49 kilometrów i 470 metrów – taki dystans rok temu przejechał w godzinę Wojciech Ziółkowski. Niewykluczone, że rekordem Polski w tej prestiżowej gałęzi kolarstwa będzie się mógł cieszyć do niedzielnego wieczoru 19 sierpnia. Właśnie wtedy na torze w Pruszkowie o swoje miejsce w historii powalczy Piotr Klin. Będzie się działo!
Kim w ogóle jest Piotr Klin?
No właśnie. To jest w tej historii najbardziej niesamowite. W środowisku Politechniki Warszawskiej Piotr znany jest pod pseudonimem „Tiger”. Poznaliśmy się na treningach sekcji narciarskiej. Tak, tak – to nie rowery, a narty sprawiły, że w ogóle nasze ścieżki się zeszły. Dlaczego „Tiger”? Zdjęcie mówi więcej niż 1000 słów:
Dobrze, że jutro na torze nie będzie takiego przypału jak na nartach… Chociaż, jak jeździliśmy na szosie osiem lat temu, to Piotr myślał, że jest Pantanim i bandana była grana na każdej wycieczce.
Wycieczka – to odpowiednie słowo. Nie mogę uwierzyć, że jeszcze kilka lat temu Piotr był gościem, na widok którego teraz większość z Was parsknęłaby śmiechem. Pamiętam jak opowiadał mi, że po zajęciach na uczelni poszedł jeździć po Warszawie i „odpinał” z koła jakiegoś typa. Pamiętam jak pojechaliśmy w Tatry na pierwszy w historii Tour de Pologne Amatorów i na podjeździe pod Sierockie wyprzedzaliśmy Pana Szurkowskiego. Pamiętam, jak pierwszy raz zobaczył zjazd w górach i powiedział, że jestem pojebany, gdy leciałem w dół ze Spiskiego Wierchu a kamienie strzelały jak popcorn w mikrofali. Pamiętam jak jeździł w tygrysiej koszulce z napisem „Ain’t no pussy” i tłumaczył tacie, że nie jest cipą na rowerze. Pamiętam, jak kibicowaliśmy Polakom na Tour de Pologne i biegaliśmy przed kolarzami z dmuchanym krokodylem w Bukowinie Tatrzańskiej spożywając po 7 piw i następnego dnia jechaliśmy 208 km dookoła Tatr. Pamiętam też, że pani kucharka z karczmy na Harendzie w Zakopanem myślała, że to on dzień wcześniej tańczył na golasa na dachu samochodu podczas imprezy AZS Winter Cup. Jeśli ktoś powiedziałby mi wtedy, że za kilka lat „Tiger” zostanie mstrzem Polski i v-ce mistrzem świata mastersów to rozpędziłbym się ile sił i walnął głową w ścianę. W ciągu kilku lat z kompletnego kapelucha kolarskiego wyrósł nam prawdziwy Mistrz. Jak? Nie wiem. It’s unbeliveble, jakby powiedział Mariusz Max Kolonko.
Piotr okazał się marnym narciarzem, ale odnalazł się w zupełnie innej dyscyplinie. Jednak ze sportami zimowymi nie zerwał znajomości po skończeniu studiów. Okazał się doskonałym autorem tekstów. Jego artykuły do naszego Magazynu NTN Snow & More były prawdziwymi perełkami. Możecie je znaleźć przeglądając archiwum wydań na naszej stronie (przykładowy tekst tutaj). Zawsze gdy dostawałem maila od „Tigera” żałowałem, że nie znam tak dobrze środowiska rowerowego jak narciarskiego, bo od razu zatrudniłbym go w którymś z magazynów kolarskich. Wiedza i tysiące anegdot o najlepszych zawodnikach w historii, które opowiada Piotr to materiał nie tyle na artykuł, co na książkę! Jeśli czyta to ktoś z „Szosy”, „Bike Boardu”, czy „Magazynu Bike” – polecam skorzystać z talentu. W każdym razie musicie wiedzieć – „Tiger” ma ludzką twarz i do końca normalny nie jest, więc nie myślcie, że to jakiś niedostępny sportowiec – możecie jutro do niego spokojnie podejść po próbie i przybić piątkę.
