NTN Snow & More 2017/2018 nr 2

86 Turystyka tego śniegu są zatrważające metry, ku zdziwieniu niejednego, którego miałam okazję uczyć. Odpowiadając na powtarzające się pytania: nie musiałam znać japońskie- go, wystarczyło minimum do okazania szacunku (słowo nieprzypadkowe!). Angielski też nie musi być bardzo wy- rafinowany, native-speakerzy , w dużej mierze Australijczycy, zazwyczaj wie- dzą, że do Japonii jedzie się w puch i albo mają większe pojęcie o takim narciarstwie niż my sami, albo mają swojego prywatnego opiekuna z pry- watnym... wszystkim. Czasami może się trafić dzieciak, albo ich cała groma- da, z międzynarodowej szkoły w Tokio, ale ich opowieści o licznych zajęciach dodatkowych, historii przeprowadzek z jednej placówki państwowej do kolej- nej na innym kontynencie i elokwencja, jakiej niejednemu z dorosłych brakuje, sprawią, że zaniemówimy i angielski do niczego nam nie będzie potrzebny. Najlepiej byłoby znać chiński, bo klien- tów stamtąd jest najwięcej, w szcze- gólności w okresie Chińskiego Nowego Roku. Jednak bez przesady, z reguły są to osoby, które znają co najmniej komunikatywnie angielski. Sporą gru- pą są też Singapurczycy, ale angiel- ski z chińskim akcentem po pewnym czasie w ogóle nie sprawia problemu. Poza tym filipiński, mongolski, indone- zyjski, tajlandzki i wszystkie inne języki, Czy cieszyć się listopadowym opa- dem i z zaciśniętymi zębami omijać wystające skały? Czy wyczekiwać gru- dniowego śniegu, który będzie wojo- wał, ale i tak halny go zwieje? A może pogodzić się, że puch będzie, ale do- piero na kwietniowe Święta Wielkanoc- ne? Żadna z opcji nie brzmi dobrze, ale mimo że zima sobie ostatnio z nas kpi, to są miejsca, gdzie jej kpiny są zno- śne. Zgodzicie się, że 4 metry śniegu brzmi wspaniale? A to, że jest to jedynie jedna trzecia standardowych opadów w Japonii, można pominąć i każdy jest szczęśliwy. Europejczycy z Australijczy- kami, którzy w końcu mogą przestać się jedynie patrzeć na swoje powder- ki i sami Japończycy, którzy w końcu nie muszą odgarniać śniegu zza okien trzeciego piętra. Dzięki wszystkim pre- mierom, festiwalom, forom i portalom dobrze wiemy, że Japonia jest śnieżnym rajem. Tak samo jak wiemy to, że koszty wyprawy do tego raju są zawsze zgrab- nie pomijane. I tu się zgodzę – Japonia jest droga, ale tego warta, a summa summarum nawet opłacalna. Jako że pierwsze dwa określenia są stosunkowo łatwe do zrozumienia, za- znaczę tylko, że nie jest to już Japo- nia lat 90., gdzie ceny były kosmiczne, a w tym micie nadal trochę żyjemy. O tym, że jest warta, mogłabym pisać, pisać i pisać, więc tutaj skończę i sku- pię się na tym, że wyjazd do Japonii w czasie zimy może być opłacalny. W końcu uśmiech ludzi, którzy pierw- szy raz w życiu widzą śnieg i po dwóch godzinach oswajania się z nim na nar- tach stwierdzają, że narciarstwo jest ich ukochanym sportem – bezcenny! Zainteresowanie sportami zimowymi, w szczególności konkurencjami al- pejskimi, w krajach azjatyckich stale rośnie. Rozwój gospodarczo-ekono- miczny „azjatyckich tygrysów” w latach 90. i stały wzrost zamożności tamtej- szego społeczeństwa sprawia, że za- robki są tam coraz częściej przezna- czane na rozrywkę. Moda na sporty zimowe połączona z kulturą kolekty- wistyczną przyczynia się do niemałego boomu na narciarstwo. Zimowe igrzy- ska olimpijskie w Pjongczangu w 2018 oraz w Pekinie w 2022 również wpły- wają na propagowanie sportów zimo- wych wśród azjatyckich nacji. Wszyst- ko to skutkuje tym, że coraz więcej osób zamieszkujących kraje azjatyckie jest chętnych do nauki narciarstwa… Japonia jest po prostu najbliższym miejscem, gdzie jest śnieg, a nie gdzie

RkJQdWJsaXNoZXIy NDU4MTI=