NTN Snow & More 2017/2018 nr 2

obrazić. Naszą jedenastkę łączyły dwa wspólne języki – angielski i narciarstwo. Luboś, Cyhril, Jaroslav, Johanna, Dejan, Josep, Johanna, Karolina, Aurelle, Alex to imiona, które będą mi towarzyszyć na stokach narciarskich do końca mojego życia. Mój przyjaciel kiedyś powiedział, że góry przyśpieszają czas. Ludzi, któ- rych poznałem przez cztery dni w San Martino, znam lepiej niż niejedną osobę, którą znam cztery lata. piosenkę. To właśnie orły San Martino miały sprawić, że podczas pobytu w tej miejscowości zobaczymy przepiękne widoki, ale też nie będzie potrzebne „śmigło”. Z obu obowiązków wywiązali się pierwszorzędnie, widoki, które zo- baczyłem, są nie do opisania. Co inne- go patrzeć z wyciągu na skalne wieże, a co innego znajdować się pod nimi. Przyznam szczerze, zakładałem, że cały obóz będzie okazją do robienia zdjęć, a nie męczenia się. Otóż pomyliłem się, trasy i zjazdy wybierane przez przewod- ników szybko weryfikowały, kto ma jaką kondycję i jak się czuje w stromych żle- bach. Region San Martino jest niesamo- witym miejscem do uprawiania ski- -alpinizmu. Liczba żlebów przyprawia o zawrót głowy, każdy znajdzie coś dla siebie. Warunki, jakie panowały pod- czas naszego obozu, określiłbym jako wiosenne. Nie zaznaliśmy dużo puchu. Uważam, że puch to tylko jeden z ro- dzajów fajnego śniegu, zjazd stromymi żlebami w firnie ostatniego dnia był jak margarita z oliwą i pieprzem w najlep- szej pizzerii – gdy margarita jest dobra, to znaczy, że każda pizza jest dobra. Ale po co dobierać więcej składników, jeżeli można przez nie przestać czuć to, co w pizzy najlepsze – sos, ciasto i ser. Nie każdy lubi żleby, sam lubię tak zwane „żlebobranie”, ale w rodzinnych Tatrach czasem jestem zirytowany, gdy moja wycieczka polega na pięciu go- dzinach błądzenia po kosówce, dwóch godzinach chodzenia z nartami na plecach przy nachyleniu 35–45 stopni i zjeździe… Gdy ktoś pierwszy raz przy- jedzie do San Martino, to może mu się zdawać, że to ta sama broszka. Ale nie! Miejscowość jest położona w dolinie, otoczona murem skał, z małym prze- smykiem, przez który przejeżdża kolejka linowa. Co zobaczymy, gdy wjedziemy tą kolejką? Śnieżną pustynię. Na wyso- kości 2700 m n.p.m. jest olbrzymi pła- GET VERTICAL Tak nazywa się ten obóz. Gościem jednej z jego pierwszych edycji był le- gendarny Glenn Plake! W tym roku go nie było, były natomiast orły San Mar- tino – tak nazywa się tutejszych prze- wodników. Luca (nie, on nie mieszka na drugim piętrze), Lorentz, Enrico i Roc- co. Każdy z nich był stuprocentowym Włochem – wiecznie uśmiechniętym, poklepującym po ramieniu i nucącym 66 Zjazd stromymi żlebami w firnie ostatniego dnia był jak margarita z oliwą i pieprzem w najlepszej pizzerii. Skitouring

RkJQdWJsaXNoZXIy NDU4MTI=