Tematyka narciarska nie jest obca polskiemu filmowi również. Kiedy my zachłystujemy się freeridem, freeskiingiem, skitouringiem i innymi „…ingami”, „…izmami” wystarczy dać szansę dwóm dżentelmenom świętej pamięci Janowi Himilsbachowi i Zdzisławowi Maklakiewiczowi. „Jak to się robi” powstał w 1973 roku. Premiera w lutym ’74. Barwny to film i to nie tylko ze względu na kolorową kliszę. Interesujący nas motyw narciarski opisywany jest następująco (za filmpolski.pl): W pociągu jadącym do Zakopanego spotyka się dwóch pasażerów – jeden przedstawia się jako reżyser filmowy, drugi jako literat. W czasie podróży zaczynają snuć wizje filmu, który chcieliby razem zrealizować. W Zakopanem wynajmują sanie i docierają do domu pracy twórczej „Muza”. Następnego dnia oddają się „białemu szaleństwu”, ale obaj kończą w…
No właśnie gdzie? Pamięta ktoś. Jeśli nie, nic się nie pucuję zawczasu. Wystarczy obejrzeć…
Dużo by tu się rozpisywać można w temacie jodełkowania, wysiłku na podbiegach. Ale fantazji zjazdu z takiej chałupy nikt panom Janowi i Zdzisławowi odmówić nie mógł i nie może wciąż. Film skręcono w Zakopanem. To musiała być genialna impreza! Wystarczy posłuchać dialogów…
A jeśli się ktoś boi wywrotki, niech sobie zapamięta: miękkie to, białe, co się może w śniegu stać?