NTN Snow & More 2018/2019 nr 3

jest jeszcze łatwiej. W celu wyjazdu do góry gondolą trzeba sprzęt częściowo zło- żyć, ale i to nie jest skomplikowane. Teraz wrażenia z jazdy w dół. Kluczowe jest ope- rowanie kierownicą, ale nie jak na trójko- łowym rowerku, ale poprzez wywieranie nacisku na stronę, w którą chce się skręcić. Zadziwiający jest fakt, że na Trikke można jechać zarówno śladem ciętym, jak i ślizgo- wym, dryfując w skrętach.Ma to oczywiście kluczowe znaczenie dla osób poruszających się w terenie bardzo stromym. Decydująca jest – podobnie jak na nartach – szybkość przejścia przez linię spadku stoku. Po kil- kunastu minutach byłem w stanie jeździć po niebieskiej trasie, po godzinie czyniłem to swobodnie. Teraz podsumowanie.Trikke to fajna za- bawa, a jazda na nim jest superprzyjem- na i całkiem techniczna, choć delikwen- ci uczą się bardzo szybko. Czy kupiłbym sobie Trikke? Odpowiedź brzmi nie, gdyż jeżdżę na nartach i na snowboardzie (zbyt rzadko) i kolejny sprzęt nie wchodzi w grę. Trikke stanowi na pewno fajną alternaty- wę dla sportu zimowego dla osób, któ- re jeżdżą na przysłowiowy tydzień w roku. Zdecydowanie na Trikke będą mieli wię- cej zabawy niż na oślej łączce na nartach. Rozważam także posiadanie Trikke na ko- łach w celach treningowych, gdyż nie cier- pię biegania, a od siodełka w rowerze boli mnie, no…wszystko! Czy skorzystałbym z możliwości jaz- dy Trikke, jeśli taka znowu się nada- rzy? Oczywiście i bez wahania, gdyż z tej pierwszej godziny miałem prawdziwą przyjemność. I jeszcze jedno. Trikke ze względu na ła- twość nauki stanowi fantastyczny pomysł na zimowe imprezy integracyjne dla firm i stowarzyszeń. Zabawa gwarantowana! Na koniec chciałbym bardzo gorąco po- dziękować Tomkowi Dziedzicowi przede wszystkim za jego zaangażowanie i pasję. Facet się nie poddaje i jak widać odnosi co- raz większe sukcesy. To było doprawdy faj- ne doświadczenie. bez obciążania stawów, jak to ma miejsce podczas na przykład biegania. Szybka jazda – a wprawny rider potrafi osiągnąć 30 km/h na dobrej jakości asfalcie – wymaga jednak wysiłku rzędu 1000 kcal/godzinę. To pra- wie jak crossfit… Tomek wykonał kilka rund wokół sali gimnastycznej demonstrując możliwości pojazdu. Okazało się także, że to właśnie Tomek Dziedzic odpowiedzialny jest za postawie- nie Trikke na nartach (w tej wersji nazywa się Skki) oraz że cała światowa produkcja śnieżnych Trikke odbywa się w Polsce. „Trikke daje możliwość zabawy na śnie- gu ludziom, którzy nie mają szans na jaz- dę na nartach” – przekonuje Dziedzic. „Są to na przykład osoby, które przeszły ope- rację kolana i nie odzyskały pełnej spraw- ności albo też kobiety i mężczyźni z tak wielkimi wadami postawy, że nie dopasu- ją żadnych butów narciarskich. Nie jest to jednak sprzęt rehabilitacyjny Najczęściej na Trikke jeżdżą osoby całkowicie zdro- we, ot tak z wyboru. Ponieważ nauka jazdy nie jest skomplikowana i dosłownie w kilka godzin można być całkowicie samodziel- nym, a w kilka dni wszystkie trasy ośrod- ka stoją przed trikkowcami otworem, cie- szy się on powodzeniem u ludzi młodych. Do ramy można montować różne rodza- je nart: carvingowe, prawie proste, szersze i w ten sposób zwiększyć możliwości po- jazdu. Robiliśmy próby w terenie, poza tra- sami i wypadły one nadzwyczaj pomyślnie” – tyle wynalazca. Następnego dnia po zakończeniu te- stów przyszło do prób praktycznych na śniegu. Na pierwszy ogień poszli Michał Szypliński i Antek Zalewski, a po go- dzince wrócili z uśmiechami na twa- rzach. Antkowi udało się nawet przewró- cić Trikke, choć Tomek Dziedzic twierdzi, że jest to w zasadzie niemożliwe. No ale nasz Antoni to kawał chłopa jest. Wreszcie nadeszła moja kolej. Szybko okazało się, że jazda wyciągiem orczykowym nie spra- wia najmniejszych kłopotów, a na krześle Człowiekiem, o którym mowa w lidzie, był Tomek Dziedzic, jak się później oka- zało inżynier, wynalazca i przede wszyst- kim pasjonat. Spotykaliśmy się przy róż- nych okazjach, a Tomek za każdym razem z niesłabnącą pasją opowiadał o nowych rozwiązaniach i kolejnych akcjach na śnie- gu, które przeprowadza lub im patronu- je. Wreszcie, po kilku latach i wielu namo- wach zdecydowaliśmy się na zaproszenie Tomka wraz z niewielką ekipą na nasze te- sty do Kaunertalu w celu przeprowadzenia prób na śniegu. „Wiesz” – powiedziałem – „warunek jest taki: po próbach napiszę o Trikke, to co o tym sprzęcie naprawdę będę sądził. Bez słodzenia i pudrowania. Jeśli się zgadzasz, to jesteśmy umówieni”. „Deal” – bez najmniejszego wahania od- powiedział Tomek. I tak się zaczęło. Trikkowcy przybyli pod hotel o umó- wionej godzinie. Od razu zaskoczył nas fakt, że współczesne śnieżne Trikke da się spakować do całkiem niewielkich i poręcz- nych toreb. Zanim jednak rozpoczęliśmy zabawę na śniegu, trzeba było liznąć tro- chę teorii i historii. Tomek przeprowadził tę część w sali gimnastycznej przy base- nie, gdzie odbywają się również nasze inne wykłady. Trikke, jako sprzęt rekreacyjny i trenin- gowy, powstał w Kalifornii. Jego twórca- mi byli Brazylijczyk polskiego pochodzenia Gildo Beleski i John Simpson. Sercem kon- strukcji jest kulowy przegub, dzięki które- mu platforma może wychylać się w różnych kierunkach i pod różnymi kątami w stosun- ku do kierownicy. W słonecznej Kalifornii Trikke służyło przede wszystkim do jazdy po płaskim utwardzonym terenie (na ko- łach). Wprawienie w ruch Trikke wymaga trochę techniki, ale jest stosunkowo pro- ste. Jazda odbywa się za pomocą wychyla- nia ciała na boki i odpowiedniego obciąża- nia jednej lub drugiej nogi. Szybko okazało się, że to doskonały trening fitness dla pra- wie wszystkich mięśni i co najważniejsze Spotykaliśmy się przy różnych okazjach, a Tomek za każdym razem z niesłabnącą pasją opowiadał o nowych rozwiązaniach i kolejnych akcjach na śniegu. Wreszcie, po kilku latach i wielu namowach zdecydowaliśmy się na zaproszenie Tomka wraz z niewielką ekipą na nasze testy do Kaunertalu.

RkJQdWJsaXNoZXIy NDU4MTI=