nicy Austrii, Włoch i Szwajcarii. Z półki
skalnej, zawieszonej nad przepaścią,
rozpościera się oszałamiająca panora-
ma na Reschensee, ze słynną, wysta-
jącą ponad taflę wody, wieżą kościoła
Altgraun. Teraz czas na zjazd. Musimy
nieco zmienić trasę, ze względu na lawi-
ny błotne, które uniemożliwiają przejazd
szlakiem, ale dzięki temu mamy okazję
zmrozić krew w żyłach. Docieramy bo-
wiem do miejsca, w którym musimy za-
decydować, czy jesteśmy prawdziwymi
mężczyznami czy chłopcami zasługują-
cymi co najwyżej na wigry 3. Przyjecha-
liśmy tu po mocne wrażenia, więc bez
mrugnięcia okiem wybieramy z Darkiem
ścieżkę do enduro zamiast szutrowej,
nieco gorzej, ale po pokonaniu każdego
wymagającego odcinka endorfiny ude-
rzają do głowy i oszczędniej korzystamy
z hamulców. Co za jazda! Dopiero za-
częliśmy naszą wycieczkę, a już poko-
nujemy najtrudniejsze ścieżki w życiu.
Wrażenia wymieniamy w restauracji
koło Nauders, delektując się doskonale
przyrządzoną jagnięciną z grilla. Dalsza
część dnia upływa na mieszance asfal-
towych i szutrowych dróg wzdłuż rzeki
Inn, przeplatanych od czasu do czasu
soczystym singlem między drzewami.
Chwilę spędzamy w miejscu, gdzie nie-
gdyś przebiegała granica Cesarstwa
Rzymskiego. Końcówka trasy ma za to
zweryfikować nasze możliwości w jeź-
łatwej drogi. Co prawda nie mamy po-
jęcia, na co się porywamy, ale raz ko-
zie śmierć! Obniżamy siodełka (ech, że
też nie mamy sztyc obsługiwanych po-
przez manetkę na kierownicy) i rusza-
my za naszym przewodnikiem. Może
kilka słów o nim. Lukas Gerum nie jest
ulepiony z miękkiej gliny. Rowerowego
rzemiosła uczył się przez wiele lat, star-
tując w barwach Niemiec w zawodach
MTB. W pierwszej trzydziestce podczas
mistrzostw świata nie ląduje się na pięk-
ne oczy… Lukas podpowiada nam, jak
pokonywać trudniejsze fragmenty, na-
jeżone ostrymi kamieniami. Anglik radzi
sobie świetnie, Szwajcar jest w swoim
żywiole. Nam i Włochowi Marco idzie
101