sofia goggia

Grande Goggia, utrolig Kilde…

Za nami pełen emocji i niesamowitych rozstrzygnięć weekend konkurencji szybkościowych.

Zacznijmy od pań, które w dwóch zjazdach i supergigancie rywalizowały od piątku w Lake Louise w Kanadzie. I choć rywalizacja na trasie zaczęła się właśnie w piątek, to czwartkowa śnieżyca w kanadyjskim kurorcie sprawiła, że zrobiło się szalenie ciekawie. Otóż śnieg padał w górnej części trasy, a dość obfity deszcz w dolnej. Tym samym w dniu zawodów (panie odbyły tylko jeden trening) śnieg w górnej części trasy trzymał bardzo mocno, a w dolnej panie musiały zmierzyć się z żywym lodem. Serwisanci musieli się nieźle nagłowić, aby znaleźć optymalny setup na tak wariackie warunki. Wiele zawodniczek miało kłopoty, szczególnie w górnej części trasy, gdzie deski nie chciały „odpinać” krawędzi przygotowanych na lodowisko na dole. Cóż, taka praca… Wiele miało kłopoty oprócz jednej. Włoska zawodniczka Sofia Goggia pojechała, jak przybysz z obcej planety i zdeklasowała konkurentki o przynajmniej 1,47 sekundy. I to gdzie? W Lake Louise, gdzie normalnie różnice liczy się w setnych. Najciekawsze było to, że Goggia swoją przewagę wypracowywała wszędzie: na technicznych i ślizgowych odcinkach trasy. Niesamowite… Na miejscu drugim Breezy Johnson, a trzecim Mirjam Puchner. Gut-Behrami dopiero 17. (miała kłopoty z oddychaniem), Mikaela Shiffrin 26.

Dnia następnego przedstawienie jednej aktorki było kontynuowane, choć tym razem Goggia zdystansowała ponownie drugą na mecie Breezy Johnson „zaledwie” o 0,84 sekundy. Trzecia na zameldowała się Corinne Suter ze Szwajcarii. Tym samym Sofia Goggia wyrównała stary rekord Picabo Street i nieco młodszy należący do Lindsey Vonn sześciu zwycięstw z rzędu w konkurencji zjazd (z przerwą na kontuzję). Ponownie słabo pojechała Gut-Behrami (miejsce 23.) i jeszcze gorzej Shiffrin (miejsce 38.), która na mecie nie kryła złości. Goggia z wrodzoną sobie delikatnością powiedziała podczas wywiadu, że nie jechała na pełny gaz, bo nie chciała zbyt wiele ryzykować…

Wreszcie nastała niedziela, a wraz z nią inna konkurencja, czyli supergigant. W nim błysnęła wreszcie Lara Gut-Behrami, która po bardzo dobrym przejeździe objęła prowadzenie, a kolejnych siedem pań nie potrafiło jej wyprzedzić. Z numerem 14. na starcie pojawiła się Sofia Goggia i choć supergigant to nie jest jej koronna konkurencja, to jednak Włoszka pojechała ponownie rewelacyjnie i wyprzedziła Szwajcarkę o 0,11 sekundy. Doprawdy niesamowity weekend w wykonaniu Sofii Goggii! Jeszcze tylko Mikaela Shiffrin przez ¾ trasy trochę postraszyła dominatorkę, ale i ona nie dała rady w końcówce. Ostatecznie miejsce szóste. Na pozycji trzeciej ponownie zameldowała się Austriaczka Mirjam Puchner.

Panowie ścigali się już od czwartku na trasie Birds of Prey w Beaver Creek w USA. Czwartkowy supergigant rozstrzygnął na swoją korzyść Marco Odermatt, czyli cudowne dziecko szwajcarskiego zespołu. Wyprzedził rutyniarza Matthiasa Mayera aż o 0,78 sekundy. Na miejscu trzecim wielka niespodzianka w osobie Kanadyjczyka Brodericka Thompsona, który z numerem 35. na piersiach pojechał tyleż ryzykownie, co skutecznie spychając z podium Niemca Andreasa Sandera. Aleksander Kilde nie ukończył…

W piątek wszystko wskazywało na to, że Marco powtórzy tryumf z czwartku, ale szyki popsuł mu sympatyczny Norweg (Kilde) wyprzedając go o 0,03 sekundy. To raczej niewiele, ale wystarcza…

