Szaleńczy to dzień na ISPO. Zdążyć wszędzie, na każde wydarzenie na poszczególnych stoiskach niemożliwością jest jawną. Do tego wszystkie firmy niemal wysyłają zaproszenia na tę samą godzinę. Podsumowując, ganialiśmy jak kocury i kotka z pęcherzami. Zmęczeni, ale szczęśliwi dotarliśmy do hotelu późnym wieczorem. Zabieramy się do roboty i wspominamy. Na usta (a raczej gotowe do pisania palce) ciśnie mi się dziś wspomnienie spotkania z Aną Jelusić, którą mieliśmy okazję poznać już podczas pucharów świata w Val Gardena i Alta Badia, a potem dość nieświadoma akcja w autobusie podczas igrzysk olimpijskich w Innsbrucku. Nieświadoma mimowolnie.
Dziś Ana gadała jak najęta. Spotkaliśmy ją na stoisku Elana, bo od jakiegoś czasu, od kiedy jej kariera stanęła na zakręcie, Chorwatka współpracuje z biurem projektów kobiecych tej słoweńskiej firmy. W magazynie NTN Snow & More można było zobaczyć reklamę nart Elan SLD, w których projektowaniu Ana maczała palce. Dziś podzieliła się z nami swoim wspomnieniem z lipca tego roku, kiedy to wraz z Janicą Kostelić wytracały czas wolny gdzieś w odległej Ameryce. Przechadzały się po miejscowości Mammoth Mountain w Kalifornii. Jedna w dżinsach, druga w jakiś takich obcisłych spodniach. W żaden sposób nie mogły się strojem kojarzyć z profesjonalnymi narciarkami. Ponieważ to zakończenie sezonu, dlaczego by nie pośmigać na nartach? Pierwsza lepsza wypożyczalnia sprzętu i dwie wypindrzone damy poczęły z drzeć łacha. Dostały narty i chociaż wygłupiały się, robiły głupa z nieświadomych zasadzki pracowników, poprosiły aby jednak ustawienie wiązań nie było totalnie amatorskie – dla początkujących, tylko nieco bardziej „na poważnie”.
Kiedy Chorwatki wjechały na górę, robiąc odpowiednią szopkę na krzesełku, przycięły w dół jadąc idealnie na krawędziach. Ana przyznała, że kilka osób naprawdę się zdziwiło, bo one (strojem) ni w ząb nie pasowały do narciarskiego anturażu. A to, że Janica to sześciokrotna medalistka olimpijska, a Ana też narciarką jest (była?) niczego sobie, to już szczegół absolutny.
Z jednej strony Ana odpowiada na pytania o swoją przyszłość zawodniczą, że jeszcze nie wie. Z drugiej zaś, w środowisku mało kto ma wątpliwości. Powiadają, że astma nie pozwoli jej wrócić do ścigania. Ana na szczęście ma co robić. Ona sama zresztą twierdzi, że zdrowie i życie są najważniejsze i nie zamierza ryzykować. Ma lepsze i gorsze dni. Dzierży cieplutką posadkę w FIS (podąża za męskim Pucharem Świata i relacjonuje wydarzenia), do tego jest w składzie W-Studio Elana… Ma więc co robić. Z czego się cieszymy i życzymy powrotu do zdrowia!!!
Ja widzicie na zdjęciu powyżej, Ana dzierży w dłoniach (przytula wręcz!) Magazyn NTN Snow & More. Nie dziwimy się, że tak go przytula :). Przeglądała z uwagą i obiecała, że próbuje się wczytać w teksty. To Chorwatka, więc być może nawet skutecznie. Kiedy wzięła do ręki zeszyt z testami, zasugerowaliśmy, że jeśli będzie chciała w przyszłości kupić sobie narty, może podeprzeć się naszymi testami. Ana odparła, że jeśli dojdzie to tego, że będzie zmuszona pójść do sklepu i kupić narty, to będzie oznaczało jedno: koniec ze ściganiem! Mówiła to śmiejąc się szczerze.