Manu Gaidet – wywiad

Nie nosi na głowie fryzury Irokezów, nie słucha hip-hop’u, nie używa wulgarnego języka, nie wyklina na narciarzy-sportowców, nie wyśmiewa się z obcisłych kombinezonów zawodniczych. Potrafi za to jeździć na nartach jak żaden inny freeride’owiec na świecie. Ciekawy człowiek o ciekawym podejściu do życia i narciarstwa – Manu Gaidet.

NTN: Manu, jesteś trzykrotnym mistrzem świata w konkurencji freeride, ale – o ile nam wiadomo – człowiek freeride’rem się nie rodzi, tylko nim zostaje…

Manu Gaidet: Tak, to prawda. Moja historia jest prosta. Urodziłem się w górach, w miejscowości La Rosiere we Francji. Mój ojciec jest trenerem narciarstwa alpejskiego, nic więc dziwnego, że karierę narciarską rozpocząłem od normalnych treningów na tyczkach. Do szesnastego roku życia jeździłem wyłącznie w konkurencjach technicznych. Uważam, że wtedy wypracowałem w sobie podstawy do uprawiania każdego rodzaju narciarstwa.

Dobrze, ale w którymś momencie freeride musiał wziąć górę…

Nie zdarzyło się to gwałtownie. Jednocześnie z uprawianiem zawodniczego narciarstwa alpejskiego interesowałem się wspinaczką, w ten sposób ucząc się obcować z wielkimi górami. Byłem nimi tak zafascynowany, że za wszelką cenę chciałem przebywać wśród nich również zimą, z dala od wytyczonych tras i innych śladów ludzkiej obecności. Często spędzałem czas w towarzystwie przewodników i innych doświadczonych ludzi gór. Wtedy też zacząłem nabierać pewności jeśli chodzi o zjazdy w dzikim terenie.

Czy to właśnie wtedy ostatecznie pożegnałeś się z narciarstwem zawodniczym?

Ależ skąd (śmiech)! Do dwudziestego pierwszego roku życia trenowałem jak szalony! Byłem tak dobry, że dostałem nominację do kadry francuskiej w konkurencjach technicznych. Również w wieku dwudziestu jeden lat, namówiony przez kolegów, wystartowałem po raz pierwszy w zawodach freeride’owych. No i właśnie dopiero wtedy musiałem wybrać…

Czy twój ojciec, trener, nie starał się wywierać na tobie presji, abyś jednak kontynuował karierę alpejczyka, skoro zaszedłeś już tak daleko?

Nic z tych rzeczy. Ojciec pozostawił wybór mnie, całkowicie akceptując moje decyzje. Zresztą, czasu spędzonego w bramkach slalomów wcale nie uważam za stracony. Twierdzę, że każdy młody człowiek myślący poważnie o karierze freeride’owca, powinien przez kilka lat pojeździć technicznie – dla własnego dobra.

Czy w drugą stronę też to działa?

Jasne! Jeżdżąc freeride, uczysz się szybkiej, intuicyjnej jazdy i podejmowania błyskawicznych decyzji. Kiedy jeszcze jeździłem w klubie, byłem typowym narciarzem technicznym ze specjalizacją „Gigant i Slalom”. Myślę, że dziś znacznie lepiej jeździłbym Zjazdy i Super-G, bo lepiej widzę „szybką linię” i mam mniejszy respekt przed prędkością.

Wróćmy jednak do twojej kariery…

W wieku dwudziestu dwóch lat wygrałem moje pierwsze zawody freeride’owe i zostałem zauważony przez opiekunów Rossignol Freeride Team. I tak już zostało. Coraz częściej wygrywałem, coraz więcej pracowałem z technikami Rossignola. Nie wiem czy wiecie, ale linia freeride’owych nart Bandit została stworzona przy moim udziale. Jestem z tego bardzo dumny.

Czy moglibyśmy Cię prosić, abyś w skrócie opowiedział naszym Czytelnikom, na czym polegają zawody freeride?

