GAP 2011 – część II

Drugiego dnia pobytu ekipy Magazynu NTN Snow&More na mistrzostwach świata zapowiadał się… mgliście. Start giganta kobiet został opóźniony, w nocy było ciepło, a na stoku gigantowym rozsypano tony chemikaliów. Oto relacja redaktora naczelnego Tomka Kurdziela z Garmisch Partenkirchen wspomaganego przez Michała Szyplińskiego.

Poranek wstał mglisty, mokry i co najgorsze ciepły. Nawet na starcie temperatura w nocy nie spadła poniżej zera. Na trasach pomocnicy pracowali od 5:30 rano wyrównując trasę i sypiąc tony chemikaliów. Trawa w Garmisch tego lata będzie rosła jak nigdy. W końcu wiele utwardzaczy śniegu to jednocześnie nawozy sztuczne. Pomagierzy skarżyli się, że nawet nie dostali od organizatorów kubka gorącej herbaty. Cała organizacja odbiega trochę od niemieckiej precyzji. Centrum Prasowe usytuowano dość daleko od stoków. „Dzięki” temu mamy utrudniony kontakt z zawodnikami. Przez pogodę wszystko tonie w błocie, a śnieg zamiast białego cukru pudru przypomina inny cukier – brązowy trzcinowy.

Start pań był wielokrotnie przekładany i w końcu dziewczęta rozpoczęły o 12.00. Do tego czasu trasa sobie trochę rozmarzała. Ze względu na „chemię z Niemiec” na trasie było cholernie ślisko – jak na mydle, a krawędzie nie trzymały harmonijnie. Zaraz na początku, jadąca z numerem pierwszym Tina Maze wykorzystała idealna trasę i postawiła poprzeczkę na wysokości niedostępnej dla innych. Niespodzianką było drugie miejsce Włoszki Brignione i trzecie niesionej na fali sukcesów Lisi Goergl.

Pierwszy przejazd giganta ustawiony był dość płytko i bez kontr oraz zagadek. Skorzystały na tym panie potrafiące jechać szybko, choć nie wszystkie. Faworyzowana Julia Mancuso traciła ponad 1,5 s. i medal stał się sprawą bardzo odległą. Niewiele pań wypadło z trasy. Niestety były wśród nich dwie Polki. Po przejechaniu zaledwie kilkunastu bramek trasę opuściła Agnieszka Gąsiennica Daniel, a nieco później ten sam los spotkał Karolinę Chrapek. Wiem, że Agnieszka to bojowa, odważna zawodniczka i zawsze idzie na całość, ale wreszcie powinna dotrzeć do mety – chyba już czas. Pozostałe nasze reprezentantki Ola Kluś i Kasia Karasińska bez rewelacji, czyli – jak mawiają Anglicy – the same procedure as last year. Zdążyliśmy się już do tego przyzwyczaić. Niemniej w kraju, gdzie na nartach jeżdżą ponad dwa miliony ludzi, bardzo potrzebujemy kogoś na miarę sióstr Tlałek, aby rozkręcić środowisko. Z drugiej strony z tej masy ponad dwóch milionów narciarzy niewielu interesuje się mistrzostwami, pucharem świata i sportem, a media narciarstwo alpejskie marginalizują, co zawsze mnie niepomiernie dziwi. U nas w kraju w mediach rządzi Pudzian. Tylko jaki sport on uprawia? Przepychanki podwórkowe? Do rzeczy!

Późno, bo dopiero o 15:00, ruszył przejazd drugi. Nie zabrakło w nim emocji jak z filmów Hitchcocka. Tessa Worley, która po pierwszym przejeździe była dopiero 19. ze stratą 2,12 sekundy do Maze pojechała drugi przejazd fenomenalnie. Jednak nikt nie spodziewał się, że „wjedzie na pudło”. Kolejne faworytki nie radziły sobie z coraz bardziej dziurawą trasą i Worley awansowała w oczach. Pietilae-Holmner, Mancuso, Paerson, Zettel, Rebensburg, Goergl wszystkie przegrały z Tessą w dolnym odcinku trasy. Maria Riesch po fenomenalnym przejeździe górnego odcinka – ku rozpaczy gospodarzy – wypadła z trasy w jej dolnej części. Dopiero druga po pierwszym przejeździe Federica Brignone z Włoch poradziła sobie z czasem Francuzki o australijskich korzeniach.

