Davide Simoncelli zgarnął całą pulę w zawodach Alpine Rockfest, które odbyły się we włoskim Andalo. Tytułu bronił Ted Ligety, który rok temu sprawił sobie przyjemny prezent na Gwiazdkę – 70 tysięcy euro. Taka jest główna nagroda w tych specyficznych zawodach dla wybrańców. Startuje tylko 16 zawodników, którzy mają trzy przejazdy. W pierwszym odpada sześciu, w kolejnym połowa, a na koniec decyduje wynik w finale. Szybko sprawnie i prawie po cichu. Prawie, bo zawody na trasie Olimpionica 2 na zboczach Paganelli odbywają przy wtórze gitarowych brzmień rockowych. Pytanie zatem co się stało z Tedem. Jeździł jak natchniony i po dwóch pierwszych przejazdach wydawało się, że nic mu nie odbierze szansy na zdobycie czeku. A jednak. Zrobił to sam i to przy wszystkich. Nagle w prawym skręcie przytrzymała mu wewnętrzna krawędź górnej narty i było po ptakach. Drugie miejsce zajął Luca de Aliprandini, a trzecie Aksel Lund Svindal. Trasa była krótka, kilkanaście skrętów – na 33-34 sekundy.

Co ciekawe, ponieważ Alpine Rockfest szczyci się być imprezą spoza kalendarza i restrykcji FIS, nie obowiązywały obostrzenia sprzętowe. Ted Ligety jechał na nartach, które obowiązywały jeszcze w ubiegłym sezonie…