Zasady są bardzo proste. Komisja sędziowska i organizatorzy ustalają miejsce, w którym odbędą się zawody. Zwykle jest to strome zbocze jakiejś potężnej góry. Zbocze nie może być całkowicie otwarte. Powinny znajdować się na nim jakieś utrudnienia w postaci np. klifów i żlebów. Zawodnicy, wraz ze starterem, zostają przetransportowani na górę – zazwyczaj helikopterem – do miejsca startu. Jury, składające się z kilku osób, zostaje na dole, na linii mety. W trakcie przejazdu punktowana jest linia, którą zawodnik wybiera, elementy techniczne, czyli np. skoki ze skał lub pokonanie jakiegoś super-stromego „kuluary”. Liczy się również czas przejazdu. Suma punktów decyduje o kolejności. Można też „zarobić” dyskwalifikację za zbyt brawurową i niebezpieczną jazdę. Wbrew utartym opiniom, zawody freeride nie są zawodami bezmózgowców. Zależy nam na tym, żeby w naszym sporcie nie było wypadków śmiertelnych…

Czy podczas jazdy poza trasami „jeździ” razem z tobą strach?

Jeździ, ale nie nadąża (śmiech)! Poważnie – strach, a może raczej respekt, towarzyszy mi przed samą jazdą, kiedy patrząc w dół wybieram trasę przejazdu. Muszę również wybrać linię ewentualnej ucieczki przed zawsze możliwą lawiną. Tak na marginesie, nikt nie ucieknie przed lawiną jadąc na wprost przed nią. Po prostu śnieg zawsze będzie szybszy. Linie ucieczki muszą prowadzić w bok, poza tor żywiołu. Czasem, podczas jazdy, zdarzają się momenty, w których wątpię w słuszność podjętych przed startem decyzji. Wtedy muszę reagować bardzo szybko i spontanicznie, a to zawsze niesie ze sobą ryzyko.

Czy presja młodego, szalonego pokolenia nie powoduje, że podejmujesz ryzyko – choćby podświadomie – na które nigdy nie zdecydowałbyś się jeżdżąc w pojedynkę?

Nie odczuwam tego typu presji młodych freeride’owców. Mają oni dla mnie, starszego kolegi, bardzo dużo szacunku i jeśli jeździmy razem, to zwykle ja wybieram trasę i jadę przodem.

Czy są jakieś miejsca na Ziemi, które upodobałeś sobie szczególnie?

Chyba nie ma takich miejsc. Dobrze czuję się wszędzie tam, gdzie są świetne warunki i gdzie jeździ ze mną paczka moich przyjaciół.

Czy będąc w nowych, nieznanych ci miejscach korzystasz z pomocy lokalnego przewodnika?

Jeśli warunki są bardzo dobre, tzn. czyste niebo, dobra widoczność, idealny śnieg, zwykle nie potrzebuję przewodnika. Jestem w stanie samodzielnie ocenić ewentualne zagrożenia, patrząc na trasę w dół. Widzę nachylenie stoku, wiem, gdzie znajdują się skały, tzw. „kuluary” itp. Na tej podstawie obmyślam taktykę przejazdu, gdzie skoczyć, gdzie się „wypuścić”, a gdzie przyhamować. Oczywiście inaczej to wygląda, gdy warunki są podłe. Polecam jednak usługi lokalnych przewodników osobom mniej doświadczonym.

Ile dni w roku spędzasz na nartach?

Choć nie ma na to reguły, to staram się spędzać na nartach praktycznie każdy dzień. Dwa lata temu na przykład, nie jeździłem tylko trzy tygodnie w ciągu całego roku. Za to w 2002 roku sezon spędziłem głównie na wózku…

Co to za kontuzja? Opowiedz coś więcej.

Nie ma o czym mówić. Jak zwykle głupota (śmiech)… Wygłupiając się w snowpark’u trochę za daleko pociągnąłem skok z box’u. Spadłem na płaskie podłoże z wysokości mniej więcej ośmiu metrów. Nabawiłem się kontuzji pięty, na szczęście kręgosłup wytrzymał. To jeszcze jeden dowód na to, że warto być dobrze wytrenowanym. Od tamtej pory mam nieco mniejsze „parcie” na wykonywanie trick’ów w snowparku.

Czy Manu Gaidet uprawia tylko narciarstwo?

Nie! Uprawia jeszcze szereg innych przyjemnych rzeczy… Nadal też lubię się wspinać. Jeśli tylko czas na to pozwala, bardzo chętnie spędzam czas surfując na falach, a ostatnio zacząłem nawet szaleć na kite-surfing’u. Dla kondycji, ale również dla zabawy, bardzo dużo jeżdżę na rowerze szosowym. To naprawdę ciężki sport…

Czy będąc na nartach, nie tęsknisz czasem do jazdy sportowej?