Graeme Obree naszych czasów
Uwielbiam historię Graeme’a Obree. W 2009 roku, kiedy zacząłem fascynować się szosą, obejrzałem mnóstwo filmów o kolarstwie. Jednym z nich był „The Flying Scotsman”. Polecam – fajne kino nawet na randkę z dziewczyną. Niesamowity Szkot zadziwił świat, gdy będąc amatorem pobił rekord świata w godzinnej jeździe na czas. Zrobił to na rowerze własnej produkcji, czym rozpoczął wieloletnią wojnę z UCI.
Nie brak tu analogii do Piotra. Otóż nasz zawodnik bardzo analitycznie podchodzi do swoich treningów i jazdy na czas. Wydaje mi się, że niczego nie pozostawia przypadkowi. Właściwie jestem pewien, że rekord jutro zostanie pobity, bowiem wszystko jest wyliczone. Tylko jakieś losowe zdarzenie mogłoby ocalić wynik Ziółkowskiego. Piotr uwielbia liczby. Gdy jedzie, waty są całym jego światem. Piotr wie, ile straty jest na wystającej śrubce, ile zyskuje dzięki posypaniu łańcucha proszkiem, a ile straci, gdy na chwilę zmieni chwyt na kierownicy. A’propos kierownicy. Po testach w tunelu aerodynamicznym okazało się, że najoptymalniejsza jest taka z wysokimi podpórkami. Niedostępna w sprzedaży. A to klops. Według reguł UCI wszystkie komponenty roweru, na którym bije się rekord w jeździe godzinnej muszą być ogólnodostępne. No i proszę bardzo – Piotr drukuje podpórkę pod przedramiona na drukarce 3D, konstruuje swoją własną kierownicę i zyskuje kolejne waty. Kierownica jest oczywiście dostępna w sprzedaży i spełnia normy UCI. Co prawda przed mierzeniem przez sędziów o 16.00 zawsze pozostaje nieco niepewności, ale spokonie – w odwodzie mamy szlifierkę kątową – najwyżej będizemy dopieszczać maszynę.
Wjechało
Audycja „Wjechało” w radiu Weszło FM pojawiła się w odpowiednim momencie. Do 9. odcinka Igor Błachut i Adam Probosz zaprosili Piotra, a ten zauroczył słuchaczy i prowadzących opowieściami o kulisach jazdy na czas. Poniżej zapis tej audycji – warto włączyć:
Pogodynka
Jak już wspomniałem „Tiger” nie pozostawia niczego przypadkowi. Próbę pobicia rekordu chce podjąć w idelanych warunkach. Dlatego na miesiąc przed biciem rekordu na torze w Pruszkowie zainstalowane zostało takie urządzenie:
To stacja meteorologiczna, która zbiera dane na temat ciśnienia, temperatury oraz wilgotności i wykorzystuje te dane do obliczenia gęstości powietrza. A ta ma kluczowe znaczenie podczas godzinnej jazdy. Może zaważyć na tym, czy rekord zostanie pobity. Budową stacji meteo oraz obróbką danych zajął się Dominik Kapusta, który jutro opowie o swoim projekcie podczas transmisji live. Dla ludzi z IT polecam artykuł Dominika. Inspirujący.
Transmisja live
Na kilka dni przed akcją na torze zadzwonił do mnie Piotr.
Zrobiłbyś transmisję z próby pobica rekordu?
Pewnie, że bym zrobił. Kręci mnie to niesamowicie. Jutro przywożę na tor trzy torby sprzętu i będę trzymać kciuki, by kibice za bardzo nie przytkali LTE od Orange’a. Będę działać na trzy kamery (jedna na USB + dwa telefony rozstawione na torze). Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem od 17.30 będziecie mogli zobaczyć jak pisze się kawałek historii polskiego kolarstwa. Zapraszam na tor w Pruszkowie, ale jeśli nie dacie rady dorzeć, to chociaż zerknijcie na transmisję live.
Zapraszamy z Piotrem jutro na BGŻ Arena w Pruszkowie: