W Schladming spotkał się zarząd Międzynarodowej Federacji Narciarskiej. Czego się można było spodziewać po takim spotkaniu? Niczego dobrego, drodzy Państwo. Zatwierdzono większość projektów zmian sprzętu na sezon 2012/2013. Zacznijmy od tego, co nie przeszło. Pod dyskusję poddane zostaną jeszcze wysokość stania nad śniegiem w nartach do supergiganta i zjazdu oraz minimalna długość nart zjazdowych dla pań. Jednocześnie zatwierdzono program przyszłorocznych mistrzostw świata w narciarstwie alpejskim, które odbędą się właśnie w Schaldming oraz w narciarstwie klasycznym w Val di Fiemme. Wciąż jednak nie jest pewne, czy FIS przełknie tak poważne wyzwanie, jak akceptacja slalomów rozgrywanych wieczorem podczas MŚ. Dodatkowo ustalono, że na zawodach PŚ jeden z czołowych piętnastu zawodników będzie delegowany do funkcji łącznika między zawodnikami a jury.
A więc jest już po jabłkach, ptakach, czy jak niektórzy powiadają w korporacjach: after berds.
Pozostaje w tej chwili wierzyć, że inicjatywę przejmą producenci sprzętu (Head oficjalnie się zdeklarował, jako przeciwnika zmian) i zawodnicy (w znakomitej większości zaprotestowali przeciw wprowadzeniu nowej geometrii nart). Inaczej faktycznie mężczyźni w gigancie będą ścigać się na nartach o promieniu 35 m, a kobiety 30 m.
1 komentarz do “I po jabłkach”
no cóż …….. lepiej niech zawodnicy się męczą , nie działacze – zawsze tak było !!! Czy to ich zdrowie wystawione jest na szwank…. a kariera nie trwa zbyt długo. Szkoda słów !