Wcale nie tęsknie, bo co roku jeżdżę na tyczkach przynajmniej przez kilka dni. Razem z moimi przyjaciółmi ustawiamy sobie dla przyjemności slalomy i jeździmy do upadłego. Od wielu lat bawimy się tak, na przykład z Jean Pierre Vidalem…, tylko że on bawi się trochę bardziej (śmiech)! Swoją drogą, Jean Pierre miał strasznego pecha na ostatniej Olimpiadzie (Vidal złamał rękę na dzień przed olimpijskim slalomem, którego był jednym z faworytów – przyp. red.). Dzwoniłem do niego w dzień po zdarzeniu. Był bardzo załamany. Uważam, że gdyby nie ten pech, miałby wielkie szanse na obronę tytułu z 2002 roku.

Czy Manu Gaidet, w swojej bogatej i różnorodnej karierze narciarskiej, miał jakichś idoli?

Tak, zawsze podziwiałem technikę, wszechstronność i niezwykłą wolę walki Marca Girardelli. Przez całe lata był on dla mnie wzorem. Podziwiam też członków mojej rodziny… Zdobywca srebrnego medalu olimpijskiego w gigancie, Joel Chenal, jest moim kuzynem.

Manu, na koniec kilka słów do młodych-gniewnych freeride’owców lub tych, którzy chcieliby nimi zostać…

Pamiętajcie: przede wszystkim technika. Zanim zdecydujecie się na jazdę poza trasami, musicie być naprawdę dobrze technicznie wyszkolonymi narciarzami. Żadnych umiejętności nie można jednak posiąść oszukując samego siebie, czy też idąc drogą na skróty. Kiedy jedziecie ponad 100km/h w nieprzygotowanym terenie, to nie ma mowy o jakiejkolwiek słabości czy niepewności. Freeride – to sport, wobec czego również przygotowanie fizyczne odgrywa ogromną rolę. Nie chcę, żeby brzmiało to jak kazanie, ale w jeździe poza trasami rozwaga, odpowiedzialność i zdolność przewidywania skutków własnych poczynań często decydują o tym, czy jeszcze kiedykolwiek będziemy mieć szansę zjechać z jakiejkolwiek góry. Brzmi to groźnie, ale tak jest – i właśnie dlatego freeride jest sportem ekstremalnym.

Znaczniki

Podobało się? Doceń proszę atrakcyjne treści i kliknij:

Dodaj komentarz

Zobacz także

Inne artykuły

amp

AMP 2024: Gwiezdny pył z mistrzostw

Maja Chyla (UJ Kraków) oraz Bartłomiej Sanetra (AWF Katowice) obronili tytuły Akademickich Mistrzów Polski w gigancie, a do tego dołożyli zwycięstwa w slalomie, zgarniając komplet złotych medali. Po dwóch dniach eliminacji w wiosennej

amp

AMP 2024: Żniwa

Natalia Złoto (PK Kraków) na wschodzie i Zofia Zdort (ŚUM Katowice) na zachodzie zwyciężyły w eliminacjach kobiet do jutrzejszego finału slalomu w ramach Akademickich Mistrzostw Polski. W stawce panów dominowali Juliusz Mitan

azs winter cup

AZS WC: Duża kasa rozdana na Harendzie

Maja Chyla (UJ Kraków) i Wojciech Dulczewski (AGH Kraków) wzbogacili się o 10 tys. złotych, wygrywając slalom równoległy wieńczący sezon AZS Winter Cup. W rywalizacji drużynowej zwyciężyła reprezentacja Uniwersytetu

azs winter cup

Gadające Głowy – finał AZS Winter Cup Zakopane

Aż się łezka w oku kręci, bo to ostatnie Gadające Głowy w tym sezonie. To też ostatni występ w zawodach Akademickiego Pucharu Polski kilku zawodników i po raz ostatni przepytujemy ich na okoliczność. Jest wielka

Newsletter

Dołącz do nas – warto

Jeśli chcesz dostawać informacje o nowościach na stronie, nowych odcinkach podcastu, transmisjach live na facebooku, organizowanych przez nas szkoleniach i ważnych wydarzeniach oraz mieć dostęp do niektórych cennych materiałów na stronie (np. wersji online Magazynu NTN Snow & More) wcześniej niż inni, zapisz się na newsletter. Nie ujawnimy nikomu tego adresu e-mail, nie przesyłamy spamu, a wypisać możesz się w każdej chwili.