Marlies Schild zdeklasowała rywalki w pierwszym w tym roku slalomie Pucharu Świata w Aspen. Ona ma chyba jakieś siły nadprzyrodzone, bo jeździ jak natchniona nie pozostawiając złudzeń, że slalomy należą do niej. To oczywiście początek sezonu, lecz styl w jakim wygrała w Stanach budzi powszechny zachwyt. Kiedy tłumaczyła się z absencji w Soelden, można było wyczuć pismo nosem, że będzie dobrze… Drugie miejsce wywalczyła Maria Pietilae-Holmner. Szwedka traciła do Schild 0.83 sekundy. W drugim przejeździe Austriaczka urwała kolejnych 0.4 i było pozamiatane. W sumie aktualna mistrzyni świata w tej konkurencji wyprzedziła Marię o 1.19 s. To jej 31. zwycięstwo pucharowe. Dobrze spisująca się po pierwszym przejeździe Finka Tanja Poutiainen (druga) została zepchnięta z podium przez Marię Hoefl-Riesch. Sensacją zawodów, szczególnie w oczach amerykańskich mediów, jest szesnastoletnia Mikaela Shiffrin, która uplasował się na ósmym miejscu. Co ciekawe, Shiffrin jest jedyną Amerykanką, która zmieściła się w finałowej „30”. Trzecia w sobotnim gigancie Julia Mancuso mogła polizać cukierka przez papierek zerkając na czołówkę z 31. miejsca.

Do rywalizacji nie przystąpiła Lindsey Vonn. Być może dręczy ją sobotni blamaż? A może faktycznie trzeba wierzyć jej tłumaczeniom o bolących plecach i potrzebie wypoczynku przed wizytą w Lake Louise za tydzień?

W gronie dziewiętnastu narciarek, które „poległy już podczas pierwszego przejazdu znalazła się Katarzyna Karasińska. Marnym pocieszeniem jest, że na tym samym etapie rywalizację zakończyły Lara Gut, Resi Stiegler, Nicole Gius, Sandrine Aubert czy Therese Borssen.