Lindsey Vonn – to można powiedzieć po zawodach w Val d”Isere. Amerykanka potrafiła w sobotę wygrać dość trudny zjazd i udowodnić sobie i innym, że ponownie melduje się na topie, a zwycięstwo w Lake Louise nie było przypadkowe. Będąc w takiej formie Lindsey może już w tym sezonie odebrać prymat Anne-Marie Moser-Pröll w liczbie zwycięstw w alpejskim Pucharze Świata i przejść do historii. Nie jestem wielkim fanem osobowości Vonn, ale przyznać trzeba, że sportowcem jest wielkim. Pozbierać się w takim stylu po ciężkiej kontuzji i nieudanym powrocie w ubiegłym sezonie, to po prostu „czapka z głowy”. Na miejscu drugim dość nieoczekiwanie zobaczyliśmy Viktorię Rebensburg, a na trzecim wracającą po raz kolejny do wielkiej formy Lisi Goergl. Ta ostatnia ściga się już tak długo, iż nawet ja mam wrażenie, że w biznesie była zawsze. Filigranowa Austriaczka to jednak wielka wojowniczka (przy okazji skromna i miła osoba) i zaraz następnego dnia w niedzielę zebrała się w sobie i wygrała super gigant. Z takiego obrotu sprawy niezbyt zadowolona była Anna Fenninger, która – wydawało się – była na dobrej drodze do pierwszego zwycięstwa w konkurencji szybkościowej w sezonie. Cóż, znowu się nie udało, ale miejsce drugie wcale złe nie jest. Trzecia na mecie Tina Maze zdobyła znowu mnóstwo punktów klasyfikacji generalnej. Ciężko będzie innym paniom dogonić Słowenkę. Być może do walki wmiesza się też Vonn, choć jej forma gigantowa i slalomowa jest nieznana, a prawdopodobnie słaba, gdyż Amerykanka nie trenowała konkurencji technicznych (nie było czasu).
Super gigant bardzo mi się podobał. Miał kilka kluczowych miejsc i przyjemnie było popatrzeć, jak zawodniczki radziły sobie w trudnych momentach i jak różne strategie obierały. Szkoda, że Vonn upadła, ale na szczęście uniknęła kontuzji. W czołówce zawodów szybkościowych w większości wypadków ciągle te same nazwiska. Oprócz wymienionych dobrze prezentują się Gut, Mancuso, Fanchini, Gisin, Weirather. Tym bardziej warto zwrócić uwagę na dwie dziewczyny, które moim zdaniem zrobiły znakomite postępy. To Austriaczka Cornelia Hütter i Kanadyjka Larisa Yurkiv. Pierwsza jest wspaniałym talentem i myślę, że wkrótce będzie o niej całkiem głośno. Druga, kilka lat temu wielkim talentem była, lecz później zniknęła na kilka sezonów. Teraz powraca i być może wreszcie zainstaluje się w czołówce.
Kolejne zawody miały odbyć się w Semmering (gigant i slalom) pomiędzy Świętami i Nowym Rokiem. Brak śniegu tamże zmusił FIS do podjęcia decyzji zastępczej i panie pojadą do Kühtai w Tyrolu (wspaniałe miejsce). Ciekawostką jest fakt, że w Kühtai permanentnie zameldowanych jest jedynie pięć osób. W wiosce pomieścić jednak można 1900 gości hotelowych. Nieźle.