Gdzie ci kibice? Gdzie ci zawodnicy? Oczywiście taki zestaw, to naczynia połączone. Nie ma zawodników klasy Justyny Kowalczykówny czy Adama Małysza, więc nie ma biało-czerwonych korowodów sympatyków narciarstwa alpejskiego i zapewne jeszcze trochę na nie poczekamy…
Cieszą niezwykle przebłyski Maćka Bydlińskiego, czy dziewcząt Agnieszki Gąsienicy-Daniel i Karoliny Chrapek. Dziwią wypowiedzi podsumowujące start w PŚ i wynikająca z nich radość z dobrych trzech skrętów… Jednak to tylko blade niezwykle światełka w tunelu. Jaśniej się zrobiło niedawno w skicrossie. Karolina Riemen wywalczyła szóste miejsce na mistrzostwach świata w Deer Valley w USA. Mimo entuzjazmu środowiskowego, szóste miejsce nie wystarczy telewidzom na zmobilizowanie się i wyruszenie w podróż pod hasłem „Riemenomanii”. Z całym szacunkiem. Tym bardziej że od czasów sióstr Tlałek narciarstwo alpejskie w publicznych mediach jest prawie niewidzialne.
Gdzie w tej bezradności szukać rozwiązania? Może na wzór PZPN, czy innych federacji narciarskich (np. Bułgaria), PZN mógłby zwerbować jakiegoś zawodnika z drugiego garnituru austriackiego dla przykładu. Czy ma to sens? Trudno powiedzieć, ale pewnym jest, że cały czas ten zaciemniony tunel się dłuży, a desperacja i, co tu kryć, zażenowanie rosną. Szczególnie, że w ścisłej światowej czołówce widoczni są zawodnicy i zawodniczki z krajów, o podobnym potencjale jak Polska. Czechy, Słowacja czy Słowenia i Chorwacja wykorzystują ten potencjał w sposób skuteczny.
A chciałoby się mieć idola z narciarstwa alpejskiego, oj, chciałoby się.
Michał Szypliński grasujący z aparatem po Garmisch uwiecznił fetujących kibiców austriackich. To tak na zachętę, coby marzenia podsycać…, bo ostatni weekend czempionatu w Ga-Pa stoi pod znakiem konkurencji technicznych. A w nich przedrzeć się do czołówki łatwo nie jest.