Ostatnimi czasy wzniecamy się czymś na co wpływu nie mamy większego. Nasz głos się nie liczy jeszcze bardziej niż nie liczyły się głosy zawodników, których zmiany sprzętu (głównie gigantowego) planowane na sezon 2012/2013 dotyczą bezpośrednio. To oni bowiem będą się ścigać na nartach o promieniu 35 metrów, co i tak jest efektem kompromisu wypracowanego między FIS a strukturą łączącą producentów sprzętu.
Wyszperałem, a szperać lubię wielce, w sieci filmik, który konfrontuje dwie techniki wchodzenia w skręt.
Uogólniając wygląda to tak:
Pierwsza to carving (nic nowego), czyli płynne wchodzenie na krawędź przy pomocy ugięcia kolan i docisku kostek. Im docisk większy, tym bardziej zawężamy promień skrętu. Nic nowego. Druga technika Stivot (czy aby na pewno nowa?), czyli wprowadzenie nart w ześlizg, tak aby zmieścić się w bramkę, w odpowiednim momencie docisk krawędzi i wejście w skręt już na krawędzi. Wynika ona z ustawienia bramek węziej niż pozwala radius nart i pęd narciarza. Teoretycznie Stivot nie ma na celu wyhamowania ino doprecyzowanie wejścia w bramkę. Co ciekawe, okazuje się, że dotychczasowy promień nart gigantowych również bywał zbyt obszerny na ustawienia slalomów proponowane przez trenerów…
Być może tendencja stivotingu jest znakiem czasu i faktycznie wydłużenie nart + zwiększenie promienia są niezbędne? Czy pozycja narciarska w skręcie wróci nad narty, bez włożenia kolan i biodra w stok, jak to drzewiej bywało?
3 komentarze do “Konfrontacja Sztuk Jazdy”
To nie jest nowa technika, tylko sytuacyjny sposób na pokonywanie niektórych zbyt ciasnych bramek. Ktoś sobie wyciął jeden skręt, lub najwyżej krótką sekwencję i porównał, a Państwo dziennikarze blogowi i NTN-owi od razu podzielają jego panikę, i twierdzą, że technika się zmienia. Proszę zwrócić np. uwagę na opinię cytowanego często w NTN-ach Rona Lemastera, który jasno pisze, że jest to technika wykorzystywana na niektórych ciaśniejszych bramkach. Można też obejrzeć cały przejazd, nawet w Soelden, gdzie tego typu skręty ustępują i dalej będą ustępować ciętym łukom pokonywanym na krawędzi.
Nie do końca się z Tobą zgodzę Jacku. Gdyby było tak jak piszesz, zmiany w regulacjach sprzętowych nie spotkałyby się z protestem zawodników na tak dużą skalę. Jak słusznie zauważyłeś technika dojeżdżania do bramki ześlizgiem i wejście na krawędź w odpowiednim momencie była wymuszona ciasnym ustawieniem niektórych bramek. Ted Ligety opanował tę sztukę do perfekcji. Tylko do teraz był to sposób pokonania tylko tych skrętów, gdzie było ciasno. Czy po zwiększeniu promienia skrętu ześlizgi nie staną się jedyną możliwą opcją – oto jest pytanie. Po obejrzeniu treningu Warnera Nickersona mam pewne obawy, że może tak być. Czas pokaże…
Oczywiście, że zmiana regulacji o promieniu skrętu jest głupawa. Wypadki i kontuzje w gigancie wynikają głównie z ciasnego i zbyt wertykalnego ustawiania bramek. Liczy się „speed” i silne nogi a nie technika. A narty o długim promieniu będą preferowały byczkowatych Tyrolczyków i chyba o to chodziło w tych zmianach. Natomiast technika ześlizgu czy „przycięcia” w wąskich lub stromych miejscach jest stara jak świat (nart alpejskich) i 90% dobrych narciarzy rekreacyjnych ( poza przypałami, którzy drą po stoku nie zważając na innych) stosuje ją do kontroli prędkości lub w sytuacjach awaryjnych gdy np. pojawia się „ruchoma tyczka” jadąca pługiem. Niestety coraz więcej szkół narciarskich uczy jazdy na krawędziach jako najwyższej formy wtajemniczenia i jedynej prawidłowej. Efekt jest taki, że moja 13 letnia córka -demonstrator PZN a jakże- jak jest tłok na stoku albo śnieg się skotłuje po południu to się boczy bo „nie ma jazdy”. Rozpocząłem już reedukację. Dziecko zachwyciło się tym co jeszcze może zrobić ze swoimi nartami prócz doginania ich na maksa na krawędziach. Ale i tak carving to super fun!!! Jak jest miejsce i odpowiedni stok i śnieg.