NTN Snow & More 2018/2019 nr 3

Chińczykom. A w Kraju Środka budowa ośrodków narciar- skich idzie pełną parą i wkrótce potrzebny będzie sprzęt, dużo sprzętu. Żeby dobrze zrozumieć, jak działają narty i dlaczego sto- suje się do ich budowy różne materiały i elementy, nale- ży poznać historię ich powstawania na przestrzeni lat. Tak przynajmniej mi się wydaje. Wszystkie zmiany i rozwój konstrukcji nie były dziełem przypadku, tylko wynikiem często wieloletnich doświad- czeń i przemyśleń. Czasem pomagał przypadek albo po- trzeba i takie zdarzenie zdecydowanie przyspieszało pro- ces rozwoju. Narty jako środek transportu znane były od tysięcy lat. Korzystali z nich myśliwi, żołnierze, kupcy. Przede wszyst- kim na terenach dzisiejszej Skandynawii. Jednak dopie- ro mieszkaniec norweskiej prowincji Telemark – Sondre Norheim – zaczął używać dwóch desek w celach rekre- acyjnych i sportowych mniej więcej w połowie XIX wieku. Szybko znalazł naśladowców, którzy razem z nim bawili się na stokach wokół swoich domów, skacząc, zjeżdżając i bie- gając na jednych i tych samych nartach. Na początku narty to były po prostu dwie płaskie deski, których część dziobowa podgięta została do góry za pomo- cą beczki i gorącej pary wodnej. Dość szybko okazało się, że narty będą pracowały lepiej, jeśli ich najgrubsza część wypadnie pod butami, a zarówno w kierunku dziobów, jak i piętek zostaną pocieniowane.Takie deski po prostu znacz- nie lepiej dopasowywały się do terenu. Norheim opraco- wał też połączenie nart z butami, które wykonał z cienkich pasków kory brzozowej splecionych razem i nasączonych żywicą drzew. Jego wiązania nie składały się jedynie z po- przecznej pętli trzymającej but w przedniej jego części, ale drugi sznur obejmował również piętę. Dawało to znaczą- co większą kontrolę nad nartami, ale nadal nie zapobiega- ło zahaczaniu butami o śnieg, który przecież wówczas nie był ubijany. Zapewne któryś z kolegów Sondre Norheima wpadł na pomysł, żeby dziób nart był szerszy niż ich śro- dek. W tym miejscu muszę rozczarować wszystkich entu- zjastów nart carvingowych. Poszerzenie dziobów nie wy- nikało z faktu odkrycia przez dzielnych Norwegów efektu autokinetyki desek. Był to jedynie sposób na wykonanie przez dziób szerszego śladu, który zapobiegał zahaczaniu nosków butów o śnieg. Zaczęto eksperymentować z róż- nymi gatunkami drewna. Niektóre z nich były wytrzymałe, ale bardzo ciężkie (np. dąb lub buk). Drewno drzew igla- stych zbyt szybko wichrowało się z powodu wilgoci, choć było elastyczne i sprężyste. W końcu okazało się, że najle- piej do produkcji nart nadaje się drewno jesionowe i mo- drzewiowe lub – jeszcze lepiej – orzesznika (popularnie zwanego hikorą) albo cedrowe. Niestety drewno hikorowe i cedrowe sprowadzano z Ameryki Północnej i było bardzo drogie. To jeszcze Norwegowie we wczesnych czasach nar- ciarstwa rekreacyjnego i sportowego zaopatrzyli swoje de- ski w rowki ciągnące się prawie od dziobów aż po piętki. Te płytkie wgłębienia były wynikiem doświadczeń, że de- ski nie chcą sunąć szybko, kiedy śnieg jest mokry, gdyż pod nartami z powodu tarcia powstaje zbyt dużo wody. Rowek miał ją szybko odprowadzać. Dziś w tym celu stosuje się różne rodzaje struktur. Nie jest prawdą, że rowek miał na celu zwiększanie stabilności desek podczas jazdy na wprost. Jeśliby tak było, to również współczesne narty do konku- rencji szybkościowych miałyby taki rowek. Od kiedy Mathias Zdarsky opracował swoją Lilienfelder Skilauf Technik, zapoczątkowując narciarski boom w Alpach, a przy okazji wymyślił stalowe wiązania, lepiej łączące narty z butami, na deskach coraz częściej zjeżdża- no z pochyłości, niż biegano i skakano. Odkryto, że deski w skrętach się wyginają i muszą mieć coś w rodzaju prymi- tywnego rozkładu flexu. Efekt ten uzyskiwano poprzez he- blowanie górnych powierzchni nart w ciekawe wzory. Narciarstwo stawało się coraz bardziej popularne.Zaczęto jeździć po coraz bardziej stromych i nawet oblodzonych stokach, a sprzęt musiał nadążać.W celu poprawienia przy- czepności na zlodowaciałych rodzajach śniegu zaczęto wy- posażać narty w krawędzie wykonane z bardzo twardych gatunków drewna, które po prostu przybijano gwoździkami w wyfrezowane zagłębienie.W roku 1928 przewodnik gór- ski i narciarz Rudolf Lettner o mało nie przypłacił życiem jednej ze swoich zimowych wycieczek. Na oblodzonej ścia- nie w St. Anton, którą Lettner właśnie trawersował, jego narty ześlizgnęły się i przewodnik poleciał – jak twierdził – kilkaset metrów w dół stoku, zanim szczęśliwie i w jednym kawałku się zatrzymał.Wypadek ten jest przełomowy w hi- storii budowy nart, gdyż Lettner w jego następstwie przy- kręcił do swoich desek metalowe krawędzie wykonane ze stalowego płaskownika. Szybko znalazł naśladowców.Takie deski umożliwiały jazdę w prawie każdych warunkach i to po pochyłościach do tej pory dostępnych jedynie po opa- dach świeżego śniegu. Rewelacja! Jazda stawała się coraz szybsza. Zauważono, że narty wy- konywane z litych desek nigdy nie są takie same ze względu na różnice gęstości drewna pozyskanego nawet z tego sa- mego pnia. Próbowano też zmniejszyć ciężar nart poprzez stosowanie różnych gatunków drewna w jednej konstruk- cji. Niestety, na przeszkodzie stał brak naprawdę wodood- pornego kleju. Jego wynalezienie (znowu w Norwegii) na Rys. 1. Przekrój pierwszych nart Rys. 2. Przekrój nart z prymitywnym rozkładem flexu 49

RkJQdWJsaXNoZXIy NDU4MTI=