NTN Snow & More 2017/2018 nr 2

52 to przy niej mała budka. Armenia jest rejonem sejsmicznym i trzęsienia ziemi zdarzają się tu co kilka lat. W nocy pi- jemy, jemy i rozmawiamy z technikiem i Gevorgiem, na zewnątrz słychać łoskot silnego wiatru. Noc średniego spania z bólem głowy. Następnego dnia wstaje- my wcześnie rano. Przed stacją -16°C. Spaliśmy na 3200 m n.p.m., a szczyt jest na wysokości 3897 m n.p.m. Niż- szy szczyt – ponieważ Mt. Aragac ma dwa wierzchołki, ale z tego wyższego (4090 m n.p.m.) nie da się zjechać. Za- czyna się robić stromo. To, co wydawa- ło się nam wierzchołkiem, jest zaledwie zapowiedzią przedwierzchołka. Ciężko się idzie. Jeden z kolegów właśnie ża- łuje, że się nie posłuchał. Zamiast ter- mosu zabrał bukłak z wodą. Z tyłu jego kurtki zwisają sople lodu. Bukłak nie wy- trzymał temperatury i mróz go rozsadził. Mamy niezły ubaw, na szczęście kolega ma jeszcze coś do picia, ale jego lodo- wy kuper bawi nas do łez. Gevorg pro- wadzi nas na skalne rumowisko. Podchodzimy przed nim zakosa- mi. Przy kamieniach ściągamy narty i przypinamy je do plecaków. 20 minut wspinaczki po skałach i dochodzimy do wypłaszczenia. Przypinamy narty i po 10 minutach jesteśmy na szczy- cie. Mroźno i pięknie. W oddali maja- czy, jak zresztą w całej Armenii, świet- nie widoczna góra Ararat. Zagarnięta przez Turcję w 1915 roku święta góra Ormian znajduje się poza ich granica- mi. Ja i Marcin byliśmy na szczycie, jak jeszcze Turcja zezwalała na wej- ścia. Gevorg pokazuje nam w oddali wielkie płaskie, błękitne miejsce. To je- zioro Sewan. 1250 km kwadratowych powierzchni i lustro wody położone na wysokości 1915 m n.p.m. Dziś wieczo- rem będziemy tam spali. Czekamy na resztę składu. Odpoczynek, zdjęcia, przygotowanie do zjazdu. Musimy zejść trochę niżej, bo od strony, którą mamy zjeżdżać, wiatr wywiał śnieg i sporo jest ostrych kamieni. Śnieg zmienia się co kilkaset metrów wysokości. Zjazd do auta to 20 km fantastycznej zabawy. Na dole czeka nasz bus z Akopem i Gosią. Ściągam buty i leżę na słońcu. Było bo- sko. Kiedy wszyscy są na dole, Akop wręcza nam po butelce lodowatego armeńskiego piwa Kilikia. Jest bosko. Marcin do mnie zagaduje: „To co, przy- jeżdżamy tu w przyszłym roku?”. „Ja- sne” – odpowiadam. W lutym, na puch. Następny wyjazd do Armenii montu- jemy w terminie 16–25 lutego 2018 r. Wyprawy

RkJQdWJsaXNoZXIy NDU4MTI=