Na starcie została już tylko Maze i ruszyła do boju jak burza. Przyznam, że trzymałem za nią kciuki, gdyż jechała dla wszystkich „małych nacji”. Tina w połowie trasy rozbudowała przewagę nad Włoszką i pomimo kilku drobnych błędów na dole, w ostatecznym rozrachunku uratowała 0,09 s. na mecie. Tina Maze wreszcie jest mistrzynią świata (i okolic). Brawo! Srebrny medal zdobyła mniej znana, ale wspaniale jeżdżąca Federica Brignone, a brąz Tessa Worley.

TINA MAZE: Tina Maze: Nareszcie mam złoto. I choć srebro to ładny kruszec miałam go już trochę dość. Wiedziałam, że muszę dać z siebie wszystko i udało się. Przegrałam superkombinację o 0.09 sek. Teraz wygrałam GS też o 0.09 sek. Wygląda na to, że w sporcie jak w życiu plusy i minusy się egalizują. Ze względu na przesunięcie startu na godzinę 12.00 ciężko mi było zachować koncentrację, ale i to się dziś udało. Kiedy wreszcie zezwolono na start wyszłam z budki jak szarżujący byk – tak miałam dość czekania. Na mecie pierwszego przejazdu wiedziałam, że jest dobrze, ale różnica do pozostałych dziewczyn nawet mnie zaskoczyła. Jedynie Federica była naprawdę blisko. Pierwszy przejazd był bardzo łatwy i trzeba było jechać dużo na wprost. Kluczem do zwycięstwa był płaski, dolny odcinek. Przed trzema laty zaczęłam trenować samodzielnie, w niewielkim zespole, zmieniłam sprzęt. Nie powiem, żebym czasem nie miała wątpliwości o słuszności decyzji, ale w końcu się opłaciło. Teraz mamy złoty medal – pierwszy w historii Słowenii w konkurencjach alpejskich. GS zawsze był moją koronną konkurencją i dziś byłam pewna swego. Wszystko wyszło jak należy.

W międzyczasie Maciek Bydliński zakwalifikował się do jutrzejszego giganta. Jest ok.

Znaczniki

Podobało się? Doceń proszę atrakcyjne treści i kliknij:

Dodaj komentarz

Zobacz także

Inne artykuły

amp

AMP 2024: Gwiezdny pył z mistrzostw

Maja Chyla (UJ Kraków) oraz Bartłomiej Sanetra (AWF Katowice) obronili tytuły Akademickich Mistrzów Polski w gigancie, a do tego dołożyli zwycięstwa w slalomie, zgarniając komplet złotych medali. Po dwóch dniach eliminacji w wiosennej

amp

AMP 2024: Żniwa

Natalia Złoto (PK Kraków) na wschodzie i Zofia Zdort (ŚUM Katowice) na zachodzie zwyciężyły w eliminacjach kobiet do jutrzejszego finału slalomu w ramach Akademickich Mistrzostw Polski. W stawce panów dominowali Juliusz Mitan

azs winter cup

AZS WC: Duża kasa rozdana na Harendzie

Maja Chyla (UJ Kraków) i Wojciech Dulczewski (AGH Kraków) wzbogacili się o 10 tys. złotych, wygrywając slalom równoległy wieńczący sezon AZS Winter Cup. W rywalizacji drużynowej zwyciężyła reprezentacja Uniwersytetu

azs winter cup

Gadające Głowy – finał AZS Winter Cup Zakopane

Aż się łezka w oku kręci, bo to ostatnie Gadające Głowy w tym sezonie. To też ostatni występ w zawodach Akademickiego Pucharu Polski kilku zawodników i po raz ostatni przepytujemy ich na okoliczność. Jest wielka

Newsletter

Dołącz do nas – warto

Jeśli chcesz dostawać informacje o nowościach na stronie, nowych odcinkach podcastu, transmisjach live na facebooku, organizowanych przez nas szkoleniach i ważnych wydarzeniach oraz mieć dostęp do niektórych cennych materiałów na stronie (np. wersji online Magazynu NTN Snow & More) wcześniej niż inni, zapisz się na newsletter. Nie ujawnimy nikomu tego adresu e-mail, nie przesyłamy spamu, a wypisać możesz się w każdej chwili.