Dziś ostatni dzień mistrzostw. Dla mnie najbardziej ekscytujący. Uważam, że oglądanie slalomu dostarcza znacznie więcej emocji niż konkurencji szybkościowych. Dodatkowo trasa w Garmisch (a może Partenkirchen – to ważne, gdyż między tymi dwoma dzielnicami trwa zacięta rywalizacja we wszystkim) jest tak usytuowana, że z mety widać prawie wszystko. Kto nie załapie się na najciekawsze momenty „live”, może obejrzeć powtórkę na jednym z dwóch ogromnych telebimów. Ciekawe, że większość zgromadzonych na mecie ludzi „robiących media” ma kompletnie w przysłowiowym „gdzieś” sportowy wymiar imprezy. Oni czekają wyłącznie na sensację. Może ktoś złamie nogę, albo się rozpłacze?
Najbardziej denerwująca jest algierska gwiazda francuskiego Eurosportu. Facet z największą na świecie czapą z futra lisa na głowie (zasłania wszystkim widok) i metrowymi, czarnymi dredami. Jest tam wyłącznie po to, żeby się lansować i chyba jeszcze nigdy nie spojrzał na stok. Gość nie może zrozumieć, że jedynie kolor jego skóry w naszym politycznie poprawnym, kretyńskim świecie sprawił, że jest gwiazdą programu narciarskiego. Pełna żenada.
Pretendentów do tytułu jest tak wielu, ze trudno wskazać tego jednego, jedynego. Dla mnie najbardziej prawdopodobne jest zwycięstwo Jean Baptiste Grange’a, choć bardzo bym chciał, żeby w trójce zmieścił się Pranger i któryś ze Szwedów. Zobaczymy.
Na marginesie:
Nową Lange Girl 2011 tutaj w Garmisch wybrana została Dominique Gisin ze Szwajcarii. Wygląda olśniewająco i na nartach też sobie radzi. Szwajcarka o dosłownie mały włos zaprzepaściła złoto w super gigancie omijając bez powodu przedostatnią bramkę. W sesji dla Lange wygląda za to bosko.