gigant równoległy

Farsa po włosku

Zacznę od tego, że doprawdy serdecznie gratuluję Marynie Gąsienicy-Daniel ósmego miejsca w równoległym gigancie mistrzostw świata w Cortinie d’Ampezzo. Walczyła dzielnie, jeździła pięknie (trzeci czas kwalifikacji na niebieskiej trasie, a czwarty na obu), a do pełni szczęścia zabrakło… no właśnie – szczęścia.

Czytelnicy mojej rubryki zapewne dawno już zauważyli, że slalomów, czy też gigantów równoległych specjalną estymą nie darzę. Po pierwsze: uważam, że ustawienie dwóch identycznych tras na naturalnym stoku nie jest technicznie możliwe (to można co prawda zniwelować tak zwanymi re-runami, ale o tym później). Po drugie w slalomach równoległych brakuje mi tego, co ja w narciarstwie uważam za najpiękniejsze, czyli poszukiwania przejazdu idealnego, możliwości odbudowania się po błędzie, wytrzymałości, taktyki… Przyznacie, że inaczej jedzie się gigant na 1:20, a trochę inaczej na 32 sekundy (a to i tak dość dużo, jak na zawody równoległe).

Giganty równoległe mają uatrakcyjnić oglądanie narciarstwa alpejskiego ludziom, którym trudno zrozumieć dlaczego w konkurencjach technicznych jedzie się dwa przejazdy i czemu drugi odbywa się w odwrotnej kolejności do zajętych miejsc w pierwszym. Serio? No więc właśnie między innymi na potrzeby takiej publiczności stworzono bardzo skomplikowany regulamin, którego nie rozumieją sami jego twórcy. O zawodnikach nie wspominając. Dodatkowo we wtorek miałem wrażenie, iż regulamin ten tworzony jest „ad hoc”, aby tylko uratować imprezę i rozdać medale.

A było tak: od samego początku trasa niebieska była minimalnie wolniejsza. Różnicę tę można było jednak zniwelować po zmianie torów. Niestety, ale po pewnym czasie trasa niebieska nie wytrzymała trudów zawodów (starowali mężczyźni i kobiety). Pojawiły się gigantyczne dziury, z którymi nie radziły sobie szczególnie lżejsze od panów zawodniczki. Straty notowane na trasie niebieskiej oscylowały w okolicach sekundy lub więcej. Po pierwszym przejeździe obowiązuje jednak zasada redukowania straty do 0,5 sekundy. W celu uatrakcyjnienia konkurencji, jak twierdzą twórcy tego zapisu. Ta zasada nie obowiązuje jednak po zmianie stron! Czemu? W ostatecznym rozrachunku mieliśmy sytuację, w której zawodniczka lub zawodnik startująca najpierw na trasie niebieskiej miała w zasadzie zagwarantowane przejście do rundy następnej. Fajne zawody, co nie?

Wśród panów wygrał (dość ironicznie) Mathieu Faivre, człowiek który od dawna krytykuje zawody równoległe. Po zwycięstwie powiedział:

jestem teraz mistrzem świata w konkurencji, której nie lubię. Nie zmieniłem jednak zdania, co do reguł obowiązujących na trasach. Po tym, co wydarzyło się dzisiaj potrzebna jest dyskusja, co trzeba zrobić, aby w przyszłości taka sytuacja się nie powtórzyła.

Na kolejnych miejscach medalowych znaleźli się (to dobre słowo na tych zawodach) Filip Zubčić i Loïc Meillard. Bardziej „hardcorowo” potoczył się proces rozdania medali wśród pań. Wygrała Marta Bassino przed Kathariną Liensberger i Tessą Worley, jednak zespół austriacki złożył (moim zdaniem zasadny) protest, gdyż łączny czas finałów Liensberger był lepszy niż Bassino. Jury debatowało 20 minut i… przyznało dwa złote medale. Na podstawie, jakiego przepisu zapytuję grzecznie? No i co z Tessą Worley. Jej też należał się złoty medal, gdyż w półfinałach przegrała na tej samej zasadzie, co Liensberger w finale. Po prostu farsa… Zawody podsumowała najlepiej wściekła Federica Brignone:

Naprawdę szczerze gratuluję Marcie złotego medalu. Cieszę się, że włoski zespół ma wreszcie upragniony krążek. Zawody jednak nie były regularne, a od pewnego momentu wszystko zależało od kolejności startu na poszczególnych trasach. To nie fair. Byłam w uderzeniu, jeździłam bardzo dobrze, a pomimo to odpadłam. Czuję żal i wściekłość.

Myślę, że pod tymi słowami może podpisać się wiele zawodniczek. Z Maryną włącznie…

Dziś kolejne zawody w formule równoległej, tym razem drużynowe. Tego dziwoląga nawet nie zamierzam oglądać. Szkoda moich oczu i czasu. Doprawdy świetna promocja narciarstwa alpejskiego.

Znaczniki

Podobało się? Doceń proszę atrakcyjne treści i kliknij:

Zobacz także

Inne artykuły

amp

AMP 2024: Gwiezdny pył z mistrzostw

Maja Chyla (UJ Kraków) oraz Bartłomiej Sanetra (AWF Katowice) obronili tytuły Akademickich Mistrzów Polski w gigancie, a do tego dołożyli zwycięstwa w slalomie, zgarniając komplet złotych medali. Po dwóch dniach eliminacji w wiosennej

amp

AMP 2024: Żniwa

Natalia Złoto (PK Kraków) na wschodzie i Zofia Zdort (ŚUM Katowice) na zachodzie zwyciężyły w eliminacjach kobiet do jutrzejszego finału slalomu w ramach Akademickich Mistrzostw Polski. W stawce panów dominowali Juliusz Mitan

azs winter cup

AZS WC: Duża kasa rozdana na Harendzie

Maja Chyla (UJ Kraków) i Wojciech Dulczewski (AGH Kraków) wzbogacili się o 10 tys. złotych, wygrywając slalom równoległy wieńczący sezon AZS Winter Cup. W rywalizacji drużynowej zwyciężyła reprezentacja Uniwersytetu

azs winter cup

Gadające Głowy – finał AZS Winter Cup Zakopane

Aż się łezka w oku kręci, bo to ostatnie Gadające Głowy w tym sezonie. To też ostatni występ w zawodach Akademickiego Pucharu Polski kilku zawodników i po raz ostatni przepytujemy ich na okoliczność. Jest wielka

Newsletter

Dołącz do nas – warto

Jeśli chcesz dostawać informacje o nowościach na stronie, nowych odcinkach podcastu, transmisjach live na facebooku, organizowanych przez nas szkoleniach i ważnych wydarzeniach oraz mieć dostęp do niektórych cennych materiałów na stronie (np. wersji online Magazynu NTN Snow & More) wcześniej niż inni, zapisz się na newsletter. Nie ujawnimy nikomu tego adresu e-mail, nie przesyłamy spamu, a wypisać możesz się w każdej chwili.