszkody tak dopracowane, że bardzo bezpieczna. Skocznie jak to na X-Games bardzo duże, ale po jednym przejeździe treningowym nie robiły już takiego wrażenia.
Organizatorzy PŚ powinni się uczyć jak zbudować super bezpieczną trasę i jak rozegrać treningi po niej.
W pierwszym i drugim dniu odbyły się sesje treningowe, które trwały każda po trzy godziny. Dużo czasu, na Pucharze Świata zazwyczaj trening trwa godzinę, wiec wszyscy chcą jak najszybciej zrobić jak najwięcej przejazdów co nie jest bezpieczne. Tutaj możesz pojechać jedną przeszkodę i zobaczyć jak jadą inni całą trasę, bo masz dużo czasu. Ja wraz z resztą dziewczyn właśnie tak zrobiłyśmy.
W piątek odbyły się kwalifikacje. Na nieszczęście spadło 30 cm świeżego śniegu, co pokrzyżowało mi plany ze smarowaniem… Prędkość na trasie była dwa razy mniejsza i na wszystkich skoczniach trzeba było się wybijać żeby dolecieć do lądowania. Zajęłam dziesiąte miejsce na 12 dziewczyn z baaardzo dużą stratą w sekundach. W niedzielę finały, smarowanie już dobre, piękna pogoda. Czułam się bardzo dobrze. Podczas przejazdów treningowych jeździłam z Australijkami, Kanadyjką i Szwajcarkami. W finałach X Games jedzie sześć osób. W moim „hicie” były:
Jenny Owens, Katrin Muller, Mariell Berger Sabatell, Marte Hoje Gjefsen i Langely Mcneal. Po starcie nie byłam pierwsza, ale na następnych skoczniach i rollerach wyszłam na trzecią pozycję i zaczęłam wyprzedzać Jenny Owens, która jechała za pierwszą Katrin Muller. Na następnej skoczni Australijka wylądowała na tyłach nart Katrin. Obie nie utrzymały równowagi i się przewróciły, a ja nie mogąc nic zrobić wylądowałam… na nich. :)
Hehe, niefart „wywiozło” mnie poza trasę. Wstałam otrzepałam się i dojechałam do mety niestety na ostatnim miejscu. Tym samym wystartowałam w małym finale i ostatecznie zajęłam dziewiąte miejsce. Medale zgarnęły Marte Hoje Gjefsen, Hedda Berndesen i Jenny Owens. Brawo dla złotej medalistki, bo na treningu przelatując ostatnią skocznie połamała kości w obu dłoniach!!!
W tym momencie jestem jeszcze we Frankfurcie i czekam na lot do Polski :)
Wrzucam jeszcze linki do filmików z trasy:
Tu ja jadę za Jenny:
a tu Jenny za mną
pozdrowionka!!!
Kala