NTN Snow & More 2018/2019 nr 2

rysuje plan na następne dni. Pierwszy z nich mamy spędzić, zaliczając pięć słyn- nych czarnych tras ośrodka w Kronplatzu, które rozrzucone są po całym obszarze sta- cji. Żeby zdążyć zaliczyć je jednego dnia, trzeba się spieszyć i dobrze zaplanować. Kiedy wracamy do hotelu, martwi mnie lekko siąpiący deszczyk – cóż, połowa marca, ma prawo… Jeszcze wieczorem sprawdzam prognozę pogody na następny dzień. Ma być ładnie, tylko bardzo ciepło, nawet do 10°C. Hmm, warunki na pewno nie będą lodowe. Zdaję sobie sprawę, że powodzenie przedsięwzię- cia zależeć będzie od determinacji i szyb- kiego „ogarnięcia się” uczestników. Wczesne śniadanie przebiega sprawnie i po chwili bez zbędnych ceregieli rusza- my do…wypożyczalni.Tu sprawy zaczyna- ją się komplikować. W górach w nocy spa- dło 30 cm śniegu, który wraz z pierwszymi promieniami słońca zaczyna zamieniać się w mokrą papę. Na próżno staram się na- mówić kolegów na trochę szersze i dłuższe deski allmountain (sam mam swoje RTC Cross, które pasują jak ulał). Niestety, więk- szość z nich wybiera slalomki. Wreszcie ruszamy. W kolei gondolowej poznajemy naszą przewodniczkę. Jest nią Elisabeth, osoba odpowiedzialna za promocję Alta Badia, która pochodzi z St. Vigil in Enneberg, a na stokach Kronplatzu wy- chowała się narciarsko. Młoda kobieta jest – według słów Kathi – znakomitą narciar- ką, a ja konstatuję, że oprócz tego posia- da wspaniałą włoską urodę, z burzą ciem- nych loków wymykających się spod kasku. Elisabeth przedstawia plan: najpierw zali- czymy najdalej w ośrodku położone czarne trasy, czyli Piculin i znaną z pucharowych zmagań kobiet Ertę. Musimy się spieszyć – dodaje. Na rozległym szczycie Kronplatzu świe- ci już pełne, wiosenne słońce. Jest bosko. Nieskazitelnie biały śnieg pokrywa budyn- ki i drzewa ciężkimi czapami. Niestety trasy też. Nocny opad dokonał się już po przygo- towaniu stoków. Zdaję sobie sprawę, że jeśli „narody” ruszą na trasę, to w krótkim czasie muldy będą niebotyczne. Spostrzeżeniem dzielę się z Elisabeth, która ma takie samo zdanie. Nic jednak nie możemy zrobić. Szczyt Kronplatzu ma swoje atrakcje: plat- forma widokowa z oznaczonymi okolicz- nymi szczytami, dzwon pokoju, muzeum MMM zaprojektowane przez samą Zahę Hadid. Trwa więc festiwal selfie, sweet foci itp. Wreszcie, kiedy zegary biją dzie- siątą, ruszamy w kierunku St. Vigil. Śnieg tu i ówdzie łapie za buty, pojawiają się też pierwsze odsypy, ale tragedii nie ma – jesz- cze. Pędzimy w kierunku doliny i kątem oka obserwuję naszą przewodniczkę. Jeździ doprawdy bardzo dobrze, widać, że ma przeszłość sportową. Wreszcie stop na roz- staju tras. Czekamy bardzo długo na kilku uczestników wycieczki. Okazuje się, że je- den jeździ dość słabo i nie radzi sobie z wa- runkami. Pozostałych dwóch „slalomistów” beznadziejnie grzęźnie na swoich deskach w coraz bardziej rozmiękającej papie. Obaj panowie chcą wymiany swoich nart na… oczywiście allmountain! Elisabeth błyska- wicznie podejmuje decyzję. Wracamy na szczyt Kronplatzu (wyciągiem), a stamtąd znowu do Bruneck do wypożyczalni. Przy okazji zaliczymy jedną z pięciu wspaniałych czarnych tras ośrodka. Wybór pada na tę oznaczoną imieniem Sylvester. Jeszcze nie ma na niej ludzi, więc korzystamy z okazji na naprawdę szybką jazdę. Nie można się też zgubić, więc co koń wyskoczy pędzimy z Elisabeth i kolegą Tomkiem (o dziwo re- daktorem magazynu o winach) do knajpy przy wypożyczalni. Rozkoszując się espres- so, zabijamy czas oczekiwania na pozosta- łych. Przewodniczka jest wściekła i coraz gorzej to maskuje. Bardzo zależy jej na zre- alizowaniu programu, chyba nawet bardziej niż nam. 71

RkJQdWJsaXNoZXIy NDU4MTI=