Drugi zjazd w Cortinie d’Ampezzo okazał się szczęśliwy dla Tiny Maze. Wygrała pierwszy Puchar Świata w tym sezonie. Trudno wyrokować ile tu zależało od szczęścia. Być może w końcu pozazębiały się sprawy, które stanowiły kotwicę dla najlepszej narciarki ubiegłego sezonu i rekordzistki punktacji PŚ w jednym. Niezależnie od dywagacji, Tina pojechała niemal bezbłędnie i naprawdę szybko. Proste.

W nocy ścisnęło mrozem, pogoda była idealna. Trasa jeszcze bardziej zlodzona niż w piątek.

Znamienne wydają się być słowa Tiny na temat jej nowego trenera Mauro Pini, bo trudno nie zauważyć tendencji wzrostowej w kwestii wyników, jeśli chodzi o ostatnie dni w jej wykonaniu:

Mauro wprowadził spokój w ekipie, z nim jest łatwiej. Wiedzieliśmy, że jest świetnym trenerem o ogromnym doświadczeniu. Dzięki niemu mogę się koncentrować tylko na narciarstwie, nie dotyczą mnie inne sprawy. On szybko zrozumiał całą sytuację i wpoił mi, że mam ją zaakceptować, a nie walczyć z nią.

Marianne Kaufmann-Abderhalden zajęła drugie miejsce ze stratą 0.31 sekundy. Trzecie miejsce dla Tiny Weirather, która kontrolnie tylko zwalnia tempo, bo ciężko ją usunąć z podium. W tym sezonie jest niezwykle skuteczna. Na pudle nie zmieściła się za to wczorajsza triumfatorka Maria Hoefl-Riesch. Tym samym nie udało jej się ustrzelić dubletu. Popełniła zbyt wiele błędów, jak to sama określiła. Powoli zapełnia się pustka po Lindsey Vonn. W pierwszej dziesiątce sklasyfikowano dwie Amerykanki. Stacey Cook była piąta (ex aequo z Anną Fenniger), a Julia Mancuso tuż za nimi – siódmy czas. Do ścigania wraca Chemmy Alcott. Brytyjka ukończyła rywalizację z 47. wynikiem.

Polki nie startowały.

Jutro w Cortinie supergigant. Nie zapomnijcie typować!

LIGA TYPERÓW NTN – WYŚLIJ SWOJE TYPY!!!