Na miejscu trzecim ponownie niespodzianka. Tym razem zrobił ją Amerykanin Travis Ganong. W obu supergigantach nieźle pojechał Alexis Pinturault zajmując dwa razy miejsce szóste. Niestety nie obyło się bez smutnych wieści. W drugim supergigancie z trasy wypadł i „zaliczył siatki” Kjetil Jansrud przy okazji uszkadzając więzadła w kolanie. Jak poważnie? Tego na razie nie wiadomo. Jansrud w poniedziałek leci do Oslo na dokładne badania, ale dobrze to nie wyglądało. Wielka szkoda, gdyż wiele wskazywało na to, że Norweg zakończy karierę po tym sezonie. Przykro byłoby, gdyby koniec wielkiej kariery zakończył upadek.

Długo wyglądało na to, że sobotni zjazd padnie łupem Matthiasa Mayera z Austrii, szczególnie, że główny pretendent do korony, czyli Beat Feuz po bardzo poważnym błędzie w połowie trasy, na którym stracił według mojej oceny około sekundy, znajdował się w pokonanym polu na miejscu drugim. I właśnie wtedy z numerem 19. do akcji wkroczył Aleksander Aamodt Kilde. Po fantastycznym przejeździe objął prowadzenie wyprzedzając Mayera o 0,66 sekundy i nie oddał go aż do końca zawodów. To doprawdy fantastyczne, że Kilde, który wraca w tym sezonie po poważnej kontuzji znajduje się w tak doskonałej dyspozycji. Walka o Wielką Kulę robi się bardzo ciekawa, a poważnych pretendentów jest przynajmniej trzech: Kilde, Pinturault i Odermatt. Głęboko wierze, że panowie dostarczą nam w tym sezonie bardzo wielu emocji.

Niedzielny zjazd nie odbył się z powodu silnego wiatru.

Wracamy do Europy.

Znaczniki

Podobało się? Doceń proszę atrakcyjne treści i kliknij:

Dodaj komentarz

Zobacz także

Inne artykuły

puchar świata

Powrót wtorkowego Urbanowicza

Trudno być kibicem narciarstwa (nie tylko w wielkim mieście). Za oknem jesienna smuta, więc fotel, kanapa, sofa i odbiornik TV, kawa albo herbata, śniadanie, murzynek upieczony przez babcię. Dwie Polki na starcie, więc emocje gwarantowane,

volkl

100 lat firmy Völkl

Firma Völkl… Niemiecka precyzja. Narty, które odegrały wielką rolę w moim życiu. Prawdopodobnie nie tylko moim. Już ich bardzo specyficzna i utrzymywana od lat w tym samym stylu szata graficzna robi

schwarz

Sölden – dzień drugi

Niestety, niestety. Pogoda w drugi dzień zmagań w Sölden nie była już tak łaskawa, jak w sobotę. Nad doliną od czwartku wisiała groźba Fohnu, czyli wiatru halnego. Wreszcie w nocy z soboty na niedzielę masy

gut-behrami

Inauguracja – pojedynek weteranek

Lepszej inauguracji alpejskiego Pucharu Świata nie mogliśmy sobie wyobrazić. Piękna, słoneczna pogoda, stoki delikatnie przyprószone świeżym śniegiem, a na starcie cała światowa czołówka gigancistek. Wśród startujących pań, dwie

stalkant

Wróżenie z kuli – przed nadchodzącym sezonem PŚ

Możemy tu wypisać kilka banałów o upływie czasu. Przedstawimy jednak fakty. Alpejczycy trenują już na południowej półkuli w Nowej Zelandii czy Ameryce Południowej. A u nas w kraju Stalkant FM, samozwańcze medium narciarskie

Newsletter

Dołącz do nas – warto

Jeśli chcesz dostawać informacje o nowościach na stronie, nowych odcinkach podcastu, transmisjach live na facebooku, organizowanych przez nas szkoleniach i ważnych wydarzeniach oraz mieć dostęp do niektórych cennych materiałów na stronie (np. wersji online Magazynu NTN Snow & More) wcześniej niż inni, zapisz się na newsletter. Nie ujawnimy nikomu tego adresu e-mail, nie przesyłamy spamu, a wypisać możesz się w każdej